Metaforyczny obraz ludzkiego losu, zilustrowany przeżyciami wielu ludzi pojawiających się na ekranie w tym samym czasie, ale działających niezależnie od siebie. W skąpo umeblowanym pokoju pojawiają się po kolei postacie: chłopczyk z balonikiem, para zakochanych, stara dama, pies, pijak, sportowiec, naga dziewczyna. Co najmniej 30 osób opętanych wykonywaniem w kółko tych samych zadań, stale krzyżujących się ze sobą i nigdy się niespotykających.
Ten film, mówiąc najprościej, jest o ŻYCIU. Najpierw jesteś bawiącym się dzieckiem, chodzisz do szkoły, potem umawiasz się na randki, spotykasz partnera, masz dziecko, idziesz do pracy, masz wnuki, umierasz. Z jednej strony otaczają cię ludzie, którzy już pewne etapy mają za sobą (np. ty jesteś dzieckiem, a twoi...
Chodzi tutaj po prostu o to, jak Rybczyński nałożył na siebie obraz i zgrał w czasie te wszystkie osoby w taki sposób, żeby żadne z nich na siebie nie wpadało wykonując swoje schematyczne czynności. I za ten trudny do wykonania montaż dostał oscara. Czy nie lepiej jest najpierw poczytać co nieco zamiast szukać...
Moim zdaniem Rybczyński w "Tangu” pokazuje regularne następstwa jakie zachodzą w życiu każdego człowieka od urodzenia po śmierć, odwołując się właśnie do tego tańca, który polega na pewnej powtarzalności kroków.
Nie rozumiem tylko jednej sprawy. Zbigniew Rybczyński tworzy ciekawe dzieło, zdobywa ono poklask uznanie oraz zachwyt... I co?
Czemu nic się dalej spektakularnego nie dzieje?