Ejj ja tu czegos nie rozumiem :D. Jak rozmawiał z nim przez telefon ten kolo z walizką to dlaczego dostawca pizzy był przy snajperce i to on zginął? I dlaczego Stu dostał gumową kulką??
Boże, chyba jak to oglądałeś to byłeś naćpany...
Snajperem wcale nie był dostawca pizzy, z resztą snajper był pokazany na końcu filmu w rozmowie z Stu (grał go Kiefer Sutherland). Dostawca pizzy musiał zginąć żeby zmylić policję.
A odpowiedz na drugie pytanie brzmi:
Stu dostał gumową kulką po to aby snajper myślał że policja zlikwidowała Stu i nie strzelał do niego z ostrej amunicji. W sumie to wygląda na to że snajper cały czas chciał się wyręczyć funkcjonariuszami policji i dlatego prowokował Stuarta np. do wyciągnięcia broni...
Ooj toż wiem ze snajperem był ten gość co na koncu był, ale co wspólnego z tym miał ten kolo z pizzą? I dlaczego na koncu lezał w pokoju ze snajperką?
hahahahahahaa
tak to jest jak dzieci oglądają za trudne na swój rozum filmy hhahahaha
no dobra..
jak już zostało wyjaśnione kolo z pizzą miał z tym tyle wspólnego że był "dla zmyłki policji" że niby on był snajperem i popełnił samobójstwo..a tak naprawdę to "prawdziwy" snajper zabił pizza-mena i podrzucił go na miejsce
proste?
dziwne w ulubionych masz 12 małp, siedem... a nierozumiesz prostej sceny z telefonu :| to jakieś jaja chyba :D
Nie no gosciu weźsie za lekkie komedyjki bo tego typu filmy troszke cie przerastają
To nie był ciężki film..., więc nie wiem dlaczego go ktoś nie zrozumiał...
Nie zrozumiał jeszcze istotnych rzeczy...
Ja akurat zrozumiałem że prawdziwy snajper zabił dostawcę pizzy.Ale również dziwne to jest. Że niby co? Gościu z pizzą specjalnie poszedł,w ślepy zaułek żeby ten go zabił? No i praktycznie dużo czasu nie mineło od odpędzenia gościa z pizzą do zatelefowania. Troszke naciągane to jest moim zdaniem.
Tak. Dla mnie to też dziwne z tym gościem od pizzy. Niby co? Próbował dostarczyć pizzę i był tak świetną podpuchą, że nawet policja się nabrała. A poza tym faktycznie telefon zadzwonił chwilę później po interwencji pana z pizzą. I jak to miało być- gość telefonujący od razu wiedział, że go podłoży jako rzekomego snajpera czy wpadł na to w momencie zagrożenia dla samego siebie? Jednak tu był jakiś zgrzyt, ale niech wypowiedzą się wszechwiedzący, tudzież ludzie, którzy mają logiczne wyjaśnienie.
Proste...Stu kazał mu (dostawcy) oddac pizzę zamawiającemu. Snajper podał adres przy zamawianiu pizzy i ten poleciał ją tam oddac. Przynajmniej ja to tak widzę :/
Sorry, powtórzę tu to, co napisałem w innym temacie, ale z tym tematem to się wiąże.
Zachód przeżywa kryzys wiary w spowiedź, stąd może taki właśnie pomysł. Bóg wychodzi z kościoła i ustawia swój konfesjonał na ulicy. Nie ma już dobrowolnej spowiedzi. Przeciwnie. Bóg przystawia człowiekowi pistolet do głowy. Żąda wyznania grzechów. I brutalnymi metodami osiąga swój cel. Odchodzi mówiąc "i nie grzesz więcej". Jedno mi tylko w tej układance nie pasuje. Rozumiem, że ginie alfons, jako człowiek go głębi zły, ale czemu ginie dostawca pizzy? Albo ja czegoś nie zrozumiałem, przeoczyłem coś w zakończeniu, albo jest to słaby punkt scenariusza. Czy ktoś może mi to wyjaśnić, proszę?
