Nie jestem ani zwolennikiem Pis-u, ani tym bardziej prezentowanych przez niego teorii spiskowych na temat tej katastrofy, ale może ktoś potrafi mi wyjasnić, jak małe, cienkie drzewo moze złamac skrzydło samolotu? Nie powinno byc odwrotnie?
Samolot musiał lecieć ponad 285 km/h, bo to prędkość przeciągnięcia, czyli taka, przy której wali się na ziemię jak kamień. Skrzydło spotkało się z pniem drzewa średnicy min. 30 cm. Poza koniecznością przyłożenia siły potrzebnej dla przecięcia pnia jest jeszcze bezwładność odciętego fragmentu, który ważył (sądząc z objętości) ponad 300 kG. Odwracając sytuację, gdyby w skrzydło uderzył pocisk o tej wadze, lecący z prędkością min. 80 m/s i je złamał, to ktoś by się dziwił? Dodatkowo uderzenie w brzozę nastąpiło na końcowym odcinku skrzydła, o dużo słabszym dźwigarze.
Brzoza nie zlamala skrzydła tylko naruszyla jego konstrukcje .Skrzydlo uleglo zniszczeniu co potwierdzają świadkowie juz po zderzeniu się z ta brzoza
.Weź pod uwagę ze samolot podchodzący do lądowania ma prędkość ok.270 km/h wiec nawet taka przeszkoda jak ta brzoza to poważny problem.Po drugie skrzydła samolotu nie działają jak pila
wystarczy znać historię lotnictwa by wiedzieć że coś tu nie gra. Wypadek Air France 296 gdzie samolot wleciał w las i z 136 osób przeżyło 163.
To było cudowne rozmnożenie.
Idąc tym tropem, dlaczego nikt nie przeżył katastrofy w Lesie Kabackim. Przecież "znawca" historii lotnictwa również powinien o tym słyszeć.
poczytaj sobie coś na ten temat albo obejrzyj film bo moment katastrofy został zarejestrowany na filmie
literówka, 163 ze 166, nie czepiaj się - oni wlecieli centralnie w las, tych trzech zginęło tylko dla tego że ludzie nie zdążyli wyjść z wraku
wystarczy zastanowić się dziesięć sekund, by wiedzieć, że coś tu nie gra w tym co piszesz.
Trudno będzie ci przekonać rozsądne osoby, że samolot musi walnąć w trakcie wypadku w drzewo, aby uratować ludzi. To nie sprawa tylko literówki.
faktem jest, że Smoleńsk i Air France 296 to były dwie diametralnie różne sytuacje pod względem dynamiki lotu itp., więc o co chodzi? nieuzasadniona insynuacja spisku?!
wystarczy znać podstawy lotnictwa, aby wiedzieć jak jest różnica w dynamice lotu samolotu lądującego z silnikami w stanie ciągu jałowego (lewy silnik nawet stracił ciąg), a samolotem, który nie lądował i nieoczekiwanie dla pilotów znalazł się na zbyt niskiej wysokości.
Wystarczy prawem kaduka ustanowić siebie ekspertem, żeby czuć się zwolnionym z odpowiedzi na podstawowe pytania.
Ciekawa technika manipulacji, nie powiem...
Piszę o prostych rzeczach łatwych do zrozumienia przez rozsądne osoby, więc nie ma niebezpieczeństwa manipulacji.
Rozumiem, że wypowiadasz się w temacie manipulacji w której czujesz się ekspertem ponieważ cały czas ją uprawiasz na tutejszym forum.
"wystarczy znać podstawy lotnictwa, aby wiedzieć jak jest różnica w dynamice lotu..."
Skoro znasz podstawy lotnictwa to podaj tą różnicę.
wystarczy znać podstawy fizyki, aby wiedzieć jaka jest różnica w dynamice lotu samolotu z silnikiem na biegu jałowym, a samolotem z silnikami nie będącymi w tym stanie.
dodatkowa podpowiedź:
F=d(m*v)/dt.
