PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=650957}
2,3 51 tys. ocen
2,3 10 1 51073
1,3 34 krytyków
Smoleńsk
powrót do forum filmu Smoleńsk

Wybieram się na premierę wraz z żoną i synem w ten weekend. Oczywiście opiszę film po obejrzeniu. Chcę zaznaczyć, że już samo poruszenie tego bardzo ważnego dla co najmniej 1/3 społeczeństwa tematu jest kamieniem milowym. Sam jestem pełen wątpliwości co do ostatecznej przyczyny tej narodowej tragedii i wiem, że film ich nie rozwiewa. Natomiast ukazuje on inną, smutną prawdę - mianowicie tego jak wobec byłego śp. Prof. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego bliskich działał tzw. przemysł pogardy wystosowany przez były obóz rządzący i tzw. mainstream. Ukazany jest schemat zakłamywania i przeinaczania faktów, które zastąpić miały w opinii publicznej tzw. "Fakty medialne", będące na rękę mateczce Rosji.

Ja jestem daleki od tezy zamachu (nie wykluczam zupełnie), natomiast twierdzę wobec znanych mi faktów, że przy organizacji wizyty Pana Prezydenty i reszty delegatów nastąpiło wiele niedociągnięć, które mogły przyczynić się do tej katastrofy i osoby odpowiedzialne za nie - winny odpowiedzieć i ponieść konsekwencje.

Swir

Z tym wyjątkiem że film jednoznacznie stawia tezę zamachu .Zastanawiam się na kogo ? Przeciez oprócz Prezydenta leciało ponad 80 osób ważnych dla poskiego państwa.Moze byl zamach tyle ze nie na prezydenta a na kogoś zupełnie innego ?

Swir

Prezydentowi RP należy się szacunek z racji pełnionego urzędu, jedynego tak ważnego, obsadzanego w wyniku wyborów bezpośrednich (poza Jaruzelskim wybranym przez Zgromadzenie Narodowe). Bo to namacalna wola Narodu i każdy prezydent, nawet ten "nie nasz" ją reprezentuje. Dlaczego w czasie pełnienia urzędu można było poniżać Wałęsę, Kwaśniewskiego (reelekcja w pierwszej turze, ciekawe czy ktoś to powtórzy), czy Komorowskiego, a krytyka Lecha Kaczyńskiego jest zaraz "przemysłem nienawiści"? Nie mówię o komentowaniu wpadek, bo każdy je miał, tylko o negowaniu prezydenta z "wrogiego obozu". Opowieści o prześladowaniu L.K. to po prostu działanie mechanizmu przeniesienia. Przykładem kreowania wyjątkowości L.K. jest tytułomania z profesorem (tak, tak, to się pisze małą literą). Skoro był profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Gdańskiego, a to stanowisko, a nie tytuł naukowy, to poza uczelnią nie obowiązuje.