W końcu do twórców ostatnich Bondów dotarło na czym polega specyfika tej serii. Owszem, sensacja, gadżety, wybuchy, ale gdzieś w tle odniesienie do przeszłości, no i brytyjska flaga powiewająca w tle... W służbie Jej Królewskiej Mości!!! W poprzednich filmach (bardzo efektownych), z Bonda uczyniono płatnego mordercę, bez krztyny wdzięku, jakiegokolwiek poczucia humoru... To tak, jakby ktoś dokręcił nowe odcinki "Misia Uszatka" i pomyślał, że skoro bohaterem jest niedźwiedź, to w jednym z odcinków rozszarpie on jednego ze swoich przyjaciół.
Jako fan serii trzymam kciuki, byśmy na stale powrócili na właściwe tory. Ostatnia scena daje na to nadzieję.
Nie zgodzę się co do poprzednich odcinków - Bond MIAŁ w nich i wdzięk i poczucie humoru, sarkastyczne, wypowiadał te kwestie z poważną miną bądź z lekkim uśmiechem ale to czyniło jej jeszcze bardziej zabawnymi. Obejrzyj raz jeszcze, bo ja w tej chwili, z głowy, jestem w stanie zacytować i podać przykłady zabawnych ripost i kwestii w dwóch poprzednich odcinkach. Prawda, Bond był mroczniejszy, bardziej "serio" i bardziej bezwzgledny i brutalny niż poprzednicy ale to nadał był BOND i cechy Bonda zachował, włącznie z poczuciem humoru, moze już nie tak komiksowoym i oczywistym ale moim zdaniem to nawet lepiej.
Oczywiście w Skyfall humoru i "bondowszczyzny" było więcej ale na pewno nie można powiedzieć, że w poprzednich nie było jej wcale.
Też tak uważam, Skyfall był w sumie najzabawniejszym bondem z Danielem Craigiem ale w poprzednich też było sporo humoru i "bondowskich" sytuacji.
Craig jako Bond wydaje się mniej cukierkowaty od swoich poprzedników typu Connery ,Moore czy Brosnan a ta cecha była jakgdyby wizytówką Bonda ,bardziej on przypomina mi zimnego twardziela typu Clint Eastwood .Mi w sumie takie podejśćie do Bonda nawet się podoba ,czemu nie .Ale nie wszyscy na to idą .
Ja jestem w temacie Bondów bardziej ortodoksyjny. Ma to być bajka dla dużych chłopców i tyle. W związku z tym ma być w tym brytyjskie poczucie humoru, lekkość i finezja. Do tego garść gadżetów i stałych postaci. Zbytne brnięcie w dosłowność i brutalny naturalizm w przypadku Bondów to moim zdaniem jednak nieporozumienie.