Sukces kasowy "To" sprzed dwóch lat i efektywność recyklingu tradycyjnych dla kultury masowej motywów z pewnością nie są bez znaczenia dla kwestii pierwotnego czy wtórnego przepisywania prozy Stephena Kinga na język ekranu. W większości przypadków inicjuje to w równym stopniu bezpłodne co absurdalne dysputy na temat wyższości literatury nad X muzą. Nie sposób oceniać wedle tych samych kryteriów utworu oryginalnego i dzieła stworzonego na jego podstawie przy użyciu zupełnie innego medium. Z drugiej jednak strony, uwypukla się w tego typu zestawieniach poziom zaangażowania fanów, którzy z detektywistyczną skrupulatnością wyłapują choćby najmniejsze niezgodności fabularne między skreślonymi ręką słynnego autora pierwowzorami a ich ekranizacjami. "Smętarz dla zwierzaków" w reżyserii Mary Lambert z 1989 roku jest filmem ważnym nie tylko dla miłośników mrożących krew w żyłach powieści Mistrza (który notabene napisał scenariusz), ale i dla niego samego, bo spośród wszystkich filmowych interpretacji jego książek, tej miał podobno wystraszyć się najbardziej. Czy współczesny remake dorasta do wygórowanych oczekiwań obu stron? Tutaj zaczynają się schody.
więcej