Tak jak się spodziewałem, słabszy od oryginału, ale nie jest znowu jakoś bardzo źle, po prostu przeciętny sequel. Być może dlatego, że ponownie reżyserem jest Mary Lambert. W pierwszej części stworzyła naprawdę znakomity, ponury, dołujący klimat, wszystko "kręciło się" wokół śmierci, podobnie jak w książce Kinga. Druga część jest moim zdaniem nieco bardziej... komercyjna, bardziej typowo-amerykańska a tym samym mniej charakterystyczna na tle masy podobnych horrorów w tych latach. Odniosłem wrażenie, że sequel jest przekombinowany a końcówka mnie, najzwyczajniej w świecie, rozczarowała. Stworzona w jakimś, jakby go nazwać, baśniowym (?) klimacie, co nie pasuje moim zdaniem do tego filmu. Tym razem mamy tu dużo więcej równorzędnych postaci (podczas gdy w jedynce mieliśmy po prostu głównego bohatera), nie są one według mnie zbyt ciekawe. Pochwalić bym mógł jednak dobrą postać Gusa Gilberta, odegraną przez Clancy'ego Browna. Ogólnie jednak gra aktorska mi się zbytnio nie podobała. Muzyka dosyć ciekawa ale i tak sporo jej zabrakło do tej z oryginału. Film wciąż ma niezły klimat ale to już nie to samo. Moja ocena: 5/10.