Zabicie dostawcy ma oczywiście sens dla fabuły (pozwala Bogu odejść - Bóg przecież chce dobra człowieka i nie może zginąć), ale jest to bardzo głupie rozwiązanie całej akcji. Ginie zupełnie niewinny dostawca pizzy. Jaka w tym logika dla moralnego wydźwięku filmu? Niestety zakończenie mnie rozczarowało, a film był przecież dość dobry. Jeszcze jeden dowód na to, że tematy religijne zawsze będą w cenie, a typowe historie kopaj-zabij przeminą.
Mariusz
www.dersuuzala.info
w sumie to snajper powiedział na końcu, że szkoda mu troche było tego dostawcy... I to ma chyba według twórców wystarczyć dla zbyt dociekliwych w tej kwestii...
Dzięki. Właśnie. Wiedziałem, że było podobne zdanie, ale zupełnie zapomniałem treści. Niczego ono nie wyjaśniło.
Fajny film. Przeczytałem sobie niektóre opinie. Ktoś napisał nawet, że się popłakał. Ta sensacyjno-technologiczna otoczka (policja, telefony...) spełniła swoją rolę. Młody widz zupełnie nie zauważa religijnej wymowy filmu. Gdyby ją znał wcześniej pewnie by go nie chciał oglądać. Tymczasem film dowodzi tego, że spowiedź ma sens. Spowiedź prawdziwa. Nie tylko ciche, wstydliwe wyszeptanie grzechów w konfesjonale, ale przyznanie się do nich przed innymi ludźmi, przed "współbraćmi". Bohater-grzesznik zostaje rozgrzeszony. Żona wybacza mu chęć zdrady. Inni ludzie nie potępiają go. Przeciwnie. Współczują mu i za wszelką cenę próbują uratować.
Świetna jest scena, w której grzesznik gra rolę proroka. Wszechwiedzący Bóg-Sutherland przemawia za jego pośrednictwem do oficera policji Whitakera, że ten rozbił swoją rodzinę i teraz się onanizuje. Oficer później także przyznaje się do swojej grzeszności i doznaje uzdrowienia: stwierdza, że gdyby postępował inaczej może żona by go nie rzuciła. Zapala się dla niego jakieś światełko w życiowy tunelu. Whitaker świetny w tej roli.
To, co szalenie istotne - wszystkie główne postacie filmu nie są ani białe, ani czarne. Grzesznik, oficer, żona, niedoszła kochanka to są po prostu ludzie uwikłani w życiowe problemy ani źli, ani dobrzy. W nikogo nie możemy rzucić kamieniem. Bóg-Sutherland też nie jest czarno-biały. Jego pragnieniem jest uratować rodzinę od rozpadu, uchronić grzesznika przed ciężkim grzechem zdrady małżeńskiej. I właśnie to w przesłaniu filmu mnie najbardziej cieszy: rodzina jest dla Boga największą świętością. Bóg potrafi zrezygnować z kościoła. Cóż, jeśli kościoły są puste jaki byłby sens pozostawania w nich samotnego Boga? Bóg więc opuszcza kościół, wychodzi ze swego domu, do człowieka, na ulicę. Konfesjonał zamienia na telefoniczną budkę. Jednak z tego, co dla niego najświętsze nie potrafi zrezygnować: z rodziny. Walczy o jedność rodziny. W czasach gdy rozwody są tak powszechne, gdy za rodzinę próbuje się uważać związki homoseksualne Bóg broni zdrowia moralnego rodziny. Familia
jest ciągle Sagrada.
W zakończeniu widzom wydaje się, iż Bóg został przechytrzony, ale przecież on przewidział to, że grzesznik zostanie uratowany strzałem z gumowej kuli. To trochę tak, jak pokuta. Tylko ta sprawa z dostawcą pizzy jest... niezrozumiała, kiepska, nie wiem, może zmieniona przez kogoś (producenta?), który nie rozumiał filmu.
