Pierwsze minuty filmu zapowiadają naprawdę hardkorową jazdę gdy kilkoro hipisek toruruje swoją koleżankę. Niestety przez resztę filmu zapominamyże to horror ale za to cieszymy oko skąpo odzianymi ślicznymi aktoreczkami w licznych scenach erotycznych. Gdy komuś to nie wystarczy i uzna film za nudny ostatnie 5 minut zrekompensuje mu z nawiązką stracony czas sceną już chyba kultową przedstawiającą... a zresztą zobaczcie sami.
No nie powiedziałbym że nic się nie dzieje... Tu non stop kogoś mordują, scen erotycznych trochę jest, ale scen zabójstw znacznie więcej. W zasadzie to też się robi nudne po pewnym czasie, a całość i tak się kupy nie trzyma. Ostatnia scena faktycznie cholernie mocna. Ogółem słabe 4/10 bo ma to dzieło swój specyficzny klimat, choć wieje od niego amatorszczyzną i marnym aktorstwem.
Cholernie mocna ?
Kpisz sobie ?
Dla mnie ona była, co najwyżej, cholernie śmieszna. Strasznie to wszystko sztuczne. Nikt się nie szarpie, nie krzyczy. Tylko cichutko pojękują i czekają na wyrwanie flaków. Oprócz tego, kilka litrów keczupu, który można by spożytkować o wiele lepiej i... smaczniej.
Będę bronił Lucky Luke'a, że ostatnia scena jest cholernie mocna. Jeśli chodzi o samą scene - super zrobiona realistycznie i cholernie ryje beret. Moim zdaniem jest to jedna z ciekawszych scen gore w filmie wogóle, scenę wspomnianą obejrzałem w zwolnionym tempie i nie wychwyciłem żadnego błędu.
Sam film to wyjątkowa lipa z wyjątkowym aktorstwem (TAK SŁABEGO CHYBA NIE WIDZIAŁEM) oraz debilną i nudną fabuła.
Film 1/10, scena gore 10/10 - i jak tu cholera ocenić całość?
Jeśli komuś ostatnia scena się podobała to odsyłam do Last House on Dead End Street. Ten film z podobnego okresu jest tym czym Snuff chciałby być :) Jest tam podobna scena ale za to dłuższa i lata świetlne lepsza pod każdym możliwym względem od tej z powyżej omawianego dzieła