Ani warstwa wizualna ani dźwiękowa, które uważam za niezwykle ważne i które niewątpliwie są w tym filmie pierwszorzędne nie są w stanie przyćmić mojego zakłopotania. Odniosłem wrażenie, że „Stalker” jest apogeum myśli Tarkowskiego skierowanej na powiedzenie czegoś doniosłego. To samo wrażenie miałem już przy „Andriej Rublow” (chociaż to świetny film) i przy „Solaris”. Tarkowski kapitalnie posługiwał się intuicją, wrażeniami, poezją („Zwierciadło" jest tego kwintesencją). Kiedy tylko próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził. Uważam, że tak wielki rozdźwięk czyni z jego kina niełatwe w ocenie kuriozum. Można powiedzieć, że jest piękne i wspaniałe i równie dobrze, że po prostu głupie.
Wiesz, jest pewien problem. Ty jesteś człowiekiem rozumnym. Natomiast Tarkowski był rozumnym człowiekiem rozumnym. Może stąd zarzut: "Odniosłem wrażenie, że „Stalker” jest apogeum myśli Tarkowskiego skierowanej na powiedzenie czegoś doniosłego. [...] Kiedy tylko próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził". To łatwe do napisania, trudniejsze do udowodnienia. Bo gdybyś spróbował, zapewne okazałoby się, iż rozminąłeś się z tym kinem, gdyż zabrakło Ci na przykład wiedzy, itp. I cóż, wyszłoby zapewne na to, iż nie potrafisz w żaden sposób skonkretyzować, co też "doniosłego" usiłował powiedzieć reżyser, albo też zbanalizowałbyś to. Czyli nie on jest winien, lecz - Ty.
Faktem jest, iż jako intelektualista, Tarkowski często bredził. To zdarzało mu się jednak w "Dziennikach", a nie w filmach. Zatem cóż, obejrzyj raz jeszcze, pomyśl, albo najlepiej - poczytaj to, czym pasjonował się on i co stanowi fundament konstrukcji myślowej "Stalkera". Dopiero potem próbuj oceniać, czy powiodło mu się, czy też nie. Bo powieść Strugackich to jedynie krok wstępny...
Pozdrawiam.
Miło mi, że jesteś kolejną osobą chcącą rozmawiać o moim mózgu, co niewątpliwie dowodzi jego małych rozmiarów ale pozwolisz, że ominę ten jakże interesujący wątek.
Ty chcesz udowadniać film, dokładnie tak samo jak Tarkowski chciał go udowodnić, za pomocą swojej rozległej wiedzy. Tylko, że Tarkowski miał ku temu powód ponieważ to był jego film.
"Kiedy tylko próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził."
Temat "mózgowy" zacząłeś zatem sam, co powyższe zdanie potwierdza. I cóż - skończyło się na tym, iż nic nie masz w tym zakresie do napisania. Bo bez sensu jest cały fragment: "Ty chcesz udowadniać film, dokładnie tak samo jak Tarkowski chciał go udowodnić, za pomocą swojej rozległej wiedzy. Tylko, że Tarkowski miał ku temu powód ponieważ to był jego film".
Ja mówię, że twórca bredził, a nie, że bredzi mój rozmówca. Drobna różnica, którą jako znawca twórczości Tarkowskiego powinieneś wyczuć w mig.
Ja nie muszę wyjaśniać filmu ponieważ on jest wyjaśniony przez Tarkowskiego. Poza tym jego recenzenci napisali już sporo, w sposób całkiem merytoryczny, czego i gdzie należy szukać. Ty jedynie oczekujesz abym się pod tym podpisał. Wybacz, nie zrobię tego.
To co napisałem nie jest bez sensu tylko oznacza, że ja lub Ty nie mamy obowiązku „pojmowania” tego filmu. Nie domagaj się od kogoś aby „pojmował”. Tarkowski zrobił to za Ciebie i w tym właśnie tkwi jego porażka.
I nie musisz tak uparcie cytować. Zaufaj mi, ja wiem co napisałem pięć minut temu.
Nie gniewaj się, ale nijak nie potrafię Ci zaufać. Odnoszę wrażenie, iż Ty nie tylko nie rozumiesz, co napisałeś pięć minut temu, ale w ogóle nie rozumiesz tego, co piszesz. Twoim wypowiedziom daleko od precyzji myślowej. Jeżeli ja nie odnajduję w nich sensu, to znaczy, że są bez sensu. Dlatego dopraszam się o jakieś rozwinięcie, które czyniłoby zrozumiałym to, co zamierzasz zakomunikować – niestety, daremnie.
„Ja nie muszę wyjaśniać filmu ponieważ on jest wyjaśniony przez Tarkowskiego.”
Gdzie? Kiedy? I co to w ogóle znaczy? Tarkowski nie mógł się nawet zdecydować, czy utożsamia się ze Stalkerem, czy z Pisarzem, zatem twierdzenie, iż wyjaśnił własny film to jakieś nieporozumienie. Zresztą, jak wszystkie z Twoich dotychczasowych wpisów. Tylko że pozostałych zdań nie chce mi się komentować.
