Skyfall
Spotkałem się ze skrajnie odmiennymi recenzjami tego filmu – od takich które stawiają go wśród najlepszych części sagi o Janku Bondzie po takie, wg których jest to najgorsza z części. Prawda jednak leży jak zawsze po środku. Wg mnie jest to całkiem porządny film, który ogląda się z zainteresowaniem.
Faktem jest jednak to że odbiega on od dotychczasowej konwencji gatunku – żyj szybko, bzykaj wiele i miej wszystko gdzieś. Tutaj to szybkie życie zaczyna agenta Jej Królewskiej Mości przygniatać do ziemi i ma się wrażenie, że Bond robi się już trochę za stary na wyczyny do których nas przez te kilkadziesiąt lat przyzwyczaił. Oczywiście bierze się w garść i robi – jak zawsze – porządek z tymi złymi, ale to już nie ten sam człowiek.
Jest tu także kilka niedorzeczności, chociaż jak się czyta recenzje na filmwebie to wg niektórych są one traktowane jako najlepsze sceny filmu. Szczególnie chodzi mu tutaj o scenę otwierającą. Pościg motorami po dachach budynków jest dla mnie totalnym przegięciem. Czy naprawdę scenarzystom już pomysłów brakuje? Jak tak dalej pójdzie to w kolejnej części będą jeździć po drutach elektrycznych. Tak samo w przypadku sceny, w której pociąg spada Bondowi na głowę, czy też upadku z mostu – to nie człowiek to superman. Trochę logiki…
Może wynika to z tego że wychowałem się na Bondach z S. Connery’m czy z R. Moore’m ale est jeszcze jedna rzecz, której mi brakowało – humoru. Dawne bondy nie miały takich efektów ani innych bajerów, ale były wesołe i walka dobra ze złem traktowana była z przymrużeniem oka. Dzisiaj tego nie ma. Bond stał się de facto zwykłą sensacją, a szkoda.
Te cytaty pochodzą z Casino Royale:
Vesper: Czy będę miała z Panem Problemy, Panie Bond?
Bond: Nie ma obawy, nie jest Pani w moim typie.
Vesper: Bystra?
Bond: Nie, niezamężna.
Vesper: Nawet jeśli jedyne, co by po Tobie zostało to uśmiech i mały palec i tak byłbyś najwspanialszym mężczyzną jakiego spotkałam.
Bond: To dlatego, że wiesz, co potrafię zrobić małym palcem.
Bond: Przepraszam, to ostatnie rozdanie prawie mnie zabiło ( po próbie otrucia)
Carter: Ten wygląda jak ten, którego szukamy - blizny od poparzeń na twarzy.
Bond: Ciekawe czy ci, co robią bomby są ubezpieczeni od takich przypadków.
I można tak wyliczać bez końca. Brak humoru? Nie żartuj sobie. Poza tym jesteś niby miłośnikiem dawnych Bondów i czepiasz się pościgu motorami?????? Czy ty naprawdę widziałeś poprzednie serie? Odrzutowe plecaki, itp? Mam wrażenie, że ludzie oceniający Skyfall nie mają ZIELONEGO POJĘCIA czym są filmy o Bondzie, skoro czepiają się "nieprawdopodobnych" scen, przecież to istota Bonda. Poza tym właśnie dawne bondy miały przegięte bajery i mnóstwo kretyńskich gadżetów.
kretyńskie gadżety - i owszem były takie. , szczególnie zabawne były prezentacje, które urządzał Q przed każdą misją Bonda. Również sam sposób bycia głównego bohatera był trochę inny. Nie twierdzę, że Skyfall jest filmem kiepskim bo tak nie jest. Uważam że jest on lepszy od wskazanego przez Ciebie Casino Royale czy też np od Quantum of Solace. Gdyby więc nie było tych scen o których pisałem wcześniej, lub były zrobione w trochę inny sposób nie miał bym się do czego przyczepić, bo ogólnie film mi się podobał.
Zauważasz jednak chyba, że pierwsze części bondów jednak trochę różnią się od tego z czym dzisiaj mamy do czynienia. Miały one inny klimat i tego klimatu czasami mi brakuje.