„Szpieg” okazał się sporym rozczarowaniem. Poszedłem, bo podobała mi się obsada, ale niestety bez klimatu. Całość wyglądała jak film budżetowy, kręcony głównie w pomieszczeniach, biura i mieszkania. Zdjęcia były kiepskie, a cała atmosfera filmu jakoś mi nie pasowała. Jeśli chodzi o aktorstwo, to tylko Marisa Abella naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Reszta? No, słabo. Cate Blanchett wyglądała jak po operacjach plastycznych, a Fassbender w roli jakiś sztuczny. Jedyny plus to muzyka Davida Holmesa, która naprawdę dała radę, zwłaszcza na dobrym kinowym nagłośnieniu. Sam film? Niestety, zupełnie mnie nie wciągnął. Zdecydowanie nie polecam, chyba że tylko dla samej muzyki. Czekałem z niecierpliwością na zakończenie. Ale po filmie wrzuciłem sobie soundtrack na słuchawki.