Ok. Wiem już z kim rozmawiam wiec odpowiadam w przestrzeń. Jestem pewny, że jak Ty nie odnajdujesz sensu to znaczy, że go nie ma. Jesteś przewrażliwionym na swoim punkcie jegomościem, który nie może powstrzymać się od ciągłych przytyków do czyjegoś rozumu.
Nie mogę być precyzyjny myślowo ponieważ rozmawiamy o filmie „Stalker”, który dotyka tematu wiary (jako idei, nie tylko wiary w Boga). Gdybym rozmawiał precyzyjnie, tak jak Ty starasz się to robić, utknąłbym na poziomie pytań o sens. I wpadałbym w pułapki w które Ty teraz wpadasz. „Tarkowski nie mógł się zdecydować”.. proszę Cię.
Tarkowski mówił dokładnie tak jak ja teraz mówię. Nie rozumiejąc mnie nie rozumiesz jego. Możesz podpierać się wiedzą, podobnie jak Tarkowski to robił, ale we wiedzy tej zawarty jest błąd. Wyższość Tarkowskiego nad Tobą polega na tym, że on to dostrzegał. Tak czy inaczej musiał zrobić ten film.. właśnie o tym. A to jest sytuacja ze wszechmiar trudna. Nie da się opowiedzieć o niej od tak. Trzeba przyjąć sposób w jaki się tego dokona.
Tarkowski wyjaśnił film robiąc go. Ten film jest o czymś a nie o niczym. Tu nie chodzi jednak o rozmowę o czym jest ten film tylko jaki on jest i jakim uczynił go reżyser.
I ja już odpowiedziałem na to pytanie. Albo, inaczej ujmując, wyraziłem swoją opinię, która pomimo Twoich usilnych starań nie zawiera się w słowie „bredził”.
Nie zrozumiesz mnie w tym roku wiec dla swojego spokoju ducha przestań próbować.
A tak poza tym to jest niezły film. Uwierz mi jeśli nie możesz zaufać.
"Tarkowski mówił dokładnie tak jak ja teraz mówię. Nie rozumiejąc mnie nie rozumiesz jego."
Tylko że ja dość dobrze rozumiem Tarkowskiego i jego film. Ciebie - nie rozumiem w żaden sposób. W tym, co piszesz, nie ma żadnego sensu i czas tego nie zmieni - w tym czy przyszłym roku, to bez znaczenia, nigdy nie będzie, gdyż są to wpisy pozbawione sensu.
Postawiłeś reżyserowi zarzut: "Kiedy tylko próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził". Ja to widzę natomiast tak - kiedy tylko próbujesz być myślicielem, spalasz się i po prostu bredzisz. A dyskusję podtrzymuję, gdyż nie potrafię pojąć, dlaczego w ogóle coś o tym filmie usiłowałeś napisać, skoro nie możesz być "precyzyjny myślowo"?
"Tarkowski wyjaśnił film robiąc go." A co to znowu za ekwilibrystyka? To trochę tak, jak: Mann wyjaśnił "Czarodziejską górę" pisząc ją. I tym podobne: X wyjaśnił Y pisząc/malując/komponując/reżyserując owo Y. Dalej bez sensu. ;-)
Ech, sami zawodowcy ostatnio się zabierają za "Stalkera".
Jeszcze jedno. Pomogę Ci.
Zdanie: "X wyjaśnił Y pisząc/malując/komponując/reżyserując owo Y" może posiadać sens tylko pod warunkiem, kiedy komunikuje: X napisał/namalował/skomponował/wyreżyserował Y a następnie wyjaśnił, co znaczy Y, które napisał/namalował/skomponował/wyreżyserował.
Innymi słowy, mamy do czynienia z dwoma czynnościami: twórczością artystyczną i dyskursywnym komentarzem do niej.
Napisałeś: ""Tarkowski wyjaśnił film robiąc go". Zatem ponawiam pytanie: Gdzie? Kiedy? Jak? Dla kogo? Itd.
Witam
Przyłączę się do rozmowy Panowie. Przyznam szczerze, że ja również nie rozumiem Twoich wypowiedzi homo_sapiens, ale uważam, że nie są pozbawione sensu, jednak w swoich wywodach używasz nadmiaru uogólnień lub skrótów myślowych. hmmm
,,Ja nie muszę wyjaśniać filmu ponieważ on jest wyjaśniony przez Tarkowskiego (...) To co napisałem nie jest bez sensu tylko oznacza, że ja lub Ty nie mamy obowiązku „pojmowania” tego filmu. Nie domagaj się od kogoś aby „pojmował”. Tarkowski zrobił to za Ciebie i w tym właśnie tkwi jego porażka''
Czyli z tego fragmentu twojej wypowiedzi wynika, że my ( widzowie ) nie możemy pojąc, zinterpretować, zrozumieć w pełni ,,Stalkera'' gdyż nie jesteśmy Tarkowskimi? Nie siedzimy w jego głowie więc nie mamy hmmmm wystarczających możliwości aby móc widzieć, rozumieć, pojmować ten film takim jakim widział go reżyser? Sugerujesz, że nawet nabyta wiedza z zakresu biografii reżysera itp. nie jest w stanie nam nic rozjaśnić gdyż ,,Stalkera'' może pojąc jedynie sam Tarkowski, ponieważ On go stworzył więc, poniósł porażkę, gdyż nikt inny go nie zrozumie tak jak On sam?
