ohydne zsamczenie polskiego kina narzekał/a, że Amerykanie mają Sprawę Kramerów, a my
takie nieszczęścia jak Seksmisję i Tato. Już wtedy wiedziałem, że tych dwóch ostatnich filmów nie
zrozumiała, bo nie są szowinistyczno-męsko-świńskie. Teraz, po obejrzeniu Sprawy... stwierdzam,
że tego też nie, bo nie jest feministyczny. I równie dobry jak tamte.
W sumie "Baby są jakieś inne" to film wycelowany w facetów, ale oczywiście jest uznawany za niezwykle szowinistyczny.
Film może nie być feministyczny w tym sensie, że skupia się na mężczyźnie, a nie na kobiecie, ale zarazem przeczy sztywnemu podziałowi ról zdeterminowanemu przez płeć - w tym przypadku ojciec okazał się nie mniej zdolny do opieki nad dzieckiem - i pod tym względem jest jak najbardziej zgodny z ideologią feministyczną.
Odebrałam ten film inaczej. W tym przypadku ojciec okazał się nawet nie tyle, że zdolniejszy, ale po prostu zdolny do opieki nad dzieckiem w przeciwieństwie do matki, która poniosła klęskę. Nie dość, że zostawiła własne dziecko i zniknęła praktycznie z jego życia na 1,5 roku (?), o ile dobrze pamiętam, to jeszcze po przypomnieniu sobie po tym czasie, że ma syna, zrezygnowała z walki o niego. Ojciec był tym, który o swoim dziecku nie zapomniał, wytrwał, został z dzieckiem. Matka widocznie doszła do wniosku, że syn po jej zniknięciu już ustabilizował się na tyle u boku ojca, że lepiej nie burzyć mu znów świata, co jest dobrą decyzją, niemniej film ukazuje moim zdaniem upadek macierzyństwa (tego konkretnego)
Czy z zgodnie z ideologią feministyczną kobiety są więc gorszymi rodzicami od mężczyzn?