Przepraszam za tę analizę filmu. Jakoś nie potrafiłem się powstrzymać. Rzadko zdarza się współczesny film, który daje do myślenia.
Mariusz
www.dersuuzala.info
No, teraz mnie oświeciło! Już wyjaśniam:)
Dostawca pizzy symbolizuje Syna bożego wysłanego przez Ojca z chlebem-pizzą czyli z komunią. Grzesznik odrzuca Syna bożego i jego dar. Bóg ma do grzesznika pretensje, że ten był niemiły dla dostawcy, że nie potraktował go z szacunkiem. I w takim kontekście staje się jasne czemu dostawca ginie. Tak, dostawca umiera za grzechy głównego bohatera! Umiera niewinny, tak jak Chrystus.
Autor Kociej kołyski, Św. pamięci Kurt Vonnegut powiedział kiedyś, że najlepsze książki to przetworzenia Biblii. Tak, Biblia jest ciągle żywym źródłem choć jak widać nie łatwo zrozumieć wszystko od razu.
Przepraszam, trochę mi zajęło zrozumienie tego filmu, ale warto było. Świetny film! Jeszcze parę wątków można by opisać, ale chyba poprzestanę na tych najważniejszych. Tradycyjnie zapraszam miłośników dobrego kina na stronę Dersu.
Mariusz
www.dersuuzala.info
a to wytłumacz mi jedno ..... co z przykazaniem "nie zabijaj" (w które to tak święcie wierzycie), kiedy to Sutherland przytaczał historię tych dwóch biznesmenów, oraz kiedy to zabił alfonsa .... ile rozumów, tyle interpretacji, dzięki za wysłuchanie to tyle ode mnie (nie przekonują mnie bajki o Bogu, który wymierza sprawiedliwość) ...... a jak to mają interpretować ludzie, którzy nie wierzą w Boga ?? bądź wierzą w coś innego
Przykazanie "nie zabijaj" jest skierowane do ludzi, do wiernych, a nie do Boga. To oczywiste - pamiętając różne epizody szczególnie ze Starego Testamentu - że Bóg wymierzał surowe kary, także takie. Proszę nie mylić Boga z Chrystusem.
Niepotrzebnie kolega się podnieca walką z religią. Choć nawiasem mówiąc to dobry objaw. Sam kiedyś i to wiele razy toczyłem swoje wojny religijne. Lepsze to od obojętności.
Dla mnie cała przyjemność polega na tym, by odgadnąć co poeta (scenarzysta) miał na myśli. Jak już kiedyś pisałem autor scenariusza, Cohen to amerykański Żyd i być może sprawy religii nie są mu obce, a przecież w ogóle doświadczeni twórcy często sięgają do Biblii szukając inspiracji, gdy własne pomysły im się wyczerpią. Jawnie w filmie nie ma żadnych religijnych odniesień i to jest genialne - każdy może cieszyć się tym filmem tak, jak chce. Czy ja komuś narzucam moją interpretację? Po prostu się nią dzielę, nic więcej:)
A tak na zakończenie jeszcze dopiszę jeden mój domysł, o którym chyba nie pisałem wcześniej. Być może to wcale nie Cohen jest autorem scenariusza, a jedynie go firmuje?