,,Nie mogę być precyzyjny myślowo ponieważ rozmawiamy o filmie „Stalker”, który dotyka tematu wiary (jako idei, nie tylko wiary w Boga). Gdybym rozmawiał precyzyjnie, tak jak Ty starasz się to robić, utknąłbym na poziomie pytań o sens. I wpadałbym w pułapki w które Ty teraz wpadasz.''
Tutaj próbujesz zasugerować, że marscorpio - tudzież każdy inny użytkownik próbujący drogą dedukcji zinterpretować ten film - wpada na zaporę gdyż dotykamy tematu ,,wiary'' jak to ująłeś. Czyli np. Jako ludzie możemy przyjąć, że Świat powstał z wielkiego wybuchu, ale możemy też wierzyć, że tak to sobie umyślił Bóg, i nikt nam tego nie udowodni, bo niby jak? To jest wiara i tyle. Ale przecież ,,Stalker'' to film, jest zamkniętą całością, możemy tutaj zaobserwować, ogarnąć i pojąć kwestie w nim poruszane gdyż są one przedstawione ( nawet jeżeli są głęboko zmetaforyzowane ). Gdyby w filmie reżyser pokazał mi coś takiego jak opisałem powyżej to nie miałbym problemów z klarownym odczytaniem jego myśli. ( aha czyli reżyser pokazał mi to, że możemy wierzyć, że Bóg stworzył Świat z wielkiego wybuchu ).
,,Możesz podpierać się wiedzą, podobnie jak Tarkowski to robił, ale we wiedzy tej zawarty jest błąd. Wyższość Tarkowskiego nad Tobą polega na tym, że on to dostrzegał.''
Tutaj jest ciekawy fragment, którego jednak kompletnie nie rozumiem. Czyli rozumieć to mamy jako: Pogląd, w którym obstajesz przy tym, że każdy poza Tarkowskim nie zrozumie tego filmu gdyż wykracza on poza wiedzę? Zarówno tą którą posiadamy o filmie i zaprezentowanych w nim motywach jak i tą wiedzę o samym Tarkowskim jako człowieku? Hmmmm o jakim błędzie mówisz?
,,Odniosłem wrażenie, że „Stalker” jest apogeum myśli Tarkowskiego skierowanej na powiedzenie czegoś doniosłego'' (...) ,,Tak czy inaczej musiał zrobić ten film.. właśnie o tym. A to jest sytuacja ze wszechmiar trudna. Nie da się opowiedzieć o niej od tak. Trzeba przyjąć sposób w jaki się tego dokona.''
Chodzi Ci o to, że Tarkowski chciał powiedzieć - poprzez swoje dzieło - widzowi coś czego sam nie pojmuje i czego nie da się wyjaśnić w żaden logiczny sposób? Ale zrobił to tak jak najlepiej potrafił i oto z niezrozumiałej myśli Tarkowskiego nawet dla niego samego powstał ,, Stalker ''?
Mam nadzieję, że przybliżysz swój tok myślenia konkretniej, aby ta dyskusja nabrała jakiegoś ogólnego punktu zaczepienia. Tak czy inaczej rozumiem twoje wypowiedzi tak jak je przedstawiłem... a może wcale nie rozumiem. Pozdrawiam
Mam wrażenie(nie mniej, to tylko wrażenie), że Autor tematu jest wrogo wobec nas nastawiony.
"Miło mi, że jesteś kolejną osobą chcącą rozmawiać o moim mózgu, co niewątpliwie dowodzi jego małych rozmiarów ale pozwolisz, że ominę ten jakże interesujący wątek(...)Ja mówię, że twórca bredził, a nie, że bredzi mój rozmówca. Drobna różnica, którą jako znawca twórczości Tarkowskiego powinieneś wyczuć w mig(..)Ok. Wiem już z kim rozmawiam wiec odpowiadam w przestrzeń. Jestem pewny, że jak Ty nie odnajdujesz sensu to znaczy, że go nie ma. Jesteś przewrażliwionym na swoim punkcie jegomościem, który nie może powstrzymać się od ciągłych przytyków do czyjegoś rozumu."
Jestem przekonany, że tego typu sarkastyczne wymądrzanie się nie charakteryzuje przyjaznej dyskusji. Raczej licytacje - "kto jest mądrzejszy".
