Moim zdaniem dla tegoż filmu bardziej pasowałoby określenie "film wzorowany na Tekkenie". Bo fabuła całkiem całkiem, ale niestety błędów odnośnie prawdziwych wydarzeń z tekkena było nawet sporo.
Najbardziej jednak zirytowały mnie niektóre postacie i sceny z nimi…
Jin Kazama – z niego zrobili takiego świętoszka. Że niby taki dobry i w ogóle. Odbiega to niestety od prawdy.
Kazuya Mishima – tutaj nawalili na całej linii. Po pierwsze Kazuya nie nosił brody i miał zupełnie inny charakterystyczny fryz. W dodatku w filmie zrobili z niego takiego picusia. A to był twardy zawodnik. I ta banalna przegrana z Jinem na końcu filmu. To był zdaje się jakiś inny Kazuya.
Heihachi Mishima – dziadek, bo dziadek, ale powera powinien mieć znacznego. A nie, że dwóch żołnierzy synka go powstrzyma.
Marshall Law – podczas gdy w grze Marshall zawsze był taką humorystyczną postacią tutaj to prawdziwy ponurak. Niestety.
Raven z kolei wyszedł naprawdę ekstra. A do pozostałych postaci nie mam większych zastrzeżeń.
W dodatku tutaj Heihachi nawiązuje taki pozytywny stosunek do Jina. A przecież w każdej części chce się go pozbyć tak samo jak Kazuy.
To, że Kazik ma brodę mogę zrozumieć, ale to,że zrobili z niego słabeusza i dziwkarza bez blizn, to już niet.
Montiero bez capoeiry to równiez lekka lipa.
Jin taki słodki, cudowny i kochany? Nawalili.
A co do Lawa, to gdyby ktoś nie powiedział, że to on, to w życiu byn na to nie wpadła, tak samo jak ze Stevem.
Uważam, że ten film bardziej spodoba się osobom, które nigdy nie mialy styczności z grą.
Mnie mimo wszystko siępodobał, ale tylko ze względu na to,żer ciekawil mnie wątek Kazimierza i jego chęci dojścia do władzy.