Film przekazuje pewną ideę, podobnie jak próbowało to zrobić polskie Lejdis. To nie po prostu film, to film 'dla kobiet', zatem miał odwoływać się do ich pragnień i pozwalać identyfikować się z postaciami. Jak wyszło?
Film jako film, europejski. Ciasne kadry, duże zbliżenia, dobra charakteryzacja, szczegółowa dbałość o lokalizacje. Od razu widać że to francuskie kino.
Ale ten film to przesłanie, więc... no cóż, wg, autorów kobiety, to głupie, poddane niewolniczo swoim żądzom, odrażające istoty, nie umiejące nawiązać z nikim więzi, nie rozstające się z butelką alpagi. Wulgarne babochłopy, bez klasy snują się przez 1,5 godz. po kadrach, w poszukiwaniu pieniędzy i seksu. Widać, że nie domyte, zaszpachlowane ryczące 40stki, nie wyrosły emocjonalnie ponad wiek lat 13stu. W sumie dobry efekt - ale czy o to chodziło?
No cóż, jeśli tak wygląda ideał kobiety XIX w , to koniec naszej cywilizacji jest bliski.
Może to celowe przerysowanie, ale wtedy film powinien być dramatem, albo moralietem, ale nie komedią. To co obrzydliwe, nie jest śmieszne.