... co nie znaczy że jest filmem złym. Clint Eastwood ma talent do opowiadania ciekawych historii w sposób przejmujący, w tym jednak wypadku stworzono nieco płaski obraz. Niby jest głębia, mamy amerykańskiego kowboja który chce walczyć za gwieździsty sztandar. Mamy spektakularne sceny walki na obcym terenie, robiącą ogromne wrażenie walkę o przeżycie w trakcie burzy piaskowej. Skąd zatem niedosyt? Może stąd że sceny nie mają takiego rozmachu jak "Helikopter w ogniu" czy uczucia zaszczucia jak w "Hurt Locker" gdzie za każdym rogiem domu czy zamkniętymi drzwiami może się czaić ktoś z karabinem. Zaszczucia i śmierci mogącej przyjść w każdej chwili. W "Snajperze" również giną ludzie, ale to w dużej mierze anonimowe postacie i nie wstrząsa to nami tak jak powinno (brak więzi z bohaterami). Na szczęście film uniknął szaleństwa jakie towarzyszyło wymianie ognia w "Ocalonym", czy dłużyzn jakie towarzyszyły podczas oglądania "Wroga numer jeden". Ale jak mówię, miałem niedosyt. Weźmy chociażby motyw walki dwóch snajperów, aż się prosiło by zaczerpnąć tu to co najlepsze z "Wroga u bram". Po trajlerze dużo sobie po tym filmie obiecywałem. Myślałem że znów poczuję piach, krew i strach. A dostałem pomnik wystawiony kowbojowi z karabinem snajperskim. Książki nie czytałem i nie wiem kiedy (jeżeli w ogóle) przeczytam. Pozdrawiam!
Zgadzam się w 100% z tym co napisał kolega, film dla nie Amerykanów taki sobie, przeciętny, a dla zawiedzionych obrazem Eastwooda polecam obejrzeć miniserial: Generation Kill: Czas wojny (2008), który jest takim GENIALNYM odzwierciedleniem wojny w Iraku, jak serial Kompania Braci jest GENIALNYM odzwierciedleniem (amerykańskich) walk w czasie II wojny światowej.