Zobaczę ten film jak już PiS nie będzie rządził (wierzę w ten dzień), teraz poprostu nie mam na to siły i nerwów...Jak już bedzie po wszystkim spokojnie go sobie obejrzę...
Nie sądzę, żeby się udało :) Tego po prostu nie da się oglądać, tak jest złe pod względem technicznym i aktorskim.
Jeden potrzebuje, drugi nie. Chyba Cię nie zaskoczę, gdy powiem, że amerykańskie hollywoodzkie filmy są zideologizowane aż zęby bolą. Pytanie brzmi tak: czy tylko Polacy mają robić realistyczne wersje niedocieczonych katastrof (dorzucam tu Gibraltar)?
Oczywiście że możemy fantazjować i koloryzować w polskich filmach katastroficznych, jak najbardziej. Tylko twórcy niestety nie koloryzowali tego filmu, ale w ich przekonaniu przekazali faktyczną wersję wydarzeń. Film jest więc "realistyczny" do bólu i realizujący jednobrzmiące stanowisko rządu w tej sprawie.
Każdy zresztą i tak będzie interpretowal wszystko po swojemu. Katastrofa smoleńska przestała już byc kwestią faktów tylko wiarą w wersję wydarzeń .
Mamy w końcu swoje polskie Rosvell, JFK i inne takie tam... W sumie może to i dobrze , bo czemu mamy wiecznie gonić za światem :)
Zaskoczyleś mnie zideologizowanymi hollywoodzkimi produkcjami ... Przestaje ogladać.
Dobra rada. Oszczędź sobie czasu i nie oglądaj wcale. I mówię to jako może nie wyborca, ale człowiek sympatyzujący bardziej z PiSem niż Platformą, Nowoczesną czy czerwonymi pogrobowcami od Millera, na dodatek wcale nie wykluczający absolutnie teorii o zamachu i uważający że polski rząd nie zrobił absolutnie nic, aby wyjaśnić katastrofę.Tutaj mamy jakiś amalgamat spiskowych teorii z umieszczoną na końcu malowniczą sceną eksplozji samolotu w powietrzu, na którą zresztą do dzisiaj nie znaleziono żadnych dowodów (maszyn do produkowania mgły, pękniętych parówek i pogniecionych puszek pokazanych przez cynicznego Macierewicza nie może uznać za "dowody" nawet najgorętszy wyborca Kaczyńskich). Prawdziwą katastrofą jest ten film. Koszmarne "aktorstwo" (pani w głównej roli to jest dramat), praca kamery prosto z "Klanu", praca dźwiękowców dno (to akurat cecha wspólna polskich filmów), marny nonsensowny scenariusz i montaż polegający zdaje się na losowaniu kolejności umieszczania scen to kolejne gwoździe do tej trumny. Rola Łotockiego i końcowa scena z oficerami z Katynia to jedyne jaśniejsze punkty w tym oceanie marności. Nie mam pojęcia jak Krauze uzdolniony bądź co bądź kiedyś reżyser mógł wysmażyć tego "potworka".
Dzięki za radę.
Jednak pewnie go zobaczę ...kiedyś, gdy emocje zwiazane z tym tematem już opadną...
Bo w sumie to ja lubie oglądac filmy:)