Skyfall to wspaniały jubileuszowy Bond, czuje się w nim smaczki z poprzednich filmów, jest dyskretny humor, ironia, refleksje o przemijaniu. Craig oddaje to wszystko idealnie.
Skyfall o wiele lepszy od Quantum, gdzie za akcją nie można było nadążyć, ale Craig w każdej serii zagrał świetnie, bo tchnął nowego ducha w Bonda - w porównaniu do kilku jego bezpłciowych poprzedników, będących swoimi kopiami czuje się świeżość postaci.
A wyczynów Silvy granego przez Bardema nie powstydziłby się sam Joker z Mrocznego Rycerza, Hiszpan momentami wręcz przypominał tą postać i to chyba nieprzypadkowo...
Cieszę się, że się zgadzamy. Moim zdaniem Craig jest genialny jako Bond, aktorsko po prostu rewelacja. A Skyfall obejrzałam już kilka razy i za każdym razem podoba mi się coraz bardziej :)
Jaja sobie robisz?
Zaraz mi powiesz iż Bondy to filmy z przesłaniem.
buhaha
A to tylko głupiutkie filmiki dla gimbazy. Kiedyś jak byłem mały traktowałem to jako komedie i śmiałem się do rozruchu. Teraz to tylko głupawka dla „obrazkowców” czyli gimbazy.
Za to twój komentarz na temat tego filmu świetnie pasuje do gimbusowych klimatów - jest nudny, denny i pusty. Zero argumentów, same banały. Zamilcz chłopcze i wróć do odrabiania lekcji z matmy, forum zostaw ludziom dorosłym i znającym się na rzeczy. Pa.
Powiedział znany krytyk, który wstydzi się pokazać własne oceny filmów.
Co do filmu: banalna głupkowata fabuła okraszona efektownymi „obrazkami”. Czyli inaczej rzecz biorąc film dla widza, dla którego liczą się tylko obrazki; im szybciej się zmieniają, im więcej, im bardziej kolorowo tym lepiej i tym bardziej im się podoba. Takiego widza określam mianem gimbazy, a występuje on w dwóch odmianach: wiekowej i mentalnej.
Ty pewnie jesteś tą drugą.
A kij ci do moich ocen filmów. Co, chciałeś poszperać by wyciągnąć jakąś pozycję która ci się nie spodoba? Typowe dla buractwa, nie potrafiącego napisać niczego z sensem.
Chłopie, nie tobie kogoś oceniać i pisać o gimbazjalnej mentalności, ponieważ swoimi komentarzami sam pokazujesz wspomnianą definicję u siebie.
Co do filmu: Nie napisałeś nic konkretnego, motasz się jak świeżo złowiona rybka i jeszcze masz czelność te wypociny publikować jako "argumenty" przeciwko filmowi. Prawdopodobnie masz bardzo słabą wiedzę o kinie wypisując takie bzdury na temat Bonda. To nie jest kino filozoficzne czy dramat o chorobie - to jest film akcji. I to jeden z lepszych w swoim gatunku. Czego się spodziewałeś, gry w szachy z Kostuchą? Kilkuminutowych monologów? Teatralnych poz?
Wyzwanie dla ciebie: Podaj i opisz filmy akcji, gdzie fabuła jest mega ambitna, skłaniająca ku rozważaniom filozoficznym na temat sensu egzystencji, czy czego ty tam szukasz w tego typu filmach. Powodzenia w dalszym robieniu z siebie pajaca ;)