Wg danych Policji na 87 miesięcznicy było 2,000 uczestników, 2.300 policjantów i 2.500 kontrmanifestantów. Kto za to płaci? "Pan płaci, pani płaci, społeczeństwo płaci".
"16 października ub. r. w Łodzi odbywały się pierwsze od dawna derby, czyli mecz lokalnych drużyn piłkarskich: ŁKS i Widzewa. Od lat już tułają się po niższych ligach. Kibice Widzewa nie zostali wpuszczeni na stadion. W stronę policjantów rzucali butelki, kamienie, puszki z piwem. Zatrzymano 30 osób! Porządek zaprowadzało 1690 policjantów, a akcja kosztowała 408,7 tys. zł. "
w ramach nieuczciwej walki PISu z opozycją pojawił się pomysł, aby kosztami obciążać manifestujących ze strony opozycji. Doszło już do tego, że policja zatrzymuje osoby wykrzykujące "Lech Wałęsa", a nie zwraca uwagi na osoby wykrzykujące w tym samym czasie "Bolek".
Przytaczałem cytat o kibolskiej zadymie, bo pokazuje że na faktycznie agresywnych ludzi potrzeba mniej policjantów. Nawet było mniej zatrzymań, choć rzucanie przedmiotami w policję nie jest już wykroczeniem, jak rzekome wulgarne słownictwo wobec "miesięczników". A tak w ogóle, to działania wobec marszy smoleńskich są nieświadomym ich wsparciem, bo dowodzą "twardemu elektoratowi" istnienia spisku postkomuchów/masonów/TVN/Wyborczej/twórców kondominium/cyklistów/obrońców przyrody/wegetarian/zabójców nienarodzonych/wrogów Matki Kościoła/putinowców.
Może kontrmanifestacje widzi w ten sposób twardy elektorat PiS-u. Rozsądnie myślące osoby widzą jednak w tym protest przeciwko bezprawnemu ograniczaniu wolności wypowiedzi opozycji oraz grupom krytycznie nastawionym do tego co wyprawia PiS.
A ilu jest tych rozsądnie myślących? Okłamuje społeczeństwo nie tylko partia rządząca, ale też politycy opozycji. Ostatnia spontaniczna demonstracja w obronie SN została przez nich zawłaszczona. Deklaracje polityków o wspólnym działaniu to hipokryzja. Poprzednia władza marzy o wejściu w buty obecnej i rządzeniu z wykorzystaniem wszystkich "udogodnień" ostatnich dwóch lat, oraz oczywiście o pożarciu na przystawkę ".N". A "obrotowe" PSL, jeżeli następnym razem komukolwiek zabraknie posłów wejdzie z nim w koalicję, porzucając wcześniejsze obietnice (socjaldemokracja, hadecja, co to za różnica jak dają posady).
"Widzę ciemność...".
dodam do tego opisu to, że Sejm został otoczony przez policję i ustawiono działka wodne, a nawet straż marszałkowska została przez nią uzupełniona. Myślałem, że policja ma postępować według prawa, a widzę, że ma bronić bezprawia ustanawianego przez PiS.
"Widzę ciemność...".
A co myśli taki przeciętny policjant? Taka praca? Obawiam się, że z czasem będzie tak jak za komuny - szkolenie polityczne przed akcją, pokazujące kto jest wrogiem. Moja ciotka miała sąsiada milicjanta. 13 grudnia 1981 rano jego zona prosiła o przechowanie dzieci, bo "oni" przyjdą ich wymordować. Tak władza budowała lojalność mundurowych, budząc lęk o najbliższych i nienawiść wobec tych "onych", czyli praktycznie reszty społeczeństwa.
Z ostatniej chwili: brak odpowiedniej ilości chętnych do służby w Policji. Na jednego przychodzącego do pracy jest trzech z niej rezygnujących. Jedną z przyczyn jest polityczne uwikłanie Policji. Mam deja vu - za realnego socjalizmu milicja przestała być szanowana po tym samym. A po 1989 długo trwało, aż nowa służba zyskała zaufanie społeczeństwa.
Może więc ograniczenie się do pilnowania pomnika smoleńskiego przez 6-ciu policjantów non-stop pomoże w brakach kadrowych?
Z ostatniej chwili: serial smoleński ma się zakończyć po 96 odcinku. W finałowym odcinku przewidywane jest rozwiązanie wszystkich wątków. Być może do rezygnacji z IX sezonu przyczynił się spadek oglądalności. Producent chce jednak upamiętnić serial po wsze czasy w spiżu.
obawiam się bardziej czego innego jako efektu zakończenia serialu smoleńskiego. Kaczyński zapowiada, że kończąc serial smoleński zostanie "ujawniona prawda". PiS wprowadzi ustawę ( z czym nie będzie miał problemu), że osoby kandydujące do czegokolwiek nie mogą być postawione w stan oskarżenia i tym sposobem wytnie z wyborów dowolną osobę z opozycji. Prokuratura uzależniona od PiS-u kierując się "ujawnioną prawdą" będzie w ramach potrzeby stawiać w stan oskarżenia osoby z opozycji pod byle fałszywym pretekstem, a najwyżej po wyborach wina nie zostanie udowodniona.
Można też ustawą wprowadzić obowiązek wiary w określoną wersję wydarzeń historycznych. Jest tak w Turcji, gdzie kwestionowanie wykładni rewolucji młodotureckiej, zawartej w czterodniowym przemówieniu Kemala Mustafy Paszy, grozi odpowiedzialnością karną. Dotyczy to także badań naukowych. Jednym słowem koniec, kropka, stempelek.
