... w których absurdy scenariusza rekompensowane są, a to przez nadrzędny interes fabuły (przesłanie jakieś), a to przez efekty specjalne, a to przez humor, przez grę aktorów, przez ich fizjonomię, przez dialogi, przez poczucie widza, że się dobrze bawi, przez cokolwiek. Ten film do nich zdecydowanie nie należy.
Nie podobały mi się dwie sceny:
„brandzlowanie się” (po co tak dosłownie) oraz poranne mycie tyłka.
Bo przecież wiadomo jest, że każdy „buszmen” z rana myje tę część ciała.
początek zaciekawiał, mogło być dobrze ale... im dalej tym robi się bezsensowniej i sprzecznie, końcówka to jakieś niedorzeczne bajanie. zaczynamy w samotności (podobno siedmioletniej z kilkoma grobami) a na koniec okazuje się że wystarczy kilka chwil, że wystarczy w sumie zrobić kilka kroków by było jak na stacji metra... bez sensu
Ano. Film poczuł, że musi coś z tą laską zrobić i nie może jej ot tak zostawić w lesie. No to zrobił. Wcześniej też jest fajnie, bo na przykład kto uwierzy w ekosystem z jednym królikiem, albo dlaczego człowiek tak skutecznie do tej pory skoncentrowany na przetrwaniu nie wpadł na pomysł, że jak źli ludzie raz przyszli i nie skończyli czynić zła, to jeszcze wrócą? Generalnie ten film to zmasakrowany niezły pomysł, co usiłuje się przykryć zadrukowaniem całego plakatu przymiotnikami zachwytu.