jak już wspomniałem ile ludzi, tyle gustów, tyle interpretacji ...... być może scenarzysta miał na celu podświadomy przekaz religijny, bądź nie! ja się nie podniecam walką z religią, bo mnie to właściwie nie dotyczy, każdy ma swoje zdanie i się będzie go trzymał, tak jak Pan "Phone Booth" właśnie tak interpretuje, ja Panu tego nie zabronię, ale ja też tego nie kupuję. Pozdrawiam i życzę miłego dnia, bo nie mam zamiaru się tutaj wdawać w niepotrzebne dyskusje na temat wiary (czekałem tylko na rozsądne wyjaśnienie przykazania "nie zabijaj") , religii czy Chrystusa, Boga czy Szatana
nie wiem czy tworcy filmu stworzyli go w takim kontekscie jak ty to widzisz mariuszkwiatkowski to by trzeba bylo ich samych zapytac ale rzeczywiscie po obejrzeniu "Telefonu" mozna go rozumowac na ten religijny sposob lub na taki jaki Ja czyli jako ciekawy zwyczajny thriller
Ciekawa jest ta twoja teoria ale ja jednak nadal uważam zabójstwo Pizza-Mena za gówniane rozwiązanie i jednak słowa Sutherlanda że "szkoda mu tego dostawcy pizzy" zamieniłbym na
"(Snajper spogląda w stronę wózka ze zwłokami dostawcy i mówi ) nie przejmuj się nim Stu , miał więcej na sumieniu niż ty "
albo coś w tym stylu , uważam że byłoby to bardziej sensowne i bardziej pasowałoby do ideologii Snajpera ...a wy jak myślicie ?
Tak, myślałem o tym, ale chyba nie da się tak po prostu puścić maila do Larry Cohena:)
Szukałem opinii czy recenzji na anglojęzycznych stronach - niczego podobnego do mojej interpretacji nie znalazłem. Może spróbuję napisać do jakiegoś polskiego krytyka filmowego - to bardziej realne, ale już nie to samo.
Tu znalazłem ciekawe informacje o filmie:
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=10330&sekcja=2
Fragment:
"Od ponad dwudziestu lat szukałem pomysłu na film, którego akcja toczyłaby się w zamkniętej przestrzeni - mówi scenarzysta Larry Cohen. - Budka telefoniczna może stać się niezwykłą pułapką: uwięziony w niej człowiek znajduje się w samym środku tętniącego życiem miasta, otaczają go tysiące ludzi. Nie może wydostać się z budki, która przypomina szklaną trumnę. Wszyscy go widzą, a nikt nie wie, że terroryzuje go niewidoczny prześladowca. To najgorsza z pułapek.
Na ostateczny pomysł Cohen wpadł niespełna cztery lata temu: Pewnego dnia doznałem olśnienia - weź snajpera, faceta w budce, jego żonę i dziewczynę, dodaj do tego morderstwo i policję, a reszta sama się ułoży. Tak się też stało: napisanie całego scenariusza zajęło mi niecały tydzień - mówi."
Zatem Larry Cohen ani pary nie puszcza na temat odniesień do Biblii. No, cóż. Nowy Testament jest fundamentem naszej Zachodniej kultury. Posiłkują się nim pisarze, scenarzyści, twórcy piosenek... Inteligentny, błyskotliwy, doświadczony twórca jakim jest Larry Cohen bez trudu potrafi zrobić kalkę nowotestamentowych wątków w swoim dziele. No bo jak inaczej wyjaśnić wątek dostawcy pizzy. Pizza Guy pojawia się przecież bez sensu - co po Dzwoniący częstuje Bohatera pizzą? I potem, po upływie ponad godziny (bo akcja filmu odbywa się w czasie rzeczywistym) dostawca ginie. Co robił tyle czasu? Był zakładnikiem Dzwoniącego, ale po co? I w końcu dlaczego zostaje zabity tak dziwacznie? Przecież Dzwoniący to strzelec wyborowy, a nie rzeźnik z nożem. Niektórzy na forum twierdzą, że Dzwoniący to szaleniec, świrus, ale w jego szaleństwie jest metoda. Zabija ludzi grzesznych. Po drugie przed zabiciem przeprowadza tę dziwaczną psychoterapię-spowiedź. Po trzecie jest człowiekiem kulturalnym, wyczulonym na godne odnoszenie się do innych (wielokrotne upomina bohatera by odnosił się kulturalnej). I co najdziwniejsze to przecież nie on chciał kogokolwiek zabić - alfons ginie, bo facet z budki go o to prosi. Co prawda potem wycofuje się z tego, tłumaczy, że nie to miał na myśli i w rezultacie sprawa staje się niejasna kto tak naprawdę wydał decyzje o zastrzeleniu stręczyciela. Nie, nie. Pomysł tego filmu sięga lat 60 i Hitchcocka. Cohen długo myślał nad tym scenariuszem, bardzo długo. Jest świetnie przemyślany. W drobnych szczegółach. Powiedzieć, że zakończenie jest sknocone (a przecież sam ten błąd popełniłem) to głupota, a przynajmniej brak namysłu. Będę drążył ten temat, bo to wciągająca łamigłówka, niczym układanie puzzli. Jak się zacznie to można skończyć dopiero wtedy, gdy wszystko się ułoży.