No i co to ma niby do rzeczy?
Na dynamikę lotu ma wpływ masa innych czynników, nie tylko silniki.
A z punktu widzenia wytrzymałości elementów skrzydła uderzającego w drzewa, jest dokładnie wszystko jedno, czy są one pchane do przodu samą bezwładnością samolotu, czy jeszcze dodatkowo ciągiem silników. Istotna jest prędkość w chwili zderzenia.
p=mv
E=mv*v/2
jeżeli nie widzisz różnicy w pływie na dynamikę ruchu czy coś jest napędzane silnikiem czy jest pozbawione tego silnika, to nie dogadamy się. Na ogół uzyskujemy większe prędkości samochodem z silnikiem , niż samochodem pozbawionym tego silnika.
Policz sobie w swoim sławetnym wzorze ile wynosi dt przy przecinaniu ok. metrowym skrzydłem 40 cm drzewa z prędkością początkową ok. 300 km/h. Po czym policz dv przy znanej masie tupolewa i pełnym ciągu jego silników.
Będziesz miał obraz ilościowy, jak bardzo "wpływa" silnik na zderzenie.
właśnie nie wiem bo pisałeś że coś było pozbawione silnika. Liczy się prędkość a nie to czy sinik jest czy go niema. Niby znasz się na fizyce. Jeżeli coś jest rozpędzone do danej prędkości to jakie ma znaczenie to czy silnik jest czy nie? Piloci obu samolotów z minimalnej prędkości dodali "gazu" na maxa. Miałeś podać różnicę w dynamice lotu, nadal tego nie zrobiłeś.
Skoro innym radziłeś, aby poczytali sobie, to liczyłem na to, że sam zwrócisz uwagę na pewne elementy. Słusznie zauważyłeś, że liczy się prędkość, więc oceń jaka była różnica prędkości w obu przypadkach. Airbus był w konfiguracji do lądowania z otwartym podwoziem, wypuszczonymi klapami i dużym kątem natarcia. Tupolew nie podjął nawet jeszcze decyzji o lądowaniu, tak więc minimalną prędkość miał tylko Airbus. Piloci obu samolotów dali gazu, ale Airbus uznał nie będzie tego robił. Drzewostan też był różny. Dodatkowo dynamika lotu w obu przypadkach była zupełnie inna jeżeli chodzi o siły skręcające wzdłuż osi samolotu. Tupolew utracił część skrzydła i różnica sił na skrzydłach odwróciła go. Airbus natomiast łagodnie spadł w lesie. Łagodnie tutaj nie oznacza, że komfortowo.
Summa summarum tworzenie analogi nie ma za bardzo podstaw.
i już tu się rozbiegają twoje wersje z rzeczywistością airbus miał predkość około 280 km/h tupolew około 190 km/h
Airbus miał kont poziomy do lasu - ponieważ system sam wyprostował lot samolotu.
Wielki ekspert, a nie nasz podstawowych faktów, czyli żadne. Chcesz rozmawiać, a nie wiesz nic. Najpierw może dowiedz się czegokolwiek na temat a potem udawaj alfę i omegę.
i już tu mam wątpliwości co prawdziwości tego co piszesz. Airbus miał wysunięte podwozie, a tupolew jak wiadomo nie lądował. Nie wydaje mi się , aby biorąc to pod uwagę te fakty był możliwy taki stosunek prędkości jak podajesz.
Obejrzałem też film ze zdarzenia. Nie jestem pewien co masz na myśli pisząc "kont poziomy", ale tutaj też się mylisz. Airbus wyraźnie wjechał w las z podniesionym dziobem.
Powyżej mam wątpliwości, ale nie mam wątpliwości i jednak coś wiem po przeczytaniu twojej ostatniej emocjonalnej wypowiedzi. Nie mam wątpliwości i wiem, że jesteś chamem.
