Skyfall to jeden z najgorszych Bondów, który prowadzi serię do punktu końcowego. Czerpie z najgorszych współczesnych wzorców - skrajnej poprawności - vide homo akcenty u głównego wroga Bonda (w ostatnich latach były nawet pomysły, aby James Bond był ciemnoskóry i miał homoseksualne epizody!), tanie efekciarstwo (kilka kiepskich elementów fabuły, a potem zwrotka - łubu dubu i tyle - po kilku takich razach człowiek ma ochotę pociągnąć z bazuki w ekran, chociaż paradoksalnie efekty specjalne są głównym atutem filmu - z robiono je kapitalnie) plus skrajna komercja. Bond miał być bardziej realistyczny, a tutaj wychodzi z każdej ekstremalnej sytuacji - nawet w starych czasach tego nie było! Daniel Craig zupełnie nie pasuje do roli Bonda - ani pod względem wizualnym, ani aktorskim - jest dobrym aktorem, ale Conneryemu, Moorowi, Brosnanowi czy nawet Daltonowi nie dorasta do pięt - to byli wybitni aktorzy. Z Bonda - w wyniku przemian rozpoczętych w Casino Royale, a nieudolnie kontynuowanych w 007 Quantum of Solace - została tylko otoczka, nazwy, kostiumy, paru bohaterów i momentami muzyka. Dobre kino akcji, ale już nie Bond - Bond powstały z połączenia źle rozumianej tradycji i pseudonowoczesności - 7/10.
Ale stek bredni....... Craig to genialny Bond, a Skyfall to rewelacyjny film o Bondzie. Jest to Bond w 100% - majstersztyk.
Bond miał być bardziej realistyczny? Chyba coś źle zrozumiałeś, ale z powyższego postu wynika, że intelektem nie grzeszysz. Bond jako CZŁOWIEK miał być może bardziej urealniony, tzn. pokazywać emocje, oberwać od czasu do czasu i ubrudzić się. Natomiast same FILMY nadal pozostają bondowskie w charakterze, czyli 'suspension of disbelief' nadal aktualne.