Z uwagi że Polska kinematografia raczej nie ma wielkiego dorobku w kinie sci-fi (no może poza klasyczną wręcz Seksmisją), cieszy że jednak p. Krauze zdecydował się na, mimo wszystko, dość odważną decyzję, jako że mało ma doświadczenia z tym gatunkiem filmowym.
Jak drodzy forumowicze myślą - czy film dorówna klasykom gatunku, czy jednak p. Krauze spali się na swoim braku doświadczenia?
Obawiam się, że miałeś na myśli jednak political-fiction. A były takie np. "Vaterland" z Rutgerem Hauerem, gdzie Hitler wygrał II wojnę i mieliśmy obraz niemal zwykłego państwa z SS jako policją. Do tego gatunku należałoby też zaliczyć film z 2009 r. "Generał - zamach na Gibraltarze", gdzie posunięto się do pokazania zabójstwa Sikorskiego jeszcze przed startem. Jednak dotyczyło to wydarzeń sprzed prawie 70 lat, bez wpływu na bieżącą politykę i ze świadomością widza, że to jest hipoteza.
Gdyby A.Krauze poszedł choćby drogą Pasikowskiego w "Jacku Strongu" i nakręcił film stricte sensacyjny, gdzie dopuszczalne jest własne spojrzenie lub selektywne podejście do"legendy". Niestety reżyser "Smoleńska" działa w poczuciu misji rekonstrukcji prawdziwych wydarzeń opartych na "sprawdzonych informacjach". Smaczku dodaje też deklaracja, że jest to jego ostatni film i przechodzi na emeryturę. Nietrudno zgadnąć, że chce "Smoleńskiem" wejść do historii...