I jeszcze na marginesie a propos Hitchcocka (to obok Kurosawy i Saury mój ulubiony reżyser) to przecież nie można nie powiedzieć tego, że scenariusz jest szalenie hichcockowski. Na przykład w Północ-Północny Zachód bohater błąka się po całej Ameryce, ucieka gdzieś po pustynnych pustkowiach, kryje się w polu kukurydzy przed samolotem, wchodzi na góry itd., ale ciągle jest w takiej samej, klaustrofobicznej pułapce jak bohater The Phone Booth, bo nie wie, nie rozumie o co chodzi. Nie mówię już o absolutnie już klasycznej scenie pod prysznicem w Psychozie - czyż akcja filmu w budce telefonicznej nie jest jej genialnym rozwinięciem? Tak, Telefon ma znacznie bliżej do Hitchcocka niż do współczesnego ogłupiającego kina akcji. I ci, którzy nie znają klasyki, nie kochają Hitchcocka pewnie nie poczują tego filmu. Będzie dla nich dziwaczny, bez akcji. No bo jaka akcja była w Północ-północny zachód? Miotający się facet w garniturze? Świrus! Albo Frantic Polańskiego? Świrus który zgubił żonę i tyle. Przepraszam, tu już oddalam się od meritum, ale to też warto było zaznaczyć. Telefon to mimo wszystko kawałek dobrego filmu w starym stylu przeznaczonego dla ludzi myślących. Wielkie brawa panie Cohen!
Ja także , pomimo że nie jestem fanem Hitchcocka , uważam film "The Phone Booth" za film ciekawy , który naprawdę miło się ogląda ( Ja osobiście przez cały film dosłownie STAŁEM przed telewizorem bo z emocjii zapomniałem usiąść :D ) ale jednak po końcówce miałem odczucie pewnego zmieszania (dlaczego musiał zginąć niewinny człowiek ??) po prostu niezbyt to pasuje do reszty . I tak jak już to ktoś pisał , że postacie nie są ani czarne , ani białe i że przez cały film widz nie jest do końca pewien kto w tej Historii jest "Tym Złym" to właśnie przez morderstwo Dostawcy , trudno jest uwierzyć że Snajper tak naprawdę chciał tylko żeby Stu żył uczciwie , i można pomyśleć że jednak BYŁ zwykłym psychopatą .
Tak, to jest genialny zabieg Larrego Cohena. Widz nie wgłębiający się w zakończenie, biorący to, co widzi za dobrą monetę po prostu przez to morderstwo na Dostawcy pizzy uzna Dzwoniącego za psychopatę i napisze (tak jak to już tu na forum niektórzy pisali), że ma niedosyt, że to niesprawiedliwe, iż morderca uszedł z życiem, a może nawet, że trzeba nakręcić drugą część gdzie psychola się uśmierca. Natomiast widz, który przez cały film uważał, że Dzwoniący ma może okrutne, ale dobre intencje zadziwi się tą śmiercią niewinnego dostawy. Staje się ona zrozumiała dopiero wtedy, gdy popatrzymy na nią jak na śmierć ofiarną.