Rozporządzenie ministerstwa edukacji zatytułowane „O godny wygląd naszych klas”:
„W centralnym punkcie winien wisieć krzyż będący oznaką naszego przywiązania do tradycji i religii chrześcijańskiej z którą niezmiennie i na trwałe związane są losy narodu polskiego.(…) Niżej po lewej stronie umieszczone powinno być godło Polski, biały orzeł w koronie na czerwonym tle, zaś po stronie prawej portret przywódcy partii, która czyni nieznane dotąd w historii wysiłki, by nasz kraj w pełni odzyskał niepodległość, oraz szacunek innych a Polakom żeby się żyło dostatniej”.
W rozporządzeniu są też inne zapisy drobiazgowo regulujące to co na ścianie może wisieć a co absolutnie wisieć nie powinno. I tak wisieć może gazetka szkolna „dokumentująca najważniejsze momenty z życia klasy, oraz sukcesy kraju będące efektem dobrej zmiany”.
Pod żadnym pozorem na ścianach klas nie powinno się eksponować „jakichkolwiek materiałów propagandowych czy znaków organizacji feministycznych, LGTB czy też materiały promujące agresywny w swej istocie ekologizm”.
Mam tyle lat, że pamiętam wiszące pod orłem (bez korony) portrety Edwarda Ochaba - Przewodniczącego Rady Państwa (odpowiednik obecnego prezydenta) i Józefa Cyrankiewicza - premiera. Nie wisiały w klasach portrety Władysława Gomółki, choć PZPR była obecna w konstytucji PRL-u. Nawet komuniści nie byli tak bezczelni. A rozpisywanie się o sukcesach "dobrej zmiany" pachnie epoką gierkowską. Przeżywam deja vu do kwadratu.
Co za wstyd powinien być Gomułka, bo Gomółka to renesansowy muzyk.
Po przemyśleniu dyrektywy wystroju klasy nasuwa się interpretacja symboliki. Krzyż nad godłem (nadrzędność prawa boskiego nad stanowionym), "szeregowy poseł" na równi z godłem (jak za Ludwika XIV "państwo to ja").
Stracił stanowisko ministra obrony narodowej, ale jest przewodniczącym podkomisji smoleńskiej. Jeszcze za wcześnie o to by się martwić.
Czyli znów naruszono prawo, bo jest posłem, a stanowisko przewodniczącego jest w interpretacji prawników "zatrudnieniem w administracji rządowej".
W mojej opinii A.M. postawiono w niełatwej sytuacji, bo oczekiwane jest "wyjaśnienie", lub stwierdzenie że nie da się wyjaśnić, już za 14 tygodni. Ta nominacja może być zamierzonym doprowadzeniem do kresu kariery. Wpływy były potężne, ambicja jeszcze większa, stąd obecny upadek bolesny. A może to jeszcze nie być końcem upokorzenia, bo ewentualne "dowody zamachu" będą musiały stawić czoła naukowej weryfikacji. Winny niepowodzenia będzie tylko jeden, bo władza musi zachować twarz.
W przypadku PiS-owej propagandy naukowość weryfikacji nie ma jakiegoś znaczenia. "Dowody zamachu" muszą dobrze wyglądać, a nie konieczne być zgodne z wiedzą i faktami.
No właśnie nie do końca. Jak najłatwiej zatopić A.M.? Pozwolić mu na nieograniczony czasowo występ przy okazji rozliczenia efektów pracy podkomisji. Wtedy nawet najgorliwsi zwolennicy teorii spiskowej zauważą, że niewiele ma do powiedzenia, poza tradycyjną watą słowną. A stał się dla partii rządzącej balastem wizerunkowym. Mit smoleński już nie jest tak nośny jako czynnik spajający wyborców, więc czas na pójście do przodu. Świadczy o tym choćby wojna o nazwy ulic L.K.
No i wykrakałem z tą Turcją. Nowelizacja ustawy o IPN-ie daje te same możliwości. Co więcej, jeżeli władza przyklepie teorię o zamachu, to na podstawie tej samej ustawy będzie można... Brrr...
Ustawa o IPN-ie została stworzona na potrzeby polityki wewnętrznej, aby uzyskać popularność w narodzie, a nie dla potrzeb zewnętrznych. Tak mi sie wydaje
Chodziło mi o przytoczone wcześniej przepisy tureckiego prawa odnośnie oceny rewolucji młodotureckiej i Ataturka. Tam nie wolno nawet prowadzić badań naukowych na ten temat. Jest wykładnia obowiązująca - stąd skojarzenie. A swoja drogą przypomina to też wyznanie wiary - kanon, w który katolik ma obowiązek wierzyć, albo stawia się poza Kościołem.
A po co ta ustawa o zgromadzeniach cyklicznych pisana na kolanie? Po co twierdzenia, że marsze są "uroczystościami religijnymi", czego nie potwierdzają przedstawiciele Kościoła? Za wczesnego Bieruta pochody pierwszomajowe były połączone z mszą polową, czy też były to "uroczystości religijne"?
Pytania można by mnożyć, ale chodzi o politykę, narzucenie swojego punktu widzenia i zawłaszczenie przestrzeni publicznej na wyłączność. Gdyby uroczystości były bez zadęcia medialnego i wiązały się np ze składaniem kwiatów na grobach ofiar katastrofy, to zasługiwałyby na większy szacunek.
Bo mam taki kaprys żeby sobie manifestować. Władzy PiS (przestępczej) nic do tego.
Oj, władzy manifestacje są potrzebne. Gdy są duże, to przez odpowiednie ustawienie kamery można przygotować do "narodowej tv" newsa o braku poparcia. Kiedy po jakimś czasie ustają, to można odtrąbić sukces. Nawet jeśli obywatele trwają w uporze, to można zawsze przypisywać im zagraniczną inspirację i finansowanie. Bo to jest niezbędne przy budowaniu propagandowego syndromu oblężonej twierdzy.