Ten film przejdzie do historii.Dlaczego? bo filmy o różnych faktach są najlepsze wtedy gdy są świeżo w pamięci.To coś jsk.Zakazane piosenki czy Człowiek z żelaza.Ten wymaga jednak większej odwagi od reżysera,scenarzystów i chwała im za to.Bardzo ciekawy ,przeżyłam deja vu.
Deja vu?????? Byłaś na pokładzie tupolewa? Jesteś jedną z tych mitycznych trzech osób co to przeżyły katastrofę? A nie sorry, przecież Ruskie ich dobili.
To jakie deja vu?
Masz rację, że filmy o faktach są najlepsze ale powiedz proszę co wspólnego z faktami ma wybuch na pokładzie samolotu?
I błagam nie mieszaj Człowieka z żelaza do arcydzieł takich jak Triumf Woli czy Smoleńsk. Nie można porównywać Arcydzieła do filmów pisanych na zamówienie ludzi, którym się wydaje, że są wielcy i nieomylni. Rzesza Hitlera przetrwała 12 lat. Jarosławowi tyle nie wróżę.
Wiesz w tym filmie, który wywarł na Tobie takie wrażenie padają słowa - prawdę znają Amerykanie i może służby innych Państw a fakt, że do tej pory milczą może oznaczać, że prawda nas przerazi. Mnie nie przerazi ale wyznawców teorii spiskowych zaboli.
Rozdziel strefy.
1. Lot do momentu komendy "Odchodzimy" i reszta filmu w zasadzie cała - faktografia.
2. Lot po komendzie "odchodzimy" - autorska wizja.
2. Skoro nie walnęło w brzozę ( a nie walnęło) więc zostają wybuchy. No bo co?
skoro nie było wybuchów (bo nie było - komisja Millera to stwierdziła jednoznacznie) to nie było.
Samolot uderzył skrzydłem w brzozę co było początkiem końca. To też zostało potwierdzone przez Komisję Millera.
Są jakieś inne fakty poza przedstawionymi przez komisję Millera?
Po komendzie to już była brzoza a z tego co mówi Krauze to ta wizja tak nie do końca autorska.
Piszesz, że nie walnęło w brzozę. Zakładam, że skrót myślowy od skrzydło. Na jakiej podstawie tak uważasz? Ktoś to udowodnił?
Komisja Millera stwierdziła, że jak walnęło to urwało.
Nie ma modelu walnięcia w brzozę: z jednej strony dobrze by było, gdyby skrzydło przeszło przez brzozę i się odłamało kawałek dalej. Z drugiej by wypadało, żeby brzoza przetrzymała skrzydło i się złamała sama po chwili.
Fragmenty samolotu wbite od tyłu mogły tak utkwić w sposób jaki?
nie końca rozumiem kontekst bo tak trochę jak Yoda mówisz :)
Pytasz w jaki sposób fragmenty skrzydła znalazły się w miejscu, w którym teoretycznie nie było kontaktu skrzydła z brzozą?
Brzoza była nadłamana, bodajże 6 metrów nad ziemią. Nie ma jak tego przysymulować. Można się śmiać z komisji Macierewicza, gdy kołatał się pomysł zderzenia samolotu z samochodem wiozącym brzozą ale w mojej opinii, w zalewie mało trafionych koncepcji, ta akurat była jakimś pomysłem.
Problem w naprężeniach skrzydła, bo inne są w samolocie jadącym po pasie lotniska a inne w samolocie będącym w locie. Miller albo Lasek wskazywali, że musiałoby to być pod kątem wznoszącym bodajże 12 stopni (bo była próba odejścia) i nie ma jak tego odtworzyć, o prędkości nie wspominając.
Problem również w tym, że po co taki eksperyment. Ja nie potrzebuję eksperymentów, żeby uznać, że katastrofę zbadał pierwszy w tym kraju, garnitur ludzi znających się na katastrofach lotniczych. Jeżeli komisja fachowców, po przebadaniu wszystkich okoliczności, które przebadać mogła, stwierdza, że brzoza zapoczątkowała defragmentację samolotu to ja osobiście nie mam powodu by mieć inne zdanie. Komisja Macierewicza, poza pomówieniami i zdaniami wyrwanymi z kontekstu (jak ostatnia rewelacja, że Polacy w sierpniu 2010 nie mieli dostępu do wraku), w żadnym punkcie, nie jest w stanie wykazać nieprawidłowości w raporcie Millera.
Jeżeli ktoś wierzy w zamach to nawet jeżeli eksperyment wskaże, że brzoza uszkodzi skrzydło to przecież były inne warunki więc nie można wyników uznać za wiarygodny.
Do mnie mędrca szkiełko i oko silniej mówi niż czucie i wiara.
Powtarzanie fejkow o samochodzie i brzozie niezbyt dobrze świadczy o krytycznym umyśle.
Dokładnie chodzi o to, o czym napisałem. Owe kawałki mogły zostać po samolocie lecacym w drugą stronę.
Przecież to nie jest "fejk" - szef podkomisji Wacław Berczyński potwierdził, iż taki pomysł był rozważany, acz poniechany za względu na wysokie koszty finansowe, materialne oraz ryzyko towarzyszące temu "eksperymentowi". O walorach groteskowych się nie zająknął.
Widzisz Eustachy, początkowo także wziąłem to za żart. Znasz mój stosunek do całej sprawy, a mimo to nie dowierzałem, iż ktoś mógł takie bzdury wygłaszać na poważnie - śp. Leslie Nielsen mógłby mieć z tym problemy w szczycie swojej aktorskiej formy.
Mam daleko idące podejrzenie, że na serio ten temat dyskutowano jedynie w ww. podkomisji. Nie spotkałem nikogo, kto zareagowałby na te wieści w stylu "o, to super pomysł! dlaczego nikt na to wcześniej nie wpadł?".
Powoli musisz budzić się ze złudzeń i śmiało otworzyć oczy na to, z czym masz do czynienia. Tak po męsku.
Trzymaj się