amerykańskich aktorów. Mam wrażenie, że ten stan trwa od bardzo dawna. "Sweeney Todd" to film nużący, chwilami obrzydliwy, z piosenkami, z których ani jedna nie wpada w ucho, są to raczej jakieś żałosne melodeklamacje, których nie da się nawet zanucić, nie mówiąc o tym, żeby któraś zapadła w pamięć, jak to bywa w przypadku dobrych musicali. Wysoka ocena filmu wynika chyba li tylko ze względu na nazwisko Deppa i Burtona.