No dobra, lecimy!
Kto powinien wyreżyserować kolejnego Bonda według was? Kto ciekawie mógłby to zrobić? Co powinno być a czego nie?
Do tego delikatne uzasadnienie.
skoro ma się dużo dziać, a z Bondem zawsze dużo się dzieje, to jak dla mnie mógłby to być Michael Bay :D:D:D on umie napakować akcji do filmu :D:D:D
Ja chetnie bym zobaczyl Bonda w rezyserii Christophera Nolana (swietne filmy w jego dorobku- Memento, bezsennosc, Prestiz, no i najwazniejsze Batman Poczatek i Mroczny Rycerz) ciekaw jestem jak wygladalby Bond w wersji Nolana. Do tego dochodzi jeszcze scenarzysta- jego brat Jonathan (wg mnie najlepszy scenarzysta na swiecie).
Nie pogniewalbym sie gdyby do rezyserii wrocil Martin Campbell (Casino Royale stalo sie moim ulubionym filmem sensacyjnym)
Zdecydowanie MARTIN CAMPBELL!!! Świetnie wyreżyserował "GoldenEye" i "Casino Royale". Wierzę, że producentom uda się namówić go do wyreżyserowania kolejnej części, bo Marc Foster przy najnowszym Bondzie poległ na całej linii.
No właśnie! To jest mój kandydat na reżyserię Bonda! Jeżeli sam zgłaszał gotowość to znaczy, że jest fanem Bonda. A jeśli jest fanem Bonda to nakręciłby takiego Bonda, który na pewno spodobał by się fanom Bonda. Boję się tylko, że strasznie dziwnie wyglądałyby w filmie o przygodach agenta 007 długie dyskusje o niczym oraz Uma Thurman w roli dziewczyny Bonda. Ale mimo wszystko chętnie bym to obejrzał bo byłby to napewno niezwykły Bond.
to zależy jeśli chcemy powrotu do starego czyli efektownego kina akcji to Zack Snyder(zrobi to ładnie i nie
głupio). ale jeśli chcemy iść drogę Casino Royale(broń Boże QoS) to widzę albo Nolana( jeśli film ma być
"teoretycznie" głębszy:>) albo braci Coen.
Snyder stanowczo nie. Facet ma dobre chęci i robi kino efektowne, ale brak mu wyraźnego talentu. Jest stanowczo przeceniany.
Coeni byliby ciekawi. Mogłoby powstać coś mrocznego i nietuzinkowego. Są jednak zbyt niezależni.
Lewis Gilbert, Guy Hamilton lub John Glen. Może oni przywrócili by Bonda do dawnej świetności nie idąc na komercję i efekty specjalne, a włożyli w niego swą mistrzowską dłoń i na powrót uczynili ten film tak magicznym i niepowtarzalnym dzięki charakterystycznemu klimatowi przypominającemu nam najlepsze starsze części.
Przez panów Martina Campbella i Martina Bresta film został totalnie spieprzony(bez urazy dla Campbella za "Goldeneye", bo ten jeszcze trzymał dość wysoki poziom jak na Bonda).
Być może Bond jest teraz bardziej męski i twardy oraz jęczy gdy walą go po jajach, ale właśnie to co niby miało wyjść filmowi na dobre czyni go takim samym jak dziesiątki filmów akcji.
Stare części miały klimat i klasę i właśnie tym odróżniały się od innych filmów.
Te tego nie mają i można śmiało powiedzieć: "Zero Bonda w Bondzie".
Powinno się czerpać garściami ze starszych tytułów i ładować z nich jak najwięcej w nowsze produkcje.
Jak dla mnie James Bond skończył się na "Śmierć nadejdzie jutro" mimo że to praktycznie najsłabsza część z całej serii, tylko nadal część o przygodach agenta 007.
Natomiast "Casino royale" i "Quantum of solace" to nie są filmy o przygodach 007, i na pewno nie można ich do nich zaliczyć.
Jak już powiedziałem to typowe filmy akcji, których teraz setki.
Gdyby Fleming jeszcze żył i był by bardziej obcykany w dzisiejszych produkcjach zapewne powiedział by: "This isn't James Bond, this is fucking Jason Bourne"(bez urazy dla serii o Bournie, bo jak na filmy akcji jest bardzo fajna).