Logicznie rzecz biorąc gdyby pluszowy misiak żył naprawdę to byłby w Ameryce celebrytą , jedynym unikalnym cudem natury. Kasa płynęła by do niego wartkim strumieniem na pewno nie pracował by w sklepie i nie mógł związać koniec z końcem. Byłby najsławniejszą osobą na świecie . Tak na dobrą sprawę gdyby mój pies zaczął mówić ludzkim głosem to zarobiłbym na nim miliony :). A w filmie przechodnie nie zwracają na niego uwagi tak jakby w ich kraju mieszkały miliony takich Tedów. Wszyscy zachowują się tak jakby Ted był zwyczajnym człowiekiem. A co do filmu , zostawić scenę z Liamem Neesonem , resztę wywalić do kosza (albo rozbić młotkiem i zakopać na dnie oceanu :)