Airbus miał wysunięte podwozie bo to był lot pokazowy, on nie lądował. Nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz. Ta dyskusja jest śmieszna bo udajesz, że wiesz o co chodzi. Bo tobie się coś wydaje jak powinno być. Zapoznaj się z faktami, a potem dyskutuj bo teraz tylko robisz z siebie głupka. Cała twoja wiedza opiera się na minutowym filmiku z youtube. To nie jest dyskusja tylko kabaret. Równie dobrze mógłbyś wypowiadać się tu o fizyce kwantowej czy badaniach genetycznych bo twoja wiedza na ten temat jest taka sama jak o wypadkach lotniczych.
Widzę , ze nadal chamstwo uważasz za przejaw rozumu. Nie umiesz czytać ze zrozumieniem, dlatego wyciągasz nieprawdziwe wnioski. Wysunięte podwozie ma wpływ na szybkość samolotu, ale ktoś jak ty w chamski sposób zarzucający innym niewiedzę może o tym nie mieć pojęcia. Nic nie pisałem o tym, że miał lądować.
Przed radzeniem innym w zapoznaniu się z faktami sam zastosuj się do własnych rad. Podałeś fałszywe informacje na temat prędkości samolotu. Nie jest realny taki stosunek prędkości samolotu w konfiguracji jak do lądowania z otwartym podwoziem w stosunku do samolotu, który nie lądował.
To jest twój sposób postępowania. Najpierw podajesz fałszywe informacje, a potem ośmieszasz się ordynarną wypowiedzią na temat wiedzy innej osoby.
Wiedzę na temat mojej znajomości fizyki kwantowej, oraz genetyki czerpiesz z tego samego źródła...czyli niewiedzy (bo nie masz podstaw, aby cokolwiek o tym wiedzieć)
dzisiaj rano podali, że wpadł do Morza Czarnego (leciał do Syrii z artystami mającymi dać koncert dla rosyjskich wojsk lotniczych w Syrii???)
czyli raczej rozbił się wczoraj...
czyli na pewno w powietrzu doszło do awarii... nie wiem jakiej ale musiała być nagła np rozerwanie kdałuba
3 Zasada Dynamiki Newtona - Jezeli ciało A działa na ciało B, to ciało B działa na ciało A z taką samą siłą lecz o zwrocie przeciwnym. To oznacza że brzoza działała na skrzydło z taką siła z jaką w ta brzozę uderzało skrzydło. Nie ma znaczenia czy jest to drewno... kamień czy co innego. Fizyka jest taka sama dla każdego. a Do tego dopisz sobie że skrzydlo samolotu nie jest jednolitym metalem, tylko zbiorem znitowanych części to odpowiedz masz samą... Czy wystarczająco wytłumaczyłem ??? fizyki nie oszukasz...
Skala porównań ze samolot jest duzy a drzewo jest małe jest nie wlasciwa. Przykladowo łatwo jest rozedrzec 1 kartkę papieru trzeba do tego malej siły ale zeby rozedrzeć kilkuset stronicowa książkę to trzeba użyć duzo większej siły niż kilkaset razy większa od rozerwania 1 kartki bo dochodzą jeszcze siły elektrostatyczne miedzy kartkami.Te sily odowiadaja za to ze przy dużych prędkościach obiekty staja sie twardsze.Przykladowo jak mała prędkością włożysz rękę do wody to nie poczujesz oporu.Ale im z większa prędkością tym woda robi się "twardsza".Drzewo składa się z podłużnych włókien dlatego łatwiej jest porobac drzewo wzdłuż włókien niz w poprzek. Poniewaz na te włókna oddzialywuja siły elektrostatyczne jak w tej ksiazce.Przy dużej prędkości te siły udwardzaja brzozę ze jest twarda jak skala.
