jej partner gra jak rzeźba z marmuru , film fajny , ale bez fajerwerków
Mam dokładnie takie same odczucia! Ta skwaszona mina dziennikarza po pewnym czasie działała mi na nerwy. Rozumiem, że grał postać antypatyczną, niesympatyczną i egoistyczną, ale mimo wszystko sposób oddania charakteru postaci zostawia wiele do życzenia. Co do Judi Dench - gra jak zwykle świetnie, jej postać należy do naprawdę ciekawych. Sam film jakoś mnie nie ,,wciągnął" i bez emocji czy zainteresowania obserwowałam odkrywanie prawdy o Anthonym. Może zbyt wiele oczekiwałam...?
Wlasciwie najbardziej mi dzialal na nerwy ten jego glos. Taki... nienaturalny W sumie to bezsensowny zarzut, bo przeciez nie wina aktora, ze brzmi tak jak brzmi, ale jednak wplynelo to na odbior jego postaci u mnie.
Na szczescie oczekiwania wobec filmu mialam dosc niskie, totez nie czepiam sie zbytnio wad tej produkcji :)
Mnie bardziej denerwowały jego uśmieszki i próbowanie być wrednym nieco na siłę, ale rzeczywiście głos ma specyficzny. ;) Sam ukazany przez film problem jest godny przemyślenia i zauważenia, bo takie historie wydarzyły się naprawdę i pewnie wciąż mają miejsce. Realizacja nieco mnie zawiodła. Brakowało mi jakiś emocji i iskier między dziennikarzem - cynikiem, poddającym wszystko prześmiewczej krytyce, a religijną staruszką, głęboko wierzącą w Boga.
O tak, absolutnie sie zgadzam z Toba, ze ukazanie kontrastu miedzy cynicznym dziennikarzem, a religijna staruszka po prostu w tym filmie nie wyszlo. Co gorsza, obawiam sie, ze zawiodl tu przede wszystkim odtworca tej roli, bo scenariuszowi, ani Judi dench sie nic nie zarzuci.
Prawda, same dialogi są naprawdę niezłe. Riposty Filomeny bywały ciekawe. :) Nie wiem, może ten aktor ma taką manierę, a może prawdziwy Sixsmith tak się zachowywał. Mimo wszystko psuje ten bohater odbiór filmu, choć cenię całą produkcję za próbę przełamania pewnego tabu. Rany, te dziewczyny w klasztorze naprawdę wiele przeszły! Aż boję się pomyśleć, jaką burzę wywołałby taki film, gdyby powstał w Polsce. Miło też, że nie buduje się biało - czarnego świata, ale ukazuje złożoność pewnych zjawisk, np. miłosierdzie niektórych sióstr czy to, że rodzicami adopcyjnymi byli często zamożni ludzie, którzy zapewnili tym dziecom naprawdę dobry start w życie. Przy Filomenie Anthony z pewnością nie byłby doradcą premiera Wielkiej Brytanii.
Doradca premiera UK pewnie by nie byl, ale az sie szkoda Filomeny robilo, jak sie patrzylo na te jej tlumaczenia "to nie ich wina, one zapewnialy tym dzieciom lepszy byt" i w ogole nie przyjmowla do wiadomosci, ze zakonnice mogly byc uwiklane w takie rzeczy jak handel dziecmi bez myslenia o tym, co zsie z tymi dziecmi potem dzialo. Szczerze mowiac postac Filomeny kobiety mocno religijnej byla chwilami przerysowana, pokazana z jednej strony, bez watpliwosci czy ludzie, o ktorych cale zycie myslala, ze sa dobrzy w rzeczyiwstosci wcale tacy nie sa i wcale nie sluza ku chwale Bozej. W ogole nie pozwalala sobie na inny punkt widzenia. To najwieksza wada tego filmu moim zdaniem, przez co w odbiorze wypadl u mnie dosc negatywnie. Ale z drugiej strony sadze, ze film z postacia taka jak glowna bohaterka po prostu nie jest dla mnie.
Własnie dla wierzacego ludzie ogólnie są dobrzy ! Każdy człowiek ma duszę daną od Boga i ona jest dobra , a już jego czyny niekoniecznie, bo sam decyduje o swoim postępowaniu . A jeśłi chodzi o wybaczenie to ono jest dla nas , nie dla tego , kto nam zrobił coś złego . Przebaczamy , żebyśmy my sami nie nosili w sercu żalów , nienawiści , złorzeczenia uwalniamy się od złych uczuć i emocji , wtedy jesteśmy dopiero prawdziwie wolni ! Dlatego postać Judi doskonale to oddaje w filmie , choć ja myślę , że efekt był niezamierzony ))))) Ona przebacza bez dwóch zdań , bez zastanowienia ,podejmuje decyzję przebaczenia dla siebie i swojej psychiki , nie ma do nikogo żalu , uwalnia się od poczucia krzywdy ... Tak to działa . Kościół to nie tylko instytucja , Kościół to jego członkowie tworzący (usilnie starający się ) stworzyć doskonałą wspólnotę osób czyniących dobro ...