Stąd też pewnie, zamiast zając się meritum, nie możemy przebić się przez barierę nieporozumień.
...oh, nie ma za co!
No i to jest mowa jaką niedźwiedzie lubią najbardziej.
Musisz mi wybaczyć, że nie będę mówiło o konkretach. Wyjaśnię tu jednak dlaczego. Zdaję się na wiedzę jaką „wszyscy mamy” i która jest w sposób obszerny przedstawiona w opracowaniach i recenzjach, na tym forum również. Żeby nikt nie miał wątpliwości ja się pod tą wiedzą podpisuję. W sensie, że ją posiadam.
Wiedzą jesteśmy w stanie zakasować każdego. Pytanie czy o to chodzi, żeby kogoś zakasowywać?
Z tego o czym piszę w żadnej mierze nie wynika, że my widzowie nie możemy pojąć o czym jest „Stalker”. Jak najbardziej możemy. Musimy jedynie pamiętać, że pojęcie czegoś nie jest równoznaczne z przyznaniem, że to coś jest wartościowe. W przeciwnym wypadku musielibyśmy pójść o krok dalej. Zostalibyśmy zobowiązani do bezdyskusyjnej akceptacji każdej wiedzy jaka istnieje.
Byłaby to paranoja, prawda?
W związku z tym, uznawanie, że wiedza zawarta w filmie „Stalker” wykracza poza opisywany przeze mnie i w tym momencie szablon jest bezzasadne.
I dalej.
„Problem w ocenie Stalkera” wynika z nachalności wiedzy (przyjmij mnie to mnie poznasz). Jak we wierze. Jeśli się z nią zgodzę zostanę uznany za „rozumięjącego”. Jeśli nie, narażę się w opinii „rozumiejących” na „nie rozumienie”. To jest właśnie powód, który uznałem za kluczowy do nie wypowiadania się konkretnie. Ośmieszyłbym się dokładnie tak jak ośmiesza się każdy próbujący opisać tą „symboliczną zagadkę”. Moje słowa byłyby bezcelowe tak samo jak bezcelowe jest tłumaczenie słów powiedzmy Chrystusa. Gdyby jakiś dziennikarz zapytał mnie, teoretycznego twórcę, dlaczego chwyciłem się w mojej twórczości za „Nowy Testament” zignorowałbym go w przeświadczeniu, że mam do czynienia z kretynem. Jak można pytać o coś takiego?
Błędem byłoby jednak twierdzenie, że widzowie są tutaj winni.
„Problem” tylko pośrednio tkwi w „wyznawcach”, domagających się akceptacji swojego „rozumienia”. Bezpośrednio bierze się on z myśli reżysera (błędu o który mnie pytasz). Tarkowski uległ pokusie tłumaczenia czegoś czego nie powinien tłumaczyć. Zrobił tak pomimo, że wydawał się mieć świadomość czym to grozi.
Powstał film ściśle intelektualny na temat pozarozumowy. On przez to niczego nie uczy, on przedkłada. Dlatego jest tak łakomym kąskiem dla każdego, kto jeśli tylko zechce odkryć wiedzę będzie mógł doznać „iluminacji”. Pseudofilozofia w postaci czystej. Gdyby to był mądry film, w dobrym tego słowa znaczeniu, byłby prosty jak konstrukcja cepa i przez to właśnie trudny.
„- A ty odkryjesz swe tajemnice.
- Nie mam tajemnic.
- Więc nic nie wiesz?
- Jestem niewiedzącym.”
Antonius Block w rozmowie ze Śmiercią
„Siódma pieczęć”
”Chodzi Ci o to, że Tarkowski chciał powiedzieć - poprzez swoje dzieło - widzowi coś czego sam nie pojmuje i czego nie da się wyjaśnić w żaden logiczny sposób? Ale zrobił to tak jak najlepiej potrafił i oto z niezrozumiałej myśli Tarkowskiego nawet dla niego samego powstał ,, Stalker ''?”
Nie o tym mówiłem ale jeśli już poruszyłeś wątek to tak, dokładnie tak uważam, do słowa „potrafił”. Reszta jest kpiarstwem i Twoim dodatkiem. Tarkowski podjął próbę opisania czegoś czego sam nie pojmował ponieważ Tarkowski był artystą a nie rzemieślnikiem. Na tym właśnie polega sztuka, że bierzesz się za coś czego nie pojmujesz.
No. A ja mówiłem o sposobie przekazu.
”Mam nadzieję, że przybliżysz swój tok myślenia konkretniej, aby ta dyskusja nabrała jakiegoś ogólnego punktu zaczepienia.”
Nie koniecznie nabierze ponieważ rozmawiasz z kimś kto inaczej rozumie punkt zaczepienia. Tak czy inaczej nie o to chodzi abyśmy znajdowali wspólne pola. Masz odczuć swojego rozmówcę na własnej skórze, a Twój rozmówca ma odczuć Ciebie. Z tego też powodu nie możesz szukać zasad. Koniec końcem ważne jest żebyś wyszedł z dyskusji z czymś lub, inaczej ujmując, żeby w Twojej głowie pojawiła się nieścisłość. A to wszystko dlatego, że mówimy o sztuce.
