Parafrazując Franza Fiszera: Ty nie rób tego filmu na kolanach. Ty go zrób dobrze.
Problem w tym, że najwyraźniej nikt tego Krauzemu nie powiedział, więc wyszło to, co wyszło.
Z wypowiedzi reżysera wynikało, że od pewnego momentu miał niewiele do powiedzenia. Zwłaszcza po pierwszej kolaudacji z udziałem "czynników", która opóźniła premierę filmu. Eufemistycznie mówił o "producentach". Trochę mi go żal, bo planował ten film jako zwieńczenie kariery, a wyszło jak wyszło.
No tak, jednak to dziwna naiwność, jeśli sądził, że przy takim temacie nie pojawią się żadne "czynniki" (a właściwie "czynnik").