PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=668214}

Tajemnica Filomeny

Philomena
2013
7,4 49 tys. ocen
7,4 10 1 49141
6,9 37 krytyków
Tajemnica Filomeny
powrót do forum filmu Tajemnica Filomeny

Nie chcę wywoływać wojny światopoglądowej, ale...

Ktoś tu pisał, że film jest tendencyjny. No cóż, warto jedynie zwrócić uwagę, że film opowiada
historię autentyczną. A więc to nie film, a ten świat jest tendencyjny. I tak, jest to powód do
smutku.

Powiem tyle. Jako osoba o głębokich wartościach chrześcijańskich porzuciłem kościół katolicki -
zmieniłem wyznanie. I dopiero teraz z perspektywy widzę jak bardzo specyficzną wizję
chrześcijaństwa promuje kościół katolicki. Wpajano mi, że tak właśnie wygląda wiara, religia,
sprawy duchowe. Tymczasem okazuje się, że można inaczej patrzeć na wartości, na cnoty, na grzech,
na celibat, na seks, wreszcie - na człowieka. I że poszczególne akcenty w Biblii można odczytywać inaczej.

Dla mnie ten film był dość osobisty. Oczywiście nie zostałem tak dalece dotknięty poczynaniami
kościoła, ale film w moich oczach ukazuje ziarno manipulacji w jakim sam tkwiłem.

Nie zgodzę się jednak z tym, że ten film jest "lewicowy". Widzimy tu zderzenie dwóch światów w
sprawach wiary. I twórcy wydają się stawać po stronie Filomeny. To ona wzbudza sympatię, a nie
dziennikarz.

ocenił(a) film na 8
niedzielnyogladacz

slusznie, a doszukiwanie się treści antykatolickich jak to promują zródła wiadome jest idiotyczne i jest świadectwem sporych ograniczeń. Bardzo ładnie wyważone zderzenie dwóch postaw bez popadania w banał i tanią histerię.Świetny film.

ocenił(a) film na 8
niedzielnyogladacz

Absolutnie się z tobą zgadzam. Ja też odczułem takie wrażenie jakby film był moim osobistym przekazem, a jednocześnie odpowiedzią na wiele pytań siedzących w głowie. Podobał mi się kontrast dwóch zupełnie innych światów, a jednocześnie zachowany został poziom dyskusji. Chciałbym aby ludzie tak właśnie na siebie patrzyli. Przez pryzmat opanowanych emocji i dystansu do inności, do wiary. A przede wszystkim wykazywaniem głębokim szacunkiem do drugiego człowieka niezależnie od koloru skóry, pochodzenia, wyznania czy orientacji seksualnej. Dopóki nie robi się komuś krzywdy wszystko jest ok :) uczmy się od siebie:) To było piękne świadectwo.
Mówię to jako były katolik. Wierzący - filozof ciągle szukający odpowiedzi na trudne pytania życia, człowieczeństwa i sensu bycia. Dystans, harmonia, prawda. Peace!
Pozdrawiam :)

szelf

Zgadzam się z wypowiedzią i mówię to jako nadal katoliczka. ;)

ocenił(a) film na 4
niedzielnyogladacz

Zgodzę się z tobą, że "twórcy wydają się stawać po stronie Filomeny", ale to jednak dziennikarz wywoływał u mnie bardziej pozytywne odczucia, niż Filomena. Co więcej..., dawno tak nie było, bym tak nie potrafił polubić głównych bohaterów. Dziennikarz mniej mnie denerwował, ale jednak też to jego malkontenctwo było dokuczliwe.

ocenił(a) film na 8
Malebo

Myślę, że obie postaci były z założenia przerysowane. A co Ci przekszadzało w Filomenie jako postaci?

ocenił(a) film na 4
niedzielnyogladacz

Pierwsza sprawa to taka, że najzwyczajniej nie lubię takiego dziadkowe sposobu bycia. Tu herbatniczek, tu herbatka, tam opowiem całą książkę, itd. itp. A druga sprawa, znacznie poważniejsza. Średnio potrafię ją zrozumieć. Miała 14 lat (czy ile tam), a ktoś kto powinien nauczać wybaczania innym zmusił ją (ale także niczemu winnego syna) do dożywotniego cierpienia. To nie księża/zakonnice są od wymierzania sprawiedliwości, więc bronienie kościoła (jako instytucji) przez nią jest dla mnie mimo wszystko niezrozumiałe. Robiła to cały czas, ktoś jej mydlił oczy, a ona łykała wszystko jak młody pelikan. Cały czas broniła kościół/zakon, któremu tak niewiele zawdzięczała. OK, widać była lepsza od tych zakonnic, ale to nie zmienia faktu..., że średnio lubię ludzi (czy postaci filmowe), które mówią, że deszcz pada, gdy ktoś im najzwyczajniej pluje w twarz.

ocenił(a) film na 8
Malebo

Byłeś kiedyś praktykującym katolikiem z małego miasteczka? I to przed czasami internetu? Obawiam się, że nie. Więc nie zrozumiesz, że będąc otoczonym przez ludzi zaangażowanych religijnie, właściwie nie masz innych punktów odniesienia. I gdy ktoś to manipulacją wykorzystuje to staje się to smutne. Postać Filomeny jest nieomal tragiczna (szczególnie, że jest to postać tak realistyczna...), ale niezwykłe w tej postaci jest to, że jest to skonfrontowane z jej prostą radością życia, z autentycznym wzbudzaniem sympatii. Opowiadanie książki było tu IMHO metaforą "dziadkowego" (ja bym bardziej powiedział "ciotkowego") sposobu bycia, co samo w sobie nie jest niczym złym.

Wystawiasz Filomenie ocenę patrząc z boku. Ale Filomena nikogo nie krzywdzi, aby uznać jej wybory za moralnie naganne. Równie dobrze moglibyśmy uznać naszych rodziców czy dziadków za diabłów wcielonych, bo tolerowali komunizm aż przez 50 lat. Dla oceny jej wyborów należy zrozumieć jej świat. I ten film m.in. to stara się ukazać. Być może ta perspektywa to kolejna cegiełka ku dialogowi i zrozumieniu na linii religijni-ateiści.

ocenił(a) film na 4
niedzielnyogladacz

No właśnie jestem (no już niepraktykującym) katolikiem z małego miasteczka i znam mnóstwo osób, które właśnie przez takie zagrywki kościelne się od tego kościoła najzwyczajniej odwróciło. Do mojej szkoły chodziło bardzo dużo dziewczyn z tzw. "ośrodka" (prowadzony przez siostry zakonne rodzajowy dom dziecka) i nie znam żadnej, która by miała z perspektywy czasu (a jest to 20 lat..., a nie 50) chociaż w połowie tak dobre zdanie o kościele (przy czym chodzi mi tu o konkretny kościół/zakon) jak Filomena. Mają raczej o takim ośrodku zdanie (a miały mimo wszystko znacznie mniejszy rygor niż to było przedstawione w filmie), że były w nim jak w więzieniu. To przy tym co znajome mi dziewczyny przeżyły, to Filomena to przeszła przez jakiś gułag.

Dla mnie "dziadkowy" sposób bycia może i nie jest zły, ale osobiście go najzwyczajniej nie lubię. Więc wcale nie jest dla mnie autentycznie wzbudzająca sympatię, bo jednak moje odczucia były bliższe tym Martina. Możemy to uznać za moją wadę, jedni lubią koty, inni psy. I taki trochę jest ten film. Widać bliżej mi do sposobu postrzegania świata taki jaki prezentował Martin i może dlatego jakoś nie byłem w stanie polubić Filomeny.

ocenił(a) film na 8
Malebo

Dla mnie wątek przebaczenia Filomeny kręci się wokół charakterystycznego dla kościoła katolickiego motywu winy i kary. Popełniła grzech, winna więc przeżyć pokutę. W jej przypadku trwającą całe życie. Ten rysunek jest przerysowany, nie sądzę, aby faktycznie ktoś po takich przeżyciach jak Filomena się nie odwrócił od kościoła, ale jak pisałem film z założenia przerysowuje dwie mocno różne postacie.

Wielu doznaje mniejszych lub większych manipulacji ze strony kościoła i (zwłaszcza w małych społecznościach) sądzą, że tak ma być. Trudno sprzeciwiać się komuś, kto twierdzi, że działa w majestacie Boga. Łatwo znaleźć przykłady wokół. Mąż pije i bije, ale nie można go porzucić, bo przecież się ślubowało... Jestem z tych czasów, gdy człowiek w młodości masturbując się miał wyrzuty sumienia, dziś uważam to za śmieszne, ale wtedy miałem z tym poważny problem. O dziwo sex przedmałżeński kościół w zasadzie akceptuje, ale tylko między kobietą i mężczyzną. Dwóch homoseksualistów, mimo że w myśl Biblii nie grzeszą ani trochę bardziej niż kobieta z mężczyzną przed ślubem - są już wrogiem kościoła.

Dziś jestem protestantem, patrzę na problemy kościoła katolickiego w trybie dla mnie przeszłym. Ale myślę, że gdybym był zaangażowanym, ale nie ślepym, katolikiem to w takich głosach widziałbym nadzieję. Siostra Hildegarda jest wrogiem kościoła. Tak jak wrogiem są księża-pedofile i ci, u których religia utożsamia się już z nienawiścią. Gdybym nadal był katolikiem, chciałbym uwolnienia kościoła od tej fałszywej religijności. Ale myślę, że konfrontacja postaci Martina i Filomeny, jakkolwiek przerysowana, pokazuje, że wcale nie chodzi o to, żeby kościół pogrążyć.

A jako szersze przesłanie... Nadmiar religijności (myślę tu o Siostrze Hildegardzie) jest sam w sobie grzeszny. W Starym i Nowym Testamencie przykładów na to jest wiele. Mógłbym przytaczać, ale nie chcę nadmiernie rozbudowywać wątku teologicznego dyskusji.

ocenił(a) film na 4
niedzielnyogladacz

Wszystko ok, tylko osobiście staram się ocenić film... i jego postaci. Nie do końca zgodzę się z tym, że obie są przerysowane, bo takich Martinów jednak się spotyka, używających dokładnie takich samych argumentów dlaczego nie wierzą w Boga. Filomena jest jednak "świętsza od papieża" (pomijając to co zrobiła gdy była mała). I może to mnie w niej irytuje (pomijając kwestie babciowości).

Tak czy siak. Film jest "niezły", warto obejrzeć, jednak..., główne postaci to nie moja bajka ;)

niedzielnyogladacz

Nadmiar religijności to jest wtedy, kiedy robisz to co powiedział Jezus - sprzedajesz wszystkie swoje posiadłości i rozdajesz ubogim. :D
Natomiast Hildegarda była po prostu podłą suczą... no dobra musiałam to napisać, chociaż z drugiej strony była pewnie po częsci osobą zagubioną w swoim sosie nienawiści, bo w sumie to też jest nieco tragiczne, że będąc zakonnica nie nauczyła się okazywać miłości bliźniemu. Katolik powinien sprzeciwić się grzechowi, ale w żadnym wypadku nie potępiać grzesznika.

Malebo

Jakby nie zakon to by trafiła na ulicę, a jej dziecko albo do bidula, albo by umarło z głodu/wyziębienia, a jak dożyłoby 10 lat to musiałoby samo zarabiać w tamtych czasach. Ojciec ją wyrzucił z domu, także może stąd jej wdzięczność dla zakonnic? Przypomnij sobie tez siostrę która odebrała jej poród. Hildegarda miała spaczoną wizję "miłosierdzia", ale tak jest wszędzie, wszędzie się znajdzie jakiś potwór zastraszający innych. Natomiast Filomena wiedziała, że zasada była taka, że zrzeka się dziecka i się z nim nie kontaktuje, ale za to ma gdzie mieszkać. Dziecko w dodatku trafiło do bogatej rodziny. Wiem, że żyjesz teraz w komfortowych realiach i istnieją różne sposoby pomocy samotnym matkom, ale w realiach Filomeny było to jedno z lepszych wyjść niestety. I obawiam się, że pozostałe zakonnice nie wiele mogły tu zmienić nawet dobrymi chęciami.

niedzielnyogladacz

Hm... ja bym powiedziała, że film ocenę moralną pozostawia widzowi, bo takie wtedy (gdy Filomena była młodą dziewczyną) były czasy, że nie oszukujmy się, pewnie nie podołałaby zapewnić dziecku dobrobyt i możecie mnie zlinczować, ale procedery w zakonie też miały jakiś sens - dzieci trafiały do przynajmniej majątkowo statecznych rodzin. Oświadczenie o nie kontaktowaniu się z potomstwem jest częstym procederem do tej pory przy adopcjach. Myślę, że na ówczesne realia nie było to aż tak okrutne wyjście... Zważcie jeszcze w jaki sposób zakonnice pochowały Michaela /Antony'ego, który nota bene był homoseksualistą i ktorego przywiózł tam partner ("Człowiek wielu talentów" niezbyt często pojawia się na nagrobkach, epitafium było piękne jak dla mnie). Także myślę, że film jest po prostu życiowy i podoba mi się to, że nie ma tam jednostronnego oceniania, stuprocentowej krytyki, jest obiektywny. Oczywiście siostra Hildegarda jest typowym przykładem osoby, która myśli o sobie, że jest katolikiem, a wcale nim nie jest.
BTW nie uważam, że wiara Filomeny robi z niej postać tragiczną, uważam, że ona jest w tym filmie postacią jak najbardziej zwycięską. Co do babciowości - jednych to wkurza, a dla mnie to jest urocze. Piękna, odważna i prawdziwa postać i wspaniale zagrana.