W dalszym ciągu nie widzę żadnego uzasadnienia dla komentarza: "Kiedy tylko [Tarkowski] próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził".
"Zdaję się na wiedzę jaką „wszyscy mamy” i która jest w sposób obszerny przedstawiona w opracowaniach i recenzjach, na tym forum również. Żeby nikt nie miał wątpliwości ja się pod tą wiedzą podpisuję. W sensie, że ją posiadam."
Co to znowu? Przecież na FW niemal niczego wartościowego i godnego uwagi na temat "Stalkera" nie ma. Wiedza zawarta na portalach internetowych o "Stalkerze" to żadna wiedza.
Mam wrażenie, iż pomyliłeś jakąś bełkotliwą mistykę z filmem, który obejrzałeś. I teraz się siłuuuuuuujesz...
„W dalszym ciągu nie widzę żadnego uzasadnienia dla komentarza: "Kiedy tylko [Tarkowski] próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził".”
No przecież mówiłem, że go nie zobaczysz.
"na FW niemal niczego wartościowego i godnego uwagi na temat "Stalkera" nie ma.
Ty jesteś tą wartością.
”Mam wrażenie, iż pomyliłeś jakąś bełkotliwą mistykę z filmem, który obejrzałeś. I teraz się siłuuuuuuujesz...”
Opierasz się na wrażeniach?
Co za wyróżnienie! Ledwo słowo powiedziałem i już nagroda roku.
Przeceniasz mnie ale i tak miło jest wiedzieć, że trochę Cię poruszyłem.
No, podobają się mi te Twoje kawałki.
"Masz odczuć swojego rozmówcę na własnej skórze, a Twój rozmówca ma odczuć Ciebie."
Hmmmm... Nie pomyliłeś dyskusji z seksem???
"Koniec końcem ważne jest żebyś wyszedł z dyskusji z czymś lub, inaczej ujmując, żeby w Twojej głowie pojawiła się nieścisłość. A to wszystko dlatego, że mówimy o sztuce."
Cóż, zapewne od starożytności ci wszyscy, którzy pisali traktaty o sztuce, to nie wiedzieli, iż nie mogą być precyzyjni myślowo. Tyle tego powstało, począwszy od "Poetyki" Arystotelesa. I cóż, pisali zrozumiale, z sensem, ale najpewniej zabrakło im Twoich objawień, he he...
Ups.
""Koniec końcem ważne jest żebyś wyszedł z dyskusji z czymś [...]" - chodzi Ci o ciążę???
Frywolny Pan Marscorpio ma dzisiaj dziwne wizje.
A może to ja je mam, czytając to, co ów Pan pisze...?
Ty sobie drwij, a ja posłałem desanty kolegi w samobójczą misję - i to już drugi raz! Nie daruje mi tego.
A ja sobie drwię...czasem, w życiu człowieka, pojawiają się chwilę, w których może albo śmiać się, albo płakać. I innej drogi nie ma. Ja staram się zachować uśmiech na twarzy.
Jak kumpel spostrzeże, iż znowu stracił desanty, to pozostanie mi tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Gdyby to były buty...
Posłałem jego jednostki desantowe nie tam, gdzie trzeba.
I dostałem karę - w najbliższej bitwie moje oddziały poprowadzą atak. ;-)
Od początku byłem przekonany, że to jakiś ZBOCZONY temat. ;-)
Cóż, tak jak pisałem - nikt Cię w tym roku nie przebije. Dotychczas naczytałem się wiele głupot, ale zawsze były to głupoty z sensem, można z nimi było logicznie polemizować. Ty, odwrotnie, przedkładasz wyłącznie mądrości, ale absolutnie pozbawione sensu - z tym się w ogóle polemizować nie da, o jakiejkolwiek logice nie wspominając. Nawet w wypowiedziach księdza Natanka jest więcej sensu, chociaż to same głupoty, he he...
Przyznaję również, iż posiadasz bardzo bogatą osobowość. Bezczelności towarzyszy namiętność. Przykład pierwszego: "Kiedy tylko [Tarkowski] próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził" - bez próby jakiegokolwiek uzasadnienia. Przykład drugiego: "Masz odczuć swojego rozmówcę na własnej skórze, a Twój rozmówca ma odczuć Ciebie" - z wyraźnie erotycznym podtekstem, he he. I tym podobne - bo w żaden sposób nie wyczerpuje to asortymentu Twoich możliwości.
Fascynujące kuriozum. Naprawdę mnie poruszyłeś, bo myślałem, iż wszelkie dziwolągi "intelektualne" już poznałem. Życie wciąż zaskakuje. To dobrze. ;-)
Doprawdy przedziwny musi być mój bełkot, że nie możesz przestać się do niego odnosić. Nawet nie potrafisz porządnie mnie wyśmiać bo chyba nie sądzisz, że te płaczliwe powtórki coś znaczą? Narysuj sobie lepiej kolejny uśmieszek żebyś w przyszłości wiedział w którym momencie się śmiać.
