Postać biblijna. Kohelet. Wg mnie jest to inspiracja. Zbyt podobne, żeby nie było to to. Może nie każdy powinien się skapnąć, ale kilka osób to powinno zauważyć.
O kurczaki. Nie zorientowałabym się. Nie jestem wielką "fanką" Biblii. Dzięki wielkie.;]
Nie, wystarczy pierwsza klasa każdej szkoły średniej i uczeń, który nