Tajemnica Aleksandry

Alexandra's Project
2003
6,6 2,0 tys. ocen
6,6 10 1 1959
6,8 5 krytyków
Tajemnica Aleksandry
powrót do forum filmu Tajemnica Aleksandry

Już od chwili ukazania pierwszych promieni słońca w przesłoniętej żaluzją sypialni wiadomo, jak wiele urazy tkwi w Aleksandrze (Alex – jak zwraca się do niej nieodmiennie Steve).

Czy Steve zasługuje na miano przykładnej głowy rodziny?
Ot zarabia pieniądze na utrzymanie domu i rodziny – jednak jest to facet słaby – łatwo go zdmuchnąć. Jak każdego zresztą.

Steve zajmuje bliżej nieokreślone, jednak nie całkiem nieznaczące stanowisko. Ale też nie eksponowane. Naprawdę nie jest gwiazdą – niewykluczone nawet, że awans zawdzięcza poparciu kochanki będącej również kochanką prezesa. Who knows? Steve nie potrafi nawet obsługiwać PC. Backspace plącze mu się z Enterem. Chyba raczej przypadkowo znajduje się na szczebelku, z którego na innych może z góry spoglądać i innymi rozporządzać – tu: Alexandrą, w której nie dostrzega nic poza strażniczką ogniska a i ona dopiero teraz dojrzewa (nie bez trudu) do decyzji zasypania tego ogniska popiołem.

W firmie Steve drży z niepewności. Każde wezwanie przez dyrekcję wywołuje w nim mieszane emocje, które jednak bardzo szybko przeradzają się w poczucie sukcesu. Jak wyglądałby Steve ponoszący porażkę – na gruncie zawodowym – bo można założyć, że ta jego kariera naprawdę na glinianych nogach stoi... Kuriozalna firma zatrudniająca nieudaczników? Jest trochę takich firm – naprawdę jest.

Aleksandra natomiast czuje się ubezwłasnowolniona. Owszem – przetrzymywała tę sytuację lat kilkanaście, ale może tylko dlatego udało jej się nie zwariować, że kto inny podlewał jej ‘ogród’...

Steve jest nieuważny, jest w nim energia, ale równocześnie i nieuwaga – zderzenie z synem w korytarzu podziałało na mnie jak uderzenie piorunem – osoba tzw. kochająca nie wpada na drugiego człowieka w taki sposób! – dziecko tak, ale nie dorosły! Tu właśnie ukazane są te smaczki i szczególiki, które cały czas wykazują szaloną nieuwagę Steve’a – ot, choćby i przewrócenie zdjęć dzieci na biurku, pogarda dla ‘krasnala ogrodowego’...

Niepowierzanie żonie tak banalnej sprawy, jaką jest regulowanie rachunków, też daje do myślenia. Steve ledwie podnosi głowę znad gazety, gdy Aleksandra zagaduje go w sprawie rachunków. Ślepy by się domyślił, że bomba musi wybuchnąć!

Bardzo ważne jest w tym filmie podniesienie i otwarcie tematu o pozostawaniu w jałowych związkach.

Oczywiście – Aleksandra nie zrobiła nic przez te wszystkie lata – ale robi to właśnie teraz – wyzwala się – może nawet nie warto wnikać, jakimi środkami do tego dochodzi i kto jej w tym pomaga – i czy jest to prawdopodobne czy nie – związek małżeński to przeważnie przecież śmierć duszy. To kompromis, poprzez który zabijamy cząstka po cząstce samych siebie. Dobry związek jest możliwy ale niezwykle rzadki. To co widzimy na ekranie w ‘Tajemnicy Aleksandry’ to nie żadna psychoza, która zawładnęła bohaterką – na szczęście nie. Jej zemsta jest wyrafinowana – Steve nie rozumie, ale nie rozumie też jej neurotycznych zachowań, z którymi zetknął się już tyle razy, których wcale nie ma ochoty oglądać – przekręca taśmę, żeby jak najprędzej dotrzeć do erotyki... ciało tak: mięsko, ciałko... Nawet jeżeli to ciało należy do zupełnie sfiksowanej neurotyczki. Opór przed penetracją duszy, brak oporu przed penetracją ciała. Naprawdę na miejscu osoby chorej porzygać się można, jakkolwiek taki seksuś miałby być nawet na pewnym poziomie i satysfakcjonujący... Ciekawe, czemu właśnie ‘zdrowemu’ facetowi seks z ‘wariatką’ odpowiada? He? Ciałko zawsze smaczne?

Trudno zresztą Steve’a winić, że nie rozumie neurozy żony – kto z nas zrozumie, dopóki sam jej nie dotknie, i któż z nas chciałby z nią nadal mieć do czynienia, gdy udało mu się w jakimś stopniu z tym koszmarem uporać. Aleksandra może wydawać się nieznośna – jedna z uczestniczek forum przyrównała ją do „Pianistki” – myślę, że to nie to – Aleksandra ma zwykłe potrzeby naprawdę zdrowego człowieka, które zostały stłumione, stłamszone – może nawet powinna raczej winić siebie za ten stan rzeczy a nie akurat męża – ktoś powiedział rozwieść się – ja dodam: w ogóle nie wchodzić w związek małżeński. Niestety ani jedno ani drugie nie jest aż tak proste...

Kultura narzuca pewne zachowania, a potem już przemy za ciosem, a potem znów się dziwimy, że poniosło nas akurat w ślepy zaułek... C’est la vie! Trudno naprawdę jest ułożyć sobie życie – do tego potrzebna jest wyższa świadomość. A ile osób jest w jej posiadaniu?

Prawdę mówiąc decydującym czynnikiem, który zaważył na tym, że obejrzałam wreszcie ten film, była dla mnie zachęta pana Wojciecha Eichelbergera, którego bardzo cenię. Nie trywializujmy też syndromu Aleksandry, jeżeli do zainteresowania się takim właśnie związkiem dwojga ludzi bądź też możliwymi konsekwencjami takiego zachęca nie byle jaki w końcu psychoterapeuta.


ocenił(a) film na 7
Klitajmestra

Dobra, wnikliwa recenzja, zalwazylas duzo istotnych szczegolow