Niestety nie da się filmu ocenić jedynie przez pryzmat niedoskonałości produktu. Reżyser twierdził, że podjął decyzję o nakręceniu filmu, "aby pokazać, co naprawdę wydarzyło się w Siewiernym, bazując na sprawdzonych informacjach". Poprzez wplecenie materiałów archiwalnych stworzył pozory paradokumentu, przetykając go dosłownie pokazanymi wizualizacjami teorii o wybuchach, że nie wspomnę o skrytobójstwach i sugestii spisku pomiędzy panami P. i T. Narracja filmu odzwierciedla też wiarę w wybitność ówczesnego Prezydenta i zemstę za jego "wyzwoleńczą misję" szkodzącą interesom imperialnym Rosji. Cel osiągnięto pospołu z działalnością Antoniego M. i kierowanych przez niego rzekomo naukowych organów. Dokonano destrukcji zaufania do organów państwa zajmujących się śledztwem w sprawie katastrofy i wyryto wielki rów poprzez społeczeństwo, dzieląc na "nas" i "nie nas".

To co się stało w Smoleńsku nazywa się w terminologii lotniczej CFIT - Controlled Flight Into Terrain. Czyli kontrolowany lot ku ziemi. Polega to na tym, ze sprawny, będący pod pełną kontrolą pilotów samolot rozbija się o ziemię. I nie ma żadnych dowodów na to, że stało się tam coś innego. Podnoszenie narracji "co tak naprawdę się stało" sugeruje, że nie ma wyjaśnienia. A ono jest. Tylko niektóre środowiska najpierw miały tezę a potem szukały do niej faktów, nie mogą się z tym wyjaśnieniem pogodzić.

"Podnoszenie narracji "co tak naprawdę się stało" sugeruje, że nie ma wyjaśnienia."
Drążących wciąż temat może spotkać niemiła niespodzianka, gdy Amerykanie (którzy podsłuchują wszystko i wszystkich) opublikują rozmowy prowadzone z pokładu prezydenckiego samolotu. Jakieś nagrania mają też Szwedzi i strona polska ich nie chciała za "złej władzy", ta "dobra" je wzięła i co? Nic właśnie, bo ich nie opublikowano, co też daje do myślenia.

Być może jakieś prywatne sprawy. Ale to zasadniczo nie ma znaczenia. Piloci zignorowali procedury, nie mieli ważnych uprawnień na pilotowanie tego samolotu, w dodatku ciągłe wycieczki do kabiny pilotów ich rozpraszały. Poskutkowało to tym, że zaszli za nisko i się rozbili. Ta sławna brzoza nie jest przyczyną wypadku. To już jest początek wypadku.

Chodziło o to, że "prywatne sprawy" zawierały ponoć ponaglenie do lądowania. Plotka ta była powtarzana wielokrotnie i nie wiadomo jakie jest źródło. Niestety jest prawdopodobna ze względu na to, który z braci dominował.

Zgadza się brzoza to skutek nie przyczyna jak sam widzisz temat czy piloci wykonali lot prawidłowo od strony która tworzy i opowiada teorie spiskowe nie jest poruszany dzieje się tak nie bez powodu. Ci twórcy wiedzą, że piloci popełnili błędy staraja się je zatuszować

Mitologizowanie katastrofy komunikacyjnej z jednej strony ma nadać sens śmierci wielu osób (choć tak naprawdę tylko jednej), z drugiej tworzyć spoiwo dla zwolenników. Bo emocje sprzedają się najlepiej, prawda kiepsko. Zwłaszcza, gdyby nie udało się dalej zaprzeczać naciskom na pilotów, aby lądowali.