Na "Phone booth" byłam w zeszłym tygodniu i przyznam, że poszłam tylko dla ładnej buzi niegrzecznego chłopca Hollywood. O filmie mało słyszałam, w zasadzie kilka dni wcześniej coś mi się tylko obiło o uszy. Początkowo bez przekonania, no bo co się może dziać w filmie, którego "akcja" toczy się w budce telefonicznej (?).
Trzeba przyznać, że mimo ładnej buzi, Colin Farrell jest bardzo utalentowanym młodym aktorem (zaczynasz wierzyć w rolę, którą gra), a film wciąga już od pierwszych minut. Jest dramatycznie, momentami nawet zabawnie, ale do końca trzyma w napięciu. Uda mu sie czy nie?
Wrażenia bardzo pozytywne, do tego stopnia, że nazajutrz miałąm już film na kompie.
Polecam, film jest bardzo dobry.