Nawiasem mówiąc być może popełniam kolejny błąd. Cóż, nie jestem specem od Biblii. Byłem kilka lat we wspólnocie kościelnej, czytałem Stary i Nowy Testament, ale daleko mi do prawdziwego znawstwa tematu. Otóż robię błąd myśląc w kategoriach nowotestamentowych. Scenarzystą jest przecież Larry Cohen, człowiek wywodzący się z kultury żydowskiej, raczej starotestamentowej (pięć pierwszych ksiąg Starego Testamentu jest dla nas katolików i żydów wspólna). Zatem Dzwoniący to nie Bóg jakiego znamy z Nowego Testamentu, Bóg łagodny, kochający itd. Bóg starotestamentowy jest inny - często budzący grozę, okrutny, choć dający się czasem przebłagać. Także śmierć ofiarna to tradycja żydowska, a nie tylko symbol nowotestamentowy. Zresztą w większości religii (także Wschodnich) kultywuje się śmierć ofiarną, ale to już inna sprawa.
Dociekliwych odsyłam do Księgi Rodzaju 22,1-14. http://online.biblia.pl/rozdzial.php?id=22
U Żydów ofiara "nie była celem samym w sobie. Miała ona prowadzić wszystkich wiernych Bożemu Prawu do przemiany serca, do nawrócenia" - że zacytuje pewnego specjalistę tematu. (U nas, katolików "ofiara" jest o wiele bardziej symboliczna. Gdy ksiądz mówi "idzie, ofiara spełniona" pewnie niewielu wie o co naprawdę chodzi poza tym, że można już iść.) Bohater więc (już poza ekranem) będzie musiał żyć ze świadomością tego, że zginął za niego (za jego grzechy) niewinny dostawca pizzy. Będzie mu trudno wrócić do dawnego, grzesznego życia mając tę świadomość. Właśnie dlatego ta śmierć ma ogromny sens nie tylko symboliczny, religijny, ale nade wszystko psychologiczny. Dla żyda, Larry Cohena, przemiana okupiona krwią niewinnej ofiary ma o wiele większy, że tak powiem PEŁNIEJSZY sens niż dla nas.
Mariusz
www.dersuuzala.info
Ja ze swojej strony jestem pod cholernym wrażeniem tej rzeczowej i szczegółowej analizy tego filmu przez Mariusza , ale jednak nie mogę odpędzić od siebie wrażenia że jest to szukanie Drugiego Dna w tym wszystkim , mogę się mylić , ale jednak w TEN sposób moznaby doszukać się pierwowzoru biblijnego w niemal każdym filmie/kreskówce/serialu , a tak naprawdę czy Cohen miał TO na myśli nie dowiemy się chyba nigdy ( chyba że ktoś napisałby maila do niego ;) ), niemniej jednak , jestem pod wrażeniem twojej dociekliwości Mariuszu :)
pozdrawiam
Spuśćmy na to zasłonę miłosierdzia.
Mariszkwiatkowski to dla ciebie (miedzy innymi) jest przestroga ze starotestamentowej Księgi Koheleta: "Bacz, byś nie zgłupiał od mądrości swojej".
Pozwolę sobie na pewnie już ostatni mój wpis. Całą moją analizę filmu zebrałem i umieściłem u mnie na stronie: http://www.dersuuzala.info/telefon.html
Dodałem też już nowe uwagi wynikłe z innej dyskusji. Czekam na przesyłkę z filmem, więc może po powtórnym obejrzeniu napiszę coś więcej.
Czy moje oryginalne obserwacje są zgodne z zamysłem scenarzysty tego nie wiem. Przynajmniej na razie nie wiem, bo prosiłem kolegę w Stanach o pomoc w nawiązaniu kontaktu z Larry Cohenem. Zobaczymy.
Serdecznie dziękuję za pobłażliwość dla mojej przemądrzałości;)
Mariusz
www.dersuuzala.info