Eksperyment który to obrazuje jest pokazany na wykopie trzeba wpisać w wyszukiwarkę google " Czy rzeczywiście nie da się rozłączyć dwóch połączonych książek telefonicznych? "
Nie może , samolot ktory waży 300 ton przy prędkości 300 km potrafilby ściąć takich drzew kilkadziesiąt
Pod wpisem otwierającym ten temat już się wypowiadałem na temat eksperymentu myślowego i uderzeniu w samolot pociskiem o wadze 300 kG, lecącym z prędkością 80 m/s. To mniej więcej jak strzał z trebusza. Jakoś w dyskusjach przy filmie "Królestwo niebieskie" nikt nie powątpiewa w możliwość dokonania wyłomu w murach Jerozolimy takim ostrzałem. Samoloty doznawały poważnych uszkodzeń w wyniku kolizji z kilkukilogramowymi ptakami. Bo całkowita masa samolotu nie przekłada się na miejscową wytrzymałość jego konstrukcji. Skrzydła mają przenosić obciążenia powierzchniowe od oporu powietrza, czy siły nośnej . Nie dostosowano ich do udarowych oddziaływań punktowych.
Jakby samoloty mogły ścinać bezkarnie drzewa jak trawę, to ich konstrukcja nie pozwoliłaby im na oderwanie się od ziemi. Byłyby na to za ciężkie.
Byla taka katastrofa lotnicza, samolotu pasazerskiego ,chwile po staracie stracil moc w silnikach i wlecial w las ktory byl zaraz za lotniskiem, scinajac przy tym setki drzew i nawet nie stracil skrzydel po czym sie rozbil i wybuchl, jak dobrze poszukasz to znajdziesz te katastrofe lotnicza, jest prawdziwe nagranie z tej katastrofy gdzies na youtube, byly zdjecia z lotu ptaka z wyrytym polaciem lasu przez samolot. To raz , dwa skrzydla samolotu to dosc mocna i wytrzymala konstrukcja stalowa ktora musi wytrzymywac duze opory powietrza przy manewrach. Ped robi swoje czyli masa i predkosc. Nawet samoloty wtc ktore jak noz maslo przeciely potezne stalowe filary zewnetrzne i czesc filarow wewnetrznych mowimy tutaj o poteznych grubych stalowych blokach , a nie o miekkiej brzozie drewnianej.
Skoro była taka katastrofa lotnicza, to jest kolejne potwierdzenie, że nie można bezkarnie ścinać drzewa samolotem.
WTC nie zawaliło się z powodu osłabienia metalowej konstrukcji związanej z pożarem, a nie dlatego, że skrzydło samolotu tnie wszystko jak masło. Według tego co piszesz to Boeing powinien przelecieć przez wierze i polecieć dalej. To nie samolot ciął wieżę, tylko wieża rozczłonkowała samolot.
* WTC zawaliło się z powodu osłabienia metalowej konstrukcji związanej z pożarem
Taki jest oficjalny wynik dochodzenia i różne organizacje zawodowe inżynierów skrzętnie go potwierdzały.
Nie mniej teorii spiskowych było wiele i trudno się nie dziwić wątpliwościom, skoro:
- układ konstrukcyjny wież składał się z trzonu z 47 słupami o znacznie większej sztywności i obwodowych słupów dowiązanych do trzonu kratowymi dźwigarami stropu,
- to w wyniku utraty stężenia dźwigarami zewnętrzne slupy miały ulec zniszczeniu, jednak postać katastrofy to tzw uwał płaski, charakterystyczny dla celowych, wybuchowych wyburzeń (w podanej wersji budynek winien wyglądać jak choinka), co więcej dla obu obiektów taki sam, choć uderzenia następowały w różnej orientacji i na różnej wysokości budynków,
- nie wszędzie oddziaływanie pożaru było jednakowe, jednak katastrofa była jednoczesna,
- podobno podczas usuwania ruin wież natrafiano na ciekły metal, choć temperatura spalania nafty lotniczej jest niższa od temperatury topnienia stali (te informacje były w filmie "Zeitgeist" jako poparcie teorii o użyciu ładunków termitu),
- zawaleniu uległy również obiekty WCT nie uderzone przez samoloty, ani nie przygniecione przez gruzy dwóch wież,
- w budynkach prowadzono wymianę zabezpieczeń ppoż z natrysku cementowo-azbestowego na bardziej współczesne i w okresie poprzedzającym katastrofę przebywały tam ekipy budowlane (w taki sposób dokonano zamachu na prezydenta Czeczeni Kadyrowa, umieszczając ładunki wybuchowe na stadionie podczas jego remontu).
