Ani warstwa wizualna ani dźwiękowa, które uważam za niezwykle ważne i które niewątpliwie są w tym filmie pierwszorzędne nie są w stanie przyćmić mojego zakłopotania. Odniosłem wrażenie, że „Stalker” jest apogeum myśli Tarkowskiego skierowanej na powiedzenie czegoś doniosłego. To samo wrażenie miałem już przy „Andriej Rublow” (chociaż to świetny film) i przy „Solaris”. Tarkowski kapitalnie posługiwał się intuicją, wrażeniami, poezją („Zwierciadło" jest tego kwintesencją). Kiedy tylko próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził. Uważam, że tak wielki rozdźwięk czyni z jego kina niełatwe w ocenie kuriozum. Można powiedzieć, że jest piękne i wspaniałe i równie dobrze, że po prostu głupie.
Tytuł skutecznie zniechęcił mnie do dalszego śledzenia Twojego tekstu. "Pseudofilozoficzny"... znowu to PSEUDO. :) Takie modne słowo ostatnio, coś jak "merytoryczna" dyskusja.
„Rozważania udające filozoficzne, ale nieudolne, niekompetentne, z niedoborem intelektualnej wagi i odzwierciedlające niewystarczające zaangażowanie w dążeniu do prawdy.”
I dalej
„Termin ten jest szczególnie przydatny do opisania tych, którzy używają środków właściwych rozumowi, aby uzasadnić twierdzenie, że racjonalnego myślenia nie stosuje się w sprawach o dowód.”
Definicja według Nicholasa Reschera, amerykańskiego filozofa.
Pomogę Ci. To ja występuje tu jako pseudofilozof w obronie pseudofilozofa Tarkowskiego. Mówię „Tarkowskim” o Tarkowskim.
Gdybyś miał choć elementarną wiedzę o Rosji, wiedziałbyś, że ich filozofia znajdowała się i możliwe, że nadal znajduje w dystansie do filozofii akademickej. Jest intuicyjna, można powiedzieć „egzystencjalna”, opiera się o psychologię i wiarę, poszukuje prawdy niekoniecznie w istocie. W Rosji była i jest olbrzymia masa ludzi filozofujących, ale nie posiadających do tego wystarczających kompetencji. I bardzo często wcale nie przeszkadza im to w zbliżaniu się do sedna poruszanego problemu. To jest po prostu ich specyfika. Już szkolna lektura, „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego, powinna Ci coś w tej kwestii powiedzieć.
Jak już przeczytałeś tytuł, to przeczytaj pierwszą odpowiedź, bo „pseudointeligent” nie ma nic wspólnego z „pseudofilozofem”. A nie chciałbym, żebyś podjął dalszy trud czytania bez znajomości obydwu terminów.
No proszę, uspokoiłeś się. ;-)
"Gdybyś miał choć elementarną wiedzę o Rosji, wiedziałbyś, że ich filozofia znajdowała się i możliwe, że nadal znajduje w dystansie do filozofii akademickej. Jest intuicyjna, można powiedzieć „egzystencjalna”, opiera się o psychologię i wiarę, poszukuje prawdy niekoniecznie w istocie."
To fakt. Świadczy o dobrej orientacji w temacie. Wpis rzeczowy, konkretny, merytoryczny, logiczny i z sensem.
Jedna uwaga – filozofia rosyjska podlega jednak akademickim dyskusjom, interpretacjom, opracowaniom i pozwalają one lepiej ją zrozumieć. Jeden tylko tego przykład podam: Cezary Wodziński o Lwie Szestowie, wpierw w „Literaturze na Świecie”, potem wstęp do „Aten i Jerozolimy” w wydawnictwie Znak.
"W Rosji była i jest olbrzymia masa ludzi filozofujących, ale nie posiadających do tego wystarczających kompetencji. I bardzo często wcale nie przeszkadza im to w zbliżaniu się do sedna poruszanego problemu. To jest po prostu ich specyfika."
Nie jesteśmy w Rosji. To, iż Niemcy inaczej rozumieją "Fausta" niż Polacy, Francuzi, Anglicy, itd. to truizm. Nie przeszkadza to jednak, by przedkładać interpretacje dzieła Goethego. Jedna z ciekawszych w ostatnich latach u nas - Adama Pomorskiego.
Skoro cytujesz filozofów, odpowiem tym samym. W jednym z wywiadów, Jacques Derrida stwierdził: „Interpretacje selekcjonują się same. […] Nie mógłbym powiedzieć, że jedne interpretacje są prawdziwsze niż inne. Mógłbym powiedzieć, że są silniejsze niż inne. […] Istnieją interpretacje, które tłumaczą więcej znaczenia, i to jest kryterium”.
150 niemal stron powinno wystarczyć. Tam będzie duuuuuużo znaczenia wytłumaczone, he he..
Tak w ogóle, to to, co piszesz, nie ma sensu w jednym zakresie: kultura Zachodu to interpretacje. Interpretujemy, więc jesteśmy. Walka z interpretacjami to nonsens - i Ty taki nonsens reprezentujesz. Bo gdybyś od razu napisał, iż Rosjanie i cała reszta, to wiedzielibyśmy, o co Ci chodzi i tyle. Tylko że tak naprawdę, to wątpię, czy Rosjanie akurat lepiej rozumieją „Stalkera” od reszty narodów. Tutaj nie pierwszy raz wychodzi na jaw Twoje słabe zorientowanie w tym, kim był Tarkowski, skąd czerpał inspirację i jak go traktowano.
Podam dwa przykłady Twoich wpisów:
1) „„Stalker” to w porządku film ale nieprawdziwy i wydumany. Obejrzyj Paradżanowa a zobaczysz gdzie był Tarkowski.”
Zatem obejrzyj dokument pt. „Orfeusz schodzi do piekieł” – tam dowiesz się, jakie uwielbienie żywił Paradżanow do Tarkowskiego. Licytowanie się, który z nich był wybitniejszym twórcą, to dopiero bzdura. Wzajemnie się szanowali i przyjaźnili. Ustawianie ich przeciwko sobie jest w pewnym sensie nieetyczne.
2) „Tarkowski sam wpieniał się na swoich <interpretatorów>.”
To nieprawda. Typowe dla Ciebie nadużycie, metody dyskusji polegające na dezinformacji, aby postawić na swoim.
Tarkowski nie zgadzał się na „upolitycznianie” jego filmów. Miał problemy z reżimem, wyemigrował, pragnął kontaktu z rodziną, itd. Interpretacje sugerujące, iż ZONA to Gułag, że przedstawił rzeczywistość łagrów, ZSRR, komunizmu w ogóle – owszem, irytowały go. To one dopiero „kastrowały” jego dzieło.
Nie znaczy to jednak, iż nie aprobował interpretacji jego dzieł. Podam Ci, co sądził o interpretatorach i interpretacjach Tarkowski: „Należy pamiętać, że film może być różnie interpretowany, także przez widzów, którym […] jest nieobojętny. Cieszę się, jeżeli rzeczywiście pozwala na różne interpretacje”.
Mnie nie był obojętny i go zinterpretowałem. Nikt nie broni Ci uczynić tego samego. Zamiast przekonywać o tym, jak to tylko Rosjanie rozumieją „Stalkera”, napisz własną i zamieść ją tu. Nie oferujesz nic. To dlatego nie chciałem z Tobą dyskutować – jesteś bardzo inteligentny, masz sporą wiedzę, ale póki co – to wszystko amatorstwo.
Kiedy będziesz traktował rozmówców poważnie, poważnie Ci odpowiedzą. Acz nie będę to ja.
I jeszcze jedno – Ty jesteś adammo1313. Nie uważałem go/Ciebie i nie uważam za intelektualnego prymitywa. Jednak jeżeli się odnosisz do ludzi chamsko, to nawet chociaż nie wiem jak byś zapewniał, iż czynisz to z przymrużeniem oka, dla żartu – i tak pozostajesz chamem. Chamstwo to chamstwo. A w swoim przedostatnim wpisie zademonstrowałeś to, na co Cię stać – „durnie”, „sadyści”, „chamy” i cała reszta. Stałeś się adammo1313.
„Jedna uwaga – filozofia rosyjska podlega jednak akademickim dyskusjom, interpretacjom, opracowaniom i pozwalają one lepiej ją zrozumieć. Jeden tylko tego przykład podam: Cezary Wodziński o Lwie Szestowie, wpierw w „Literaturze na Świecie”, potem wstęp do „Aten i Jerozolimy” w wydawnictwie Znak.”
Zgadzam się z uwagą.
Wodzińskiego nie czytałem ale Szestowa tak. I jak najbardziej był on uczestnikiem akademickich dyskusji jednak wszedł do nich „z zewnątrz”. Bez kompleksów i w sposób dla siebie naturalny. Był dobrym filozofem samoukiem i mógł sobie na to pozwolić.
”Nie jesteśmy w Rosji. To, iż Niemcy inaczej rozumieją "Fausta" niż Polacy, Francuzi, Anglicy, itd. to truizm. Nie przeszkadza to jednak, by przedkładać interpretacje dzieła Goethego. Jedna z ciekawszych w ostatnich latach u nas - Adama Pomorskiego.”
Ja jestem na świecie, a nie w Rosji czy w Polsce. Mam jedynie świadomość co i gdzie się dzieje, więc się „wczuwam”. Uważam, że ma to głęboki sens. Jestem również predysponowany do takiego sposobu mówienia ze względu na mój charakter. A „osobisty” znaczy dla mnie „uniwersalny”. Idę o zakład, że Ty również mógłbyś być dobry w te klocki, ale Twoja, prawdopodobnie spora wiedza jest Twoim jarzmem. Tzn. ja tak Cię odbieram. Twierdzisz, że coś tam piszesz. I nie wątpię, że będzie to mądre, ale coś mi się wydaje, że dosyć statyczne. Wnioskuję tak na podstawie małego skandalu jakim jest Twoja nieumiejętność odbioru moich słów. Myślisz analitycznie co przy interpretacji Tarkowskiego może stanowić przeszkodę.
”Skoro cytujesz filozofów, odpowiem tym samym. W jednym z wywiadów, Jacques Derrida stwierdził: „Interpretacje selekcjonują się same. […] Nie mógłbym powiedzieć, że jedne interpretacje są prawdziwsze niż inne. Mógłbym powiedzieć, że są silniejsze niż inne. […] Istnieją interpretacje, które tłumaczą więcej znaczenia, i to jest kryterium”.”
Nie piszę uśmieszków, wiesz..
„Tak w ogóle, to to, co piszesz, nie ma sensu w jednym zakresie: kultura Zachodu to interpretacje. Interpretujemy, więc jesteśmy. Walka z interpretacjami to nonsens - i Ty taki nonsens reprezentujesz.”
Dla Ciebie, bo jesteś mocno osadzony. Dla mnie kultura zachodu, a ściślej europejska jest wyjątkowa, ale nie mam żadnych oporów aby momentami się z nią rozstawać.
„Bo gdybyś od razu napisał, iż Rosjanie i cała reszta, to wiedzielibyśmy, o co Ci chodzi i tyle.”
Przepraszam ale ja nie będę się zastanawiał co Wy wiecie i kiedy. Jesteś obyty, czytasz nie byle co, bo „Stalkera”, przeczytaj i mnie.
”1) „„Stalker” to w porządku film ale nieprawdziwy i wydumany. Obejrzyj Paradżanowa a zobaczysz gdzie był Tarkowski.”
Zatem obejrzyj dokument pt. „Orfeusz schodzi do piekieł” – tam dowiesz się, jakie uwielbienie żywił Paradżanow do Tarkowskiego. Licytowanie się, który z nich był wybitniejszym twórcą, to dopiero bzdura. Wzajemnie się szanowali i przyjaźnili. Ustawianie ich przeciwko sobie jest w pewnym sensie nieetyczne.”
Oczywiście, że wiem jakim szacunkiem i przyjaźnią się darzyli. To Ty, właśnie w tym momencie, wyciągasz absurdalny wniosek o licytacji na podstawie czyjejś zażyłości. Ja nie mówię o ich relacjach tylko o skali talentu. I pozostawiam to do rozstrzygnięcia widzowi.
”Podam Ci, co sądził o interpretatorach i interpretacjach Tarkowski: „Należy pamiętać, że film może być różnie interpretowany, także przez widzów, którym […] jest nieobojętny. Cieszę się, jeżeli rzeczywiście pozwala na różne interpretacje”.”
A co miał powiedzieć?
”Mnie nie był obojętny i go zinterpretowałem. Nikt nie broni Ci uczynić tego samego. Zamiast ... napisz własną i zamieść ją tu.”
Napisałem.
„Nie oferujesz nic.”
Nie prawda. Oferuję siebie.
”Kiedy będziesz traktował rozmówców poważnie, poważnie Ci odpowiedzą. Acz nie będę to ja.”
Traktuję ich niezmiernie poważnie. Wywalam tu swoje flaki, bez żadnej osłonki.
”I jeszcze jedno – Ty jesteś adammo1313.”
Nie jestem. To jest insynuacja, zwykłe chamstwo. Bo nawet jakbym był, to co Ci do tego? Czy ja mówię, że nie jesteś mascorpio? Mam dla Ciebie ciągły szacunek. A to, że używam dosadnych określeń świadczy o mojej szczerości. Mylisz się jak Hidetora w „Ran”.
"Oferuję siebie."
W porządku. Życzę powodzenia zatem, po raz wtóry. Ja również nic do Ciebie nie mam.
Piszesz: "Przepraszam ale ja nie będę się zastanawiał co Wy wiecie i kiedy. Jesteś obyty, czytasz nie byle co, bo „Stalkera”, przeczytaj i mnie".
Widzisz - "Stalker" jest arcydziełem, Ty - rozrywką (także nie stawiam uśmieszku, wiesz, jak jest). Do "Stalkera" będę wracał, do Ciebie - nie (znowu nie stawiam, wiadomo, dlaczego). Ty mnie interesujesz o tyle, czy aby nie jesteś jakimś szaleńcem. Skoro nie - bo zacząłeś pisać normalnie i z sensem - to wszystko między nami.
To, co piszesz, nie interesuje mnie za bardzo ani nie wydaje mi się zbyt wartościowe. Za dobrze znam te wszelkie klimaty, by mnie uwiodło. To także szczera wypowiedź, nie zamierzam Cię w jakiś tam sposób "poniżać", abyśmy się zrozumieli. Nie jest to poziom wyższy niż studencki - coś tam próbujesz, i tyle, na filmweb wystarczy. Tak jesteś ciekawym przypadkiem. I nie ukrywam, że gdyby takich użytkowników było tu więcej, pewnie bardziej bym się interesował tym portalem. A tak, cóż, przybywasz za późno, adammo1313 (to żadna insynuacja - to fakt).
I jeszcze jedno - ja nigdy nie byłem kimś innym niż marscorpio.
PS.
O Tarkowskim i Paradżanowie: "Ja nie mówię o ich relacjach tylko o skali talentu". Dziwne, że jak na kogoś jakoby tak bardzo zorientowanego w mentalności wschodniej i uniwersalnej, to nie pojmujesz, iż dla nich tym podobny problem nie istniał. Byli inni, ale jednakowo wartościowi. Twoje słowa obraziłyby obu - potraktowaliby to jako próbę poróżnienia ich. Tak właśnie postępowali komuniści - rzekoma "skala talentu" Konczałowskiego była powodem, iż otrzymywał dotacje, a Tarkowski - nie, albo rzadko, podczas gdy za tym wszystkim stała ideologia i polityka. Smutne, iż pozujesz na kogoś, kto rozumie wszystko, a tak proste ludzkie prawdy Ci umykają.
To mój ostatni wpis tutaj.
Naprawdę.
Pozdrawiam wszystkich dyskutantów i obserwatorów.
„Widzisz - "Stalker" jest arcydziełem, Ty – rozrywką”
Widzę. Stalker nie jest arcydziełem, a ja jestem rozrywką.
„Do "Stalkera" będę wracał, do Ciebie - nie (znowu nie stawiam, wiadomo, dlaczego). Ty mnie interesujesz o tyle, czy aby nie jesteś jakimś szaleńcem. Skoro nie - bo zacząłeś pisać normalnie i z sensem - to wszystko między nami.”
W Twoich oczach byłem już szaleńcem, normalnym, kosmitą, kobietą, adammo, ale nie homo-sapiens...
”I jeszcze jedno - ja nigdy nie byłem kimś innym niż marscorpio.”
I dlatego wiadomo kim jesteś.
”O Tarkowskim i Paradżanowie: "Ja nie mówię o ich relacjach tylko o skali talentu". Dziwne, że jak na kogoś jakoby tak bardzo zorientowanego w mentalności wschodniej i uniwersalnej, to nie pojmujesz, iż dla nich tym podobny problem nie istniał. Byli inni, ale jednakowo wartościowi. Twoje słowa obraziłyby obu - potraktowaliby to jako próbę poróżnienia ich.”
Makabra. Ja nie mówię co oni myśleli tylko co ja myślę. Tobie też radzę.
”To mój ostatni wpis tutaj.
Naprawdę.”
A mój nie.
No cóż. Tej skóry Stańczyk nie przebije.
Myślałem, że jednak się ockniesz Wielki Bracie.
Posługujesz się wielokrotnie powtarzanym kłamstwem, a mnie umoralniasz o komunistach wykorzystując do tego czyjąś twórczość artystyczną. Brawo!
„Moje słowa obraziłyby” Paradżanowa i Tarkowskiego. Brawo bis! No przecież mówiłem, że Wy im wyjaśnicie jak myśleli i co czuli.
Tak czy inaczej w obydwu przypadkach mówisz co myślisz. I to się chwali.
marscorpio mimo że nic do Ciebie nie mam to uważam że w tej dyskusji z homo_sapiens nie podołałeś :p. Nie wiem po co wstawiałeś jakieś te debilne teksty typu "Nie pomyliłeś dyskusji z seksem???" albo "chodzi Ci o ciążę??? " i wiele wieeeele innych. Takie teksty i uwagi są w stylu dzieci z gimnazjum, niby sobie robiłeś jaja z rozmówcy ale fakt jest taki że patrząc z boku na tą dyskusje wychodzisz na barana. Tym bardziej że homo podszedł do filmu bardzo poważnie i tak samo poważnie podszedł do dyskusji. Mnie osobiście nudzą już te wszystkie rozmowy a raczej nieudolne próby ośmieszenia rozmówcy o innych poglądach. Zresztą z początku faktycznie homo nie pisał konkretnie ale już po kilku postach rozumiałem o co mu chodzi a ty ciągle pisałeś o jakichś bełkotach. Ogarnij sie bo myśle że nie jestes wcześniej wspomnianym baranem, jeśli nie zgadzasz sie z czyimś zdaniem to wystarczy go "położyć" sensownymi argumentami a nie dennymi próbami ośmieszenia :).
Co do homo_sapiens to nie dziw sie że fani filmu byli do Ciebie jakoś źle nastawieni czy jak to tam wcześniej napisałeś. Wiadomo ze zakładając taki temat fani zaczną z Tobą dyskusje i raczej nie bedzie ona miła i przyjemna bo macie odmienne zdanie i tyle. Kończy sie to zazwyczaj tak jak tutaj, na próbach ośmieszenia, tyle dobrze że sie nie wyzywaliscie :D. Ja już przestałem brac udział w dyskusjach w których ktoś krytykuje jakiś mój ulubiony film. Nie widze w tym sensu, i tak każdy będzie wiedział swoje i cała taka gatka bedzie ch*ja warta. Zamast tego wole brać udział w dyskusjach "pozytywnych" czyli co mi sie podobało itd.
Pozdro :D.
"homo podszedł do filmu bardzo poważnie i tak samo poważnie podszedł do dyskusji"
Pierniczysz...
"Ja już przestałem brac udział w dyskusjach w których ktoś krytykuje jakiś mój ulubiony film. Nie widze w tym sensu, i tak każdy będzie wiedział swoje i cała taka gatka bedzie ch*ja warta. Zamast tego wole brać udział w dyskusjach "pozytywnych" czyli co mi sie podobało itd."
Spór ma większy sens niż pokojowa dyskusja i ma to poważne uzasadnienie. Podczas sporu rozmówcy mówią szczerze, tzn. widać kim są. Ja tak wszedłem do dyskusji i marscorpio tak zrobił. Każda jego wypowiedź „niemerytoryczna” jest dokładnie nim. On nie jest swoją wiedzą tylko ją posiada i może z niej czerpać. Niestety (lub stety) jego charakter uznaje wiedzę jako „ja”. A z tego są same kłopoty jeśli na horyzoncie pojawia się homo (czlowiek - tłumaczenie specjalnie dla „wiedzy”).
Można powiedzieć w ten sposób: marscorpio dopiero zaczyna widzieć, że rozmawiał ze mną jako on..... w tym momencie, tłumacząc to, zamykam mu powtórnie możliwość widzenia (znowu się zepnie).... a teraz, po słowie „zepnie”, uśmiechnie się... itd.. Rozumiesz? To jest normalny mechanizm. Marscorpio powiedziałby „studencki”, a sam się w to łapie. Z drugiej strony ma przebłyski i twierdzi, że gdy zaczynam mówić z sensem on zaczyna się nudzić. I dokładnie tak jest ze mną. Jego merytoryczna wypowiedź o „Stalkerze jako Arcydziele” powoduje, że moje oczy zamykają się. Niemiłosiernie nudzi. Cała jego książka (pewnie o tym właśnie), jeśli zostanie napisane w ten sposób, będzie nieznośnym koszmarem. Będą się nią fascynować „Jasie”, krytycy i teoretycy.
Sensowne argumenty są przedłożeniem czyjejś wiedzy i mogą posłużyć jedynie do „położenia” rozmówcy w oczach postronnych widzów. Między nami nie zajdzie nic jeśli wiedza nie będzie zanurzona w odpowiednim sosie. Ja mam świadomość siebie i wiem, że korzystać mogę z dyskusji wyłącznie wtedy, gdy rozmawiam o wiedzy wkomponowanej w człowieka. I tak się zresztą stało. Całokształt marscorpio czegoś mnie nauczył, nawet o tym filmie. Gdybyśmy rozmawiali „pokojowo” i „merytorycznie” docenilibyśmy się i na tym stanęli. Z drugiej strony nie można popadać w absurd, bo przecież niemożliwe są zupełnie suche dyskusje oparte tylko na wiedzy. Tak czy inaczej spór sprzyja.
I mała ciekawostka. W tym momencie mówię „pokojowo”, tak? I już czuję jakbym miał podcięte skrzydła. Można powiedzieć, że „wyjaśniam” co myślę. A przecież powinienem mówić Dokładnie Co Myślę.
Marscorpio mówi, że jego to nudzi. A mnie nudzi on, z całą swoją wiedzą, bo ja mam większą. I co mi zrobi?
Miałem już tu nie odpowiadać. Ale, ale, wiem, że mi wybaczysz. Przecież tylko na to czekasz – ustawicznie wysyłasz „wezwania”, he he. Tym niemniej rozumiem Twój niedosyt…
1) Wciąż jestem w centrum zainteresowania. Ty ustawiasz dyskusję przez cały czas, od początku: homo_sapiens kontra marcorpio, tak jakby nic innego znaczenia nie miało. To już świadczy o tym, wokół czego koncentruje się Twoje myślenie. W psychoanalizie mechanizm ten nazywa się „zabójstwem ojca”, Ty podejmujesz tylko przedwczesną próbę tegoż. Możesz ZAISTNIEĆ tylko o tyle, o ile w tej dyskusji, w Twoim mniemaniu, odniesiesz przewagę.
Ja tak do tego nie podchodzę. Dla mnie od początku oczywiste było, iż to prowokacja. W takim wypadku jedyne, co mnie interesuje, to pytanie: kto jest autorem tej prowokacji, bo na pewno ktoś, z kimś tu już dyskutowałem (zbyt wyraźnie jest adresowana do mnie). Odpowiedź: adammo1313. To w zasadzie wyczerpuje temat. Nie jest to żadna insynuacja –> homo_sapiens = adammo1313 = diabli wiedzą, kto jeszcze (multikonta). A diabli wiedzą, ponieważ adammo1313 wypełzł z samego dna piekła, he he...
Obaj wiemy, iżeś jest adammo1313. Tylko że Ty nie wiesz, skąd ja to wiem. I zaprzeczasz na różne sposoby, odkąd zorientowałeś się, iż to mogłoby zamknąć niniejszy wątek. Na to rozpaczliwie nie chcesz pozwolić.
I widzisz, nawet nie przyszło Ci na myśl, że jeżeli ja się pomyliłem, jeżeli nie jesteś jednak adammo1313, to wszelkie Twoje ustalenia o mnie są błędne. Nie będę tłumaczył, dlaczego – to zbyt skomplikowane, wątpię, czy zrozumiesz.
2) „Spór ma większy sens niż pokojowa dyskusja […]” – to fakt, zawsze tak uważałem, chociaż nie zawsze sprzyja to kontaktowi. Nie wiem jednak, czy my prowadziliśmy jakikolwiek spór. Nie powinieneś przesadzać, pogadaliśmy o pierdołach i tyle.
a) Na moją prośbę o uzasadnienie Twojej negatywnej opinii o Tarkowskim, odpowiedziałeś: „No przecież mówiłem, że go nie zobaczysz”.
b) Stwierdziłeś, iż: „Nie mogę być precyzyjny myślowo ponieważ rozmawiamy o filmie „Stalker”, który dotyka tematu wiary (jako idei, nie tylko wiary w Boga)”.
• problem wiary jest tylko jednym z tych, które podejmuje Tarkowski w swoim filmie, zatem cóż, już tutaj błędne myślenie, świadczące o tym, iż tylko częściowo zrozumiałeś to arcydzieło, wobec takich „objawień” zwyczajnie kapituluję;
• wiele dziedzin nauki zajmuje się „problemem wiary”, a mimo to PRECYZJA MYŚLOWA jest nie tylko uzasadniona, ale i bezwzględnie wymagana – teologia, religioznawstwo, filozofia religii, psychologia religii, socjologia religii, teoria religii, antropologia religii, itd., ponownie zatem błędne myślenie.
c) Napisałeś: „Tarkowski sam wpieniał się na swoich <interpretatorów>.” Stwierdziłem, że to typowe dla Ciebie nadużycie, metody dyskusji polegające na dezinformacji, aby postawić na swoim i udowodniłem, iż to nieprawda. Odpowiedziałeś: „A co miał powiedzieć?”. Cóż, bardzo prymitywna metoda dyskutowania – kiedy ktoś wykazuje Ci, co wyczyniasz, niczego nie zmieniasz i dalej stosujesz zagrywki zarezerwowane dla przygłupów.
Co miał odpowiedzieć? To, co sam napisałeś: „Wpieniam się na swoich interpretatorów, nie akceptuję żadnych interpretacji moich dzieł, bo wszystkie je <kastrują>”. Byłoby to zgodne i z tezami, które próbujesz tu przeforsować (niezorientowani się nabiorą), a także z tym, co utrzymywałeś. Ale cóż, widać, kim jesteś, nawet jeżeli próbujesz się zasłaniać nickiem homo_sapiens.
Od początku unikałeś merytorycznej dyskusji, Twoje myślenie było oparte na błędnych założeniach, ponadto stosowałeś prymitywne metody. Zatem z tych i innych względów (bo pomijam 90% Twoich wpadek) merytoryczny spór ani mnie nie interesował, ani nie był możliwy. To tylko prowokacja, nic więcej, i tak traktuję ten temat. Żaden tam spór.
3) „Podczas sporu rozmówcy mówią szczerze, tzn. widać kim są. Ja tak wszedłem do dyskusji i marscorpio tak zrobił. Każda jego wypowiedź „niemerytoryczna” jest dokładnie nim. On nie jest swoją wiedzą tylko ją posiada i może z niej czerpać. Niestety (lub stety) jego charakter uznaje wiedzę jako „ja”. A z tego są same kłopoty jeśli na horyzoncie pojawia się homo (czlowiek - tłumaczenie specjalnie dla „wiedzy”).
Można powiedzieć w ten sposób: marscorpio dopiero zaczyna widzieć, że rozmawiał ze mną jako on..... w tym momencie, tłumacząc to, zamykam mu powtórnie możliwość widzenia (znowu się zepnie).... a teraz, po słowie „zepnie”, uśmiechnie się... itd.. Rozumiesz? To jest normalny mechanizm. Marscorpio powiedziałby „studencki”, a sam się w to łapie. ”
To głupoty, fragment bez znaczenia.
A „studencki” jest poziom Twojej wiedzy (o ile nie przesadzam, możesz być zdolnym licealistą), studencki poziom argumentowania i poniżej-studencki język, a momentami i styl. To miałem na myśli, pisząc „studencki” – gdyby mi za to zapłacili, sprawdziłbym i poprawiłbym, a tak – szkoda czasu. Nie ma w tym niczego więcej, żadnych podtekstów. To nie świadczy o Tobie negatywnie, kiedyś przecież dojrzejesz i wyjdziesz na ludzi, tak myślę. Potencjał jest, nie zaprzepaść tego.
4) „Z drugiej strony ma przebłyski i twierdzi, że gdy zaczynam mówić z sensem on zaczyna się nudzić. I dokładnie tak jest ze mną. Jego merytoryczna wypowiedź o „Stalkerze jako Arcydziele” powoduje, że moje oczy zamykają się. Niemiłosiernie nudzi.”
Pomyłka. Kiedy odpowiadasz z sensem, merytorycznie, obnażasz własne niedostatki. Wtedy odechciewa mi się dyskutować. Gdybyś w takich momentach potrafił mnie zaintrygować: własną wiedzą, umiejętnością korzystania z niej, wyjątkowością skojarzeń, z zainteresowaniem bym Cię czytał – tak jak wczoraj czytałem najnowszy, 107 numer „Przeglądu Politycznego” (zagadnienia nihilizmu). Tak nie jest i w żadnym momencie nie było w Twoim przypadku.
Przypominam, co do Ciebie napisałem:
„W momencie, kiedy straciłaś inwencję i zaczęłaś pisać z sensem, wszystko rzeczywiście zrobiło się nudne. Bo teraz można już z Tobą logicznie polemizować, wykazywać, jak bardzo się pomyliłaś. A kiedy wiem, iż dyskutant zwyczajnie racji nie ma, tracę zainteresowanie dyskusją. Napisałem kiedyś na tym forum: <A mnie tego wszystkiego tłumaczyć się już nie chce>”.
Jeżeli spotkam tu równorzędnego przeciwnika, będę prowadził z nim SPÓR -> vide dyskusja z amerrozzo. Niestety, Ty mnie nie przekonałeś o tym, iż warto, tylko najwyraźniej nie chcesz sobie tego uświadomić. Dlaczego, to odpowiedź znajdziesz w punkcie 1. To między nami to tylko pogaduszki. Ale rozumiem, że zależy Ci na tym, by nadać temu rangę „sporu”. To brzmi dumniej…
My tylko wymieniamy uwagi o tym, dlaczego tak a nie inaczej wymieniamy między sobą uwagi…
5) „Niemiłosiernie nudzi. Cała jego książka (pewnie o tym właśnie), jeśli zostanie napisane w ten sposób, będzie nieznośnym koszmarem. Będą się nią fascynować „Jasie”, krytycy i teoretycy.”
Pamiętam, jak kiedyś o mojej interpretacji „Stalkera” adammo1313 napisał: „Nuda, nuda, nuda”. Znowu nie uważasz: „niemiłosiernie nudzi” = „nuda, nuda, nuda”. Nie potrafiłeś się z tym uporać ani wtedy, ani nie potrafisz teraz. Strategia niemal ta sama, tylko że Ty nie wiesz tego, co wiem ja. I te Twoje uwagi tylko z jednego powodu się pojawiają: to wpisy na filmwebie, tutaj każdy może pisać. Poza tym, są bez znaczenia i nigdzie indziej, poza Internetem, znaczenia by nie miały.
Widzisz, gdyby nawet było tak, jak piszesz, że doceniliby to przede wszystkim krytycy i teoretycy, wówczas i tak by mi to wystarczyło. Dla niektórych to jedyne wiarygodne kryterium. Ale prawdopodobnie tak nie będzie – o czym świadczy odbiór mojej interpretacji „Stalkera” zamieszczonej tu, wręcz szokująco przychylny. Ustawiając się bezustannie w opozycji wobec środowisk akademickich (wyraźny kompleks, ten motyw często występuje w Twoich tekstach), nie przewidziałeś jednego – doskonale znam środowisko akademickie, niezmiernie cenię wielu profesorów i ich wysiłek, potrafię działać jak oni (do pewnego poziomu, ja nie pozuję jak Ty), ale jestem… dysydentem, he he he…
Twoje teorie na mój temat oparte były na idiotycznych założeniach, stąd też niewiele z tego mogło wniknąć – od początku byłeś bez szans, ale się siłowaaaaaałeś.
6) „Sensowne argumenty są przedłożeniem czyjejś wiedzy i mogą posłużyć jedynie do „położenia” rozmówcy w oczach postronnych widzów. Między nami nie zajdzie nic jeśli wiedza nie będzie zanurzona w odpowiednim sosie. Ja mam świadomość siebie i wiem, że korzystać mogę z dyskusji wyłącznie wtedy, gdy rozmawiam o wiedzy wkomponowanej w człowieka. I tak się zresztą stało. Całokształt marscorpio czegoś mnie nauczył, nawet o tym filmie. Gdybyśmy rozmawiali „pokojowo” i „merytorycznie” docenilibyśmy się i na tym stanęli. Z drugiej strony nie można popadać w absurd, bo przecież niemożliwe są zupełnie suche dyskusje oparte tylko na wiedzy. Tak czy inaczej spór sprzyja.”
Mógłbym na to przystać, ale – patrz punkt 4. Dopóki nie udowodnisz, iż potrafisz dyskutować merytorycznie na wysokim poziomie, pozostały Ci tylko i wyłącznie dywagacje o tym, co to znaczy dyskutować na wysokim poziomie. Tym właśnie są Twoje teksty, i dlatego mnie nudzą. Wpierw dowód, potem teoria. Ty, odwrotnie, wpierw utrzymujesz, iż wszystko wiesz i rozumiesz, nie dopuszczając do siebie myśli, iż jak dotąd udowodniłeś jedynie, jak niewiele wiesz i jak niewiele rozumiesz.
Co do tego ostatniego, przytoczę zabawny fragment Twojej wypowiedzi: „Ja jestem na świecie, a nie w Rosji czy w Polsce. Mam jedynie świadomość co i gdzie się dzieje, więc się „wczuwam”. Uważam, że ma to głęboki sens.”
Dobre, he he he. A wiesz, dlaczego żaden Polak, który urodził się i wychował w Polsce, chociażby nie wiem, co czynił, i tak nie zostanie buddystą? Zawsze będzie tylko Polakiem, który próbuje być buddystą. Nigdy nie jesteś na świecie – zawsze jesteś tu i teraz i determinuje Cię to w stopniu, którego nikt nigdy nie przezwyciężył. Przedkładasz nam jedynie własną mitologię, ale jak pisałem – za dobrze znam te klimaty, by mnie to uwiodło. Gdybyś cokolwiek na ten temat wiedział, nie pisałbyś głupot – wiele Twoich tekstów to takie „kaczki”, ale tłumaczenie tego jest i czasochłonne, i pozbawione sensu. Jeżeli dotąd sobie pewnych kwestii nie uzmysłowiłeś, to pozostaje poczekać, może kiedyś, może…
7) Raz jeszcze: „Gdybyśmy rozmawiali „pokojowo” i „merytorycznie” docenilibyśmy się i na tym stanęli”.
Doceniam Cię. I adammo1313, mimo jego chamstwa, doceniałem. Jesteś(cie) interesujący. Czy dyskutujemy pokojowo, czy nie – to bez znaczenia dla „doceniania”. Znowu błądzisz. Przykład: amerrozzo. Nie dyskutowaliśmy pokojowo, często było „ostro”, a jednak wciąż go doceniam i pamiętam. O Tobie przypominam sobie tylko wtedy, jak w poczcie mam: taki a taki odpowiedział w temacie takim a takim. To różnica – sam na to zasłużyłeś. Gdybyś od początku potraktował dyskusję poważnie, może byłoby inaczej. A tak – żyjesz urojeniami o „skandalu”. Jeżeli w całej naszej dyskusji interesuje mnie tylko i wyłącznie to, czy Ty jesteś adammo1313 (bądź ewentualnie innym prowokatorem), to to najwymowniej świadczy o tym, ile znaczą dla mnie Twoje wypowiedzi, ustalenia, mądrości. Nie zwracam na nie większej uwagi, bo – co kilkakrotnie już wykazałem – to amatorstwo. Amator zawsze będzie się upierał, że jest lepszy od zawodowca, ale rzadko potrafi to udowodnić. To dlatego stale „walczysz”, stąd ten wyimaginowany przez Ciebie motyw pojedynku między nami. Jesteś amatorem, który niewiele wie i niewiele rozumie, ale chciałby być postrzegany inaczej. To typowe dla ambitnych, inteligentnych, przewrażliwionych młodych ludzi, którzy gdzieś, kiedyś zawiedli.
8) „I mała ciekawostka. W tym momencie mówię „pokojowo”, tak? I już czuję jakbym miał podcięte skrzydła. Można powiedzieć, że „wyjaśniam” co myślę. A przecież powinienem mówić Dokładnie Co Myślę.”
Ależ to jakiś ekshibicjonizm w stylu adammo1313. Opanuj się, co ludzie pomyślą…
9) „Marscorpio mówi, że jego to nudzi. A mnie nudzi on, z całą swoją wiedzą, bo ja mam większą. I co mi zrobi?”
Dobrze, ale dlaczego o mnie non stop wspominasz? Dlaczego beze mnie nie możesz się obyć? Przecież miałeś sobie poszukać inteligentniejszych dyskutantów, a Ty, nawet jeżeli odpisujesz komuś innemu niż ja, np. Sacharovowi lub Tehmasterowi, to piszesz tylko i wyłącznie o mnie.
I na koniec – przecież ja nic nie chciałem Ci zrobić. Znowu sprowadzasz to do pojedynku między nami, co jest samo w sobie interesujące. Wiesz dlaczego, więc nie wyjaśniam…
Jeżeli czegokolwiek chciałem na początku, to tylko uzasadnienia dla Twojego twierdzenia: „Kiedy tylko [Tarkowski] próbował być myślicielem spalał się i po prostu bredził".
Chciałem się przekonać, czy potrafisz tego dokonać – i okazało się, że nie, nawet nie próbowałeś. Tylko dlatego angażuję się na forum tego filmu: bo przeciwnicy „Stalkera” czy Tarkowskiego, rzucają tu takimi popłuczynami. Tarkowski na to nie zasłużył i ja, w przeciwieństwie do Ciebie, udowodniłem to. Tobie pozostało jedynie tutaj „bajerować” i prowadzić pojedynki bez adwersarza. Bo ja nim nie jestem, wbrew temu, co utrzymujesz. To tylko gadu-gadu.
Pozdrawiam.
Jest sporo mądrego w tym co mówisz jednak to wciąż boczny tor. Będę się streszczał.
Odnoszę się do Ciebie, ponieważ jesteś pierwszą osobą na filmweb, z którą, wybacz mi sformułowanie, dyskutuję. Po drugie, jesteś moim całkowitym przeciwieństwem co mnie w oczywisty sposób napędza. Nie musisz się w tym doszukiwać niczego niezwykłego. Mi osobiście wydaje się to jasne.
O „dowodach”. Zechciej zauważyć, że to ja utworzyłem ten wątek (to bardzo ważne w kontekście tego o czym rozmawiamy). Zaraz potem sytuacja była otwarta. Mogła paść odpowiedź jakakolwiek. Odzew jaki dostałem był jednak „dzikim pędem” za mną. Czy pytanie dlaczego tak się stało jest pytaniem do mnie?.. I tak i nie. Tak, dlatego, że ja jestem Twórcą wątku i nie, ponieważ odpowiadający mogli poprowadzić dyskusję na inny tor. Mogli być moimi świadomymi krytykami. Co się stało? Krytycy zaczęli mi mówić kim jestem i co czuję. I trwa to bezustannie do tego momentu. Pomimo wielokrotnych sygnałów z mojej strony nie byłeś w stanie przeskoczyć tej prostej zależności. Teraz mówisz o prowokacji. Dowcip polega na tym, że to nie jest prowokacja. „Ja jestem artysta”. I na pierwszy rzut mojego oka „kompletnie nie rozumiesz tego filmu”.
Znam „Stalkera” i wiem czym jest. I dlatego właśnie tu przybyłem, żeby dowiedzieć się czy się nie mylę. Ponieważ chciałbym się pomylić. Chciałbym wiedzieć, że „Stalker” jednak nie jest tak przeciętnym filmem za jakiego go uważam. „Pech” sprawił, że trafiłem na znawcę i wszystkie moje obawy się potwierdziły. To jest moja racja. Co to za racja?..
Przewrotnie powiem, ze wasza inteligencja, a raczej jej brak, nie jest żadną tajemnica dla litościwie to czytających. Dać burakom przedmiot, to się nim pozabijają.
Oceny twoich filmów jasno pokazują jak dalece jesteś szalony. Barry Lyndon 3/10, Blade Runner 5/10, Nóż w wodzie 5/10, Chinatown 6/10, Frantic 5/10. Pewnie zbyt mało ambitne. Bo ambitne = dobre u każdego snoba o ograniczonych procesach myślowych.
Każdy ma prawo do swojej opinii, ale wszyscy, co myślą inaczej ode mnie, to debile.
A żeby wprawić was w zakłopotanie, ja wam tej opinii nie zdradzę, abyście mogli trwać w swojej małostkowej niepewności.
Mnie się w tej dyskusji najbardziej podobało jak Homo w przebłysku pojawiającej się świadomości stał się na krótką chwile normalny. Jeśli twoje wpisy to prowokacja, to zapewniam, że absolutnie genialna.