I zapytaj się Tajemniczego ducha o pomoc w rozwikłaniu moich słów bo ten gość ma dwa razy większy potencjał niż Ty. Nawet nie muszę z nim dyskutować żeby to wiedzieć. Ucz się od mądrzejszych.
I jeszcze mała rada, choć wątpię że skorzystasz. O seksie się nie myśli. Można mieć oczywiście skojarzenia, to naturalne, ale bez przesady.
"Doprawdy przedziwny musi być mój bełkot, że nie możesz przestać się do niego odnosić. Nawet nie potrafisz porządnie mnie wyśmiać bo chyba nie sądzisz, że te płaczliwe powtórki coś znaczą? Narysuj sobie lepiej kolejny uśmieszek żebyś w przyszłości wiedział w którym momencie się śmiać."
;-)
„I zapytaj się Tajemniczego ducha o pomoc w rozwikłaniu moich słów bo ten gość ma dwa razy większy potencjał niż Ty. Nawet nie muszę z nim dyskutować żeby to wiedzieć. Ucz się od mądrzejszych.”
Tajemniczyduch jest wyjątkowy. Widzisz, ja zazwyczaj otrzymuję zaproszenia do grona znajomych, z których większość odrzucam. W jego przypadku uczyniłem jeden z nielicznych wyjątków – sam wystosowałem do niego takie zaproszenie. Byłem rozczarowany tym, iż przez dwa lub trzy miesiące nie zwracał na nie żadnej uwagi. W końcu jednak zaakceptował.
Widzisz, potrafisz pisać z sensem. Tym samym straciłem zainteresowanie Tobą. Dotąd miałem nadzieję, iż pochodzisz z jakiegoś równoległego wszechświata, gdzie obowiązują odmienne prawa logiki.
„I jeszcze mała rada, choć wątpię że skorzystasz. O seksie się nie myśli.”
A mnie się obiło o uszy, iż faceci/mężczyźni zawsze myślą tylko o jednym. Nie dowierzałem temu, uważałem, że są to pogłoski przesadzone – często, to owszem, ale nie tylko i wyłącznie. A tu proszę, ktoś ma zupełnie inny pogląd w tej sprawie, taki nie-męski. ;-)
„Można mieć oczywiście skojarzenia, to naturalne, ale bez przesady.”
To ja nie chcę się nawet domyślać, jakie miałeś (lub miałaś, patrz wyżej) skojarzenia, kiedy tytułowałeś (lub tytułowałaś, patrz wyżej) własny temat: „Pseudofilozoficzny orgazm dla oczu”. Mnie to wygląda na jakiś kryptocytat z Markiza de Sade. ;-)
Dobra, kończymy.
Z sensem piszę wtedy gdy jest to Twój sens.
To ważna rzecz zobaczyć samego siebie.
„I zapytaj się Tajemniczego ducha o pomoc w rozwikłaniu moich słów bo ten gość ma dwa razy większy potencjał niż Ty. Nawet nie muszę z nim dyskutować żeby to wiedzieć. Ucz się od mądrzejszych.”
Nie obrażaj Pana Marscorpio!
Poza tym, to nie jest tak, że ja Cię, Marscorpio, ignorowałem, lecz powodem jest to, że przez długi czas nie interesowałem się swoim profilem. Ustawiłem coś tam na początku, a potem tylko włóczyłem się po rozmaitych tematach. Od razu, jak mi powiedziałeś o zaproszeniu, przyjąłem je. Toteż, proszę mi tu NIE WYPOMINAĆ! ;->
Ja słynę z tego, że jestem sympatyczny. I żadne tutaj "nie zwracanie uwagi na czyjeś zaproszenie" nie wchodzi w grę! To było...nie zwracanie uwagi na samego siebie!
Logika się kłania
Jeśli ja twierdzę, że jesteś bardziej rozgarnięty niż marscorpio, a Ty odbierasz to jako obrażanie jego właśnie, to tak jakbyś przyznawał, że dokładnie taki jest.
Troszkę jesteście przewrażliwieni przez co wpadacie w podobne pułapki częściej niż powinniście. Ja nic do Was nie mam i w żadnej mierze nie mam zamiaru nikogo tutaj obrażać. Poza tym jesteście bardzo uprzejmi (aż nadto) i w ogóle kulturalni... przez co deko nudni.
Zdaję sobie sprawę, że moje słowa nie są zrozumiałe wprost ale mam świadomość, że korzystacie z nich więcej niż Wam się zdaje. Moja pewność w tej kwestii jest tym większa im większego obruszenia doznajecie.
Wyjaśnianie czegokolwiek w sposób dosłowny jest zbyt suche aby trafiało gdziekolwiek. Jeśli spotkacie kogoś, komu będziecie chcieli przekazać jak dobrym filmem jest „Stalker” to nie dokonacie tego za pomocą konkretów. Z resztą. Nawet nie sądzę, żeby którykolwiek z Was podejmował tego typu próbę. Będziecie się posługiwali tą samą retoryką, którą ja się posługuję tylko z nastawieniem pozytywnym do filmu. Po prostu traktujecie wybiórczo rzeczywistość. Zwolennicy mogą piać totalne bzdury na temat Stalkera w sposób oględny ale już przeciwnicy muszą uzasadniać. Zwykła niekonsekwencja. I zamiast przyznać, że nie da się być konsekwentnym jesteście stronniczy. Proste.
Spójżcie na temat pt „Mocny”. Konkret jak cholera. Ale nie macie z tym żadnego problemu. Po prostu mocny bo mocny.
Przeszkadza Wam kuriozum, porażka itd., a wybitny, poetycki, wielki, przyjmujecie jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki. Jesteście nadzy moi drodzy.
Marscorpio. Nie przepraszaj nigdy takiego bezczelnego człowieka jak ja. Bezczelni mają to do siebie, że są rozumni.
Ależ ja się nie obruszam, to takie "udawane". Ja się… z Tobą bawię, jak kot z kłębkiem włóczki. Zabijam czas, bo mam coś ważnego do zrobienia i zbieram na to siły – wdając się w dyskusje bez znaczenia.
Dopóki Twoje wpisy były pozbawione sensu, wydawały się interesujące. Bo albo były zaprojektowane z premedytacją, albo też musiałabyś być kosmitą. To pierwsze było ciekawe, gdyż oznaczałoby, iż to kolejna prowokacja, tym razem bardzo inteligentna – i że najpewniej nas/mnie znasz, a dokładniej – nasze/moje tematy i wypowiedzi tutaj. To drugie było ciekawe z oczywistych względów – jak każde bliskie spotkanie trzeciego stopnia.
W momencie, kiedy straciłaś inwencję i zaczęłaś pisać z sensem, wszystko rzeczywiście zrobiło się nudne. Bo teraz można już z Tobą logicznie polemizować, wykazywać, jak bardzo się pomyliłaś. A kiedy wiem, iż dyskutant zwyczajnie racji nie ma, tracę zainteresowanie dyskusją. Napisałem kiedyś na tym forum: „A mnie tego wszystkiego tłumaczyć się już nie chce”.
Niestety, nie odrobiłaś zadania domowego. ;-)
A przeprosiłem Cię, bo jesteś kobietą, a do kobiet powinniśmy się odnosić z uprzejmością i szacunkiem. Wyjątek dotyczy Pani Merricat, bo ona mi groziła obcasem. ;-)
Łupiesz jak kilofem w kopalni. Choć przynajmniej nie tłumaczysz się co pięć minut z pogadanki ze mną i nie opowiadasz swojej biografii.
Pamietaj duchu, za każdym razem kiedy mi odpiszesz będzie to równoznaczne ze strzałem w kolano. Twój autorytet dający Ci wątpliwej jakości legitymację do takich „bzdur” wyczerpie się kilkakrotnie szybciej niż na niego pracowałeś. Ja mogę być kim zechcę, mówić mądrze, głupio, jak zechcę i co zechcę. Przybyłem tu właśnie po to żeby tacy jak Ty narobili sobie wstydu. Każde moje zdanie waży dziesięć Twoich bo jestem sam, jak palec. Homo Sapiens. Jesteś mną, a ja Twoim wrzodem na dupie.
Ha ha ha…
Dobre, nawet dobre. Skądś to znamy, ale mniejsza o to. ;-)
Temat założony: 14.08.2011, o godz. 14:32. Tak zatem wytrzymałaś tylko trzy dni. A ja myślałem, że kobiety potrafią być bardziej cierpliwe i wyrachowane… ;-)
Zostaw te monologi. Załóż po prostu, że ja wiem, że Wy „już wiecie”. I nie musisz też pisać „o Was” bo ja wiem, że cokolwiek piszesz jest od Was, a nie od Ciebie.
Mam w ogóle wrażenie, że jesteście za mądrzy dla mnie. O jakiś samobójczych butach mówicie...eee, mnie to przerasta.
Nie poddawaj się. Tym razem naprawdę się postarał, ale za szybko chciał nas rozłożyć... ;-)
Proszę Pani.
Będę odnosił się do Pani z pełnym szacunkiem i z pełną uprzejmością, gdyż rzadko można znaleźć tak przedsiębiorczą i zaradną kobietę.
Z jednego tylko powodu odczuwam nieusatysfakcjonowanie. Zabawa przednia, ale żadnego objawienia.
Możemy prosić o coś więcej? Bo wyczerpywanie się po dwóch-trzech krótkich zdaniach oznacza, iż przeceniam Pani możliwości. Proszę korzystać z okazji i dać z siebie wszystko - niedługo znowu mnie tu nie będzie przez kilka miesięcy. Po co aż tyle czekać?
Pozdrawiam.
Ależ drogi Panie.
My tu o Wenus i o Mars. Na co Pan potrzebuje książki ja czytam w trzech zdaniach.
Pozdrawiam
Pani
No właśnie. Ja nie jestem Panią. Ja potrzebuję książki. Proszę mnie zaspokoić... ;-)
Przeszedłeś długą drogę od przesłuchania aż po żebry.
Jestem wrażliwym człowiekiem więc zadałem sobie trud przeczytania Twojego wątku z 27 listopada 2009 (bez dalszej dyskusji). Minęły prawie dwa lata i zdaje się, że lekko poprawiłeś swoją literaturę ale wciąż jest źle. Piszesz okropnie! Wyczuwam również, że jesteś pozbawiony jakiegokolwiek talentu, nie tylko literackiego. Mówię o tym nie dlatego aby wyśmiewać Twój brak zdolności. Uznaję to jako ważny argument.
Mowa moja idzie w pustkę ponieważ jako człowiek nieutalentowany, pozbawiony daru, zrozumieć jej nie możesz. Po prostu. Twój talent nie musi zawierać się w zdolnościach plastyczny czy innej tego typu umiejętności. Jeśli potrafisz coś odebrać to już masz dar. Posiadam dar odbioru
Tekst, który napisałeś jest jak tłumaczenie krowie na pastwisku. Nie możesz używać objaśnień do czegoś co tłumaczy się samo przez się. Gdybym widział, że Twój obecny styl jest wyraźne lepszy nie wracałbym do tego. Pozwolisz więc:
„Tarkowski nie bezpodstawnie zdecydował się zabarwić czarnobiałą taśmę na kolor brunatny. Często studiował ikony oraz malarstwo zachodnioeuropejskie okresu średniowiecza, renesansu i baroku. Doskonale znał symbolikę barw. Według przekazów religijno-filozoficznych brąz oznacza marność, nudę, jałowość, rezygnację. Tak Stalker postrzega świat, w który żyje....”
...
„nie bezpodstawnie zdecydował się”
„często studiował”
„doskonale znał”
„przypomnijmy”
„co ważne”
„widzimy również”
...
Tak piszą dzieci w podstawówce a nie poważny człowiek. Poza tym to jest łopatologia, atrapa merytorycznej wypowiedzi.
- „...studiował ikony i malarstwo zachodnioeuropejskie z okresu od średniowiecza do baroku...”
- Barwy mogą posiadać znaczenie, które jednak nie wynika z malarstwa.
- Istnieją systemy, idee religijno-filozoficzne ale przekazy? I znowu, źródłem symboliki kolorów lub czegokolwiek innego nie są przekazy. To nie głuchy telefon.
- Powtórzenia, powielenia i nadinterpretacje. Tak marscorpio postrzega świat, w który żyje.
Ten tekst powinien być spalony i napisany od nowa ponieważ jest krzywdzący. Drobne poprawki nie zatrą szczególnego rodzaju dedukcji. Związek przyczynowo skutkowy w całości Twojej wypowiedzi „poraża jak końcowe sceny filmu”.
Nie zrozum mnie źle (widzisz, muszę robić takie wstawki bo wszystko odbierasz dosłownie. Jesteś zamknięty na cztery spusty), nie mam na myśli, że niepoprawnie odczytujesz film i jego symbolikę. Mówię, że uściślając w ten sposób okrawasz stworzone dzieło. Cały Twój wywód, pisany w dobrej wierze, staje się gwałtem na intelekcie i wrażliwości artysty jak również gwałtem na intelekcie i wrażliwości widza takiego jak ja.
I teraz kluczowy wniosek. Tego typu interpretacja „Stalkera” tylko pośrednio wynika z Twoich braków. Ty jesteś jedynie gruntem dla rozkwitu myśli twórcy. To Tarkowski dał ludziom sygnał do rozpoczęcia „poszukiwań sensu”. Wyznaczył utopijny kierunek przez to właśnie, że zrobił swój film tak jak go zrobił. Mógł napakować go symboliką, nic w tym złego, ale nie musiał zaznaczać poprzez scenariusz, że jej właśnie należy szukać. Dlatego to nie jest arcydzieło tylko zwykły szpan z genialną muzyką i kapitalnymi zdjęciami.
Dla mnie, na pierwszy rzut oka, Ty kompletnie nie rozumiesz tego filmu. Ale ja wyciągam te wnioski z Twojej nieudolnej paplaniny. Bo jest też możliwość, że Ty świetnie rozumiesz ten film i wcale nie potrzebujesz rozkładania go na czynniki pierwsze. Może masz jedynie takie zboczenie, przymus czy co, że musisz pisać i punktować, że A jest A, a B jest B.
Jesteś „krytykiem”, ja jestem „artystą”. Dlatego też Twoja fascynacja moją osobą jest naturalna. Pozostań przy niej a nie opisuj jej.