Jarosław Kaczyński ponoć wyszedł w połowie z pokazu Smoleńska ze słowami "to nie tak było". Dystrybutor wstrzymał promocje i myśli co dalej
Wiedział co mówi, przecież przebieg rozmowy telefonicznej braci był inny. Ujawnienie właściwej wersji rozmowy dałby pełniejszy obraz zdarzenia.
Wtedy wyjdzie na mównicę, pomacha stenogramem rozmowy i powie "to fałszywka". I nikt nie ośmieli się zaprzeczyć...
Biorąc pod uwagę, na co może sobie pozwolić wobec J.K., to pewnie ma na niego jakieś kwity z czasów szefowania MSW...
Niestety z dotychczasowej już ponad rocznej praktyki wynika, że PiS nie ma żadnego problemu, aby oznajmiać nieprawdę jako prawdę.
Potraktowali "1984" jako instruktaż.
"Pewnie przynajmniej z dziesięć osób pracowało teraz nad konkurencyjnymi wersjami tego, co naprawdę powiedział Wielki Brat. I już wkrótce jakaś tęga głowa z Wewnętrznej Partii wyselekcjonuje jedną z nich, zredaguje, po czym wprawi w ruch zawiły proces wnoszenia niezbędnych poprawek do reszty dokumentacji, aż w końcu wybrane kłamstwo wejdzie do archiwów i stanie się prawdą."
Instruktaż przeczytał też pewien tutejszy forumowicz. Nie będę podawał nicku, bo pokrętność jego wypowiedzi aż bije po oczach.