Przytaczam te uwagi, gdyż jestem z zawodu inżynierem budownictwa, a po specjalności wojskowej saperem. Dla mnie oficjalne wyjaśnienie, w ujawnionym zakresie argumentów nie jest wystarczające.
w przypadku WTC to są ewentualne możliwości lub brak uzasadnienia czegoś co miało miejsce.
W przypadku Smoleńska jest inaczej. Jeżeliby w przypadku WTC były analogiczne podejście, to propagowane byłyby np. teorie, że
- samoloty były, ale przeleciały obok wież, które zawaliły się ponieważ były wybuchy
- z tysiąca strażaków biorących udział w akcji znaleziono takiego, któremu się zmarło po tym wydarzeniu i twierdziło, że zabito go bo znał prawdę, którą sami objawiamy
- wszelkie zapisy z wydarzenia przeczące lansowanej propagandzie, tak naprawdę świadczyłyby o prawdzie tego co twierdzimy, bo przecież ktoś je sfałszował, a skoro sfałszował, to musiał mieć powody
Akurat był w USA przypadek twórcy teorii spiskowej, który nagle wszystko odszczekał i znikł z życia publicznego. Sugerowano, że odwiedzili go "smutni panowie" i przedstawili "propozycję nie do odrzucenia".
" - wszelkie zapisy z wydarzenia przeczące lansowanej propagandzie, tak naprawdę świadczyłyby o prawdzie tego co twierdzimy, bo przecież ktoś je sfałszował, a skoro sfałszował, to musiał mieć powody"
Historia zna przykłady takiego działania.
W czasach starożytnych choćby kształtowanie jednolitej doktryny chrześcijańskiej poprzez ustalenie kanonicznych pism i fizyczne zniszczenie odbiegających od nich. Odnajdywane przez archeologów, ukryte w swoim czasie papirusy i pergaminy ujawniają nie tylko odmienne interpretacje, ale nawet fakty.
Podobnie uważany za lekkiego wariata Wiktor Suworow, lansujący teorię "Planu Burza", bazuje na dowodach poszlakowych. Nie odnaleziono dotąd rozkazów wyprzedzającego ataku ZSRR na Niemców około 7.07.1941. Jednak jest przypadek choćby znanego zdjęcia Stalina z Jeżowem, z którego ten drugi "wyparował", by publikować je dalej. Wiadomo również, że Chruszczow w czasie swoich rządów zdołał nakazać zniszczenie lub zmianę treści dokumentów, pokazujących go jako decydującego o zbrodniach systemu.
Każda władza ulega pokusie kreowania prawdy. Od formy łagodnej, w postaci tworzenia sklejonych ze sobą faktów i interpretacji, co manipuluje odbiorcą, poprzez zatajanie niewygodnych części informacji, po ewidentne kłamstwo. Wieloletnie utajnianie archiwów często powoduje odejście kłamstwa w niepamięć.
Znamy choćby historię prowokacji gliwickiej, mającej dać propagandzie goebbelsowskiej argumenty za koniecznością wojny z Polską.
Ale kto pamięta "mobilne laboratoria broni masowego rażenia", o których mówił Colin Powell uzasadniając inwazję na Irak. Zwycięzców się bowiem nie osądza.