jakie bajki to zawiera. Pisanie faktów od nowa. Czyli będą sie głowić dlaczego samolot rozdrobnił w momencie jak aktorzy będą stać na miejscu katastrofy pełnym drzew czy będą patrzeć na zdjęcia satelitarne z połacią lasu. Filmy dla głuptasów się kręci tak jak antoś dla głuptasów dawał występy ze swoim zespołem pseudospecjalistów nie mających żadnych kwalifikacji w badaniu katastrof. Czy też dla głuptasów wierzących w bomby od tego zespołu w którym specjalista od bomb też się nie zjawił.
Obawiam się "efektu Jack'a Strong'a". Najmniej prawdopodobne domysły, gdy przyjmują kształt obrazu w filmie, zapadają w pamięć i nie jest istotna prawda (tak jak teza o "tym, co w pojedynkę pokonał imperium zła" nie wymaga dowodów). A tu jeszcze będą spędy szkolne, jak w przypadku "J.S.", a potem tematy prac semestralnych. Uczeń będzie musiał dla dobrej oceny podzielać opinię głoszoną w ramach "polityki historycznej" aktualnej władzy. Opowieściami o "najlepszym prezydencie", "zamachu" i innymi pomysłami partii rządzącej będzie kształtowane młode pokolenie. A przecież w domu przynajmniej część uczniów usłyszy od rodziców odmienną wersję i otrzyma naukę o "nie wychylaniu się" dla własnego bezpieczeństwa. Taka dwoistość wychowania jako żywo przypomina PRL.