Próbę zrobienia z Bonda "Milczenia owiec" ogłaszam za nieudaną.
Dialogi kulawe. Fabuła nieporadna i nie-bondowska. Mięsiste wargi Javiera Bardem i jego niedorzeczne włosy będą mi się śnić po nocach. Tak samo jak dziwny wyraz twarzy Judi Dench, zdający się pytać "przepraszam, co ja tu robię?" przez większą część filmu. Bond w tym filmie jest tak zmęczony, że to zmęcznie udziela się widzowi. Zacząłem przysypiać tak mniej więcej w 3/4, choć przyznaje, że ocknąłem się na finał.