oglądałem kilka projektów Lyncha i stwierdzam jedno... gość ma nieźle porytą dynię... naprawdę ciężko go zrozumieć... na szczęście mi ta zrytość odpowiada...
Może Ameryki nie odkrywam, ale 6 mężczyzn, 6 razy wymiotuje iiiiiii film nakręcony w 1966:D
próby 'zrozumienia' owej próbki stylu to jak doszukiwanie się poezji na bilecie ZTM-u. Lynch Lynchem - fakt, wypracował sobie później fajny styl i rzeczywiście zaczął robić filmy, które mają jakieś 'znaczenia', ale nie przesadzajmy i pozostańmy krytyczni. film jako animacja jest ok i poprawny, ma dość zgrabny, angielski tytuł, ale ani wielkich sęsów ani wielkiej dziwności w nim nie ma. ot, 'zryty' (choć to za duże słowo) na poziomie zrytości snów przeciętnego człowieka. nic niezwykłego.
Zgadzam się. Ten filmik jest po prostu słaby. Żaden tam hipnotyzujący, ryjący banię, chory, genialny, czy inne wielkie epitety. Lyncha naprawdę lubię, ale to po prostu było nudne i amatorskie. Pewnie co drugi samozwańczy artysta zaczepiony na ulicy ma lepsze "dzieła" w zanadrzu. Nie wywołuje żadnych emocji - jedyna rzecz, która mnie na swój sposób trapi i niepokoi to piejący z zachwytu dookoła ludzie, próbujący oszukać świat i samych siebie, że film się podobał i nie miało to nic wspólnego z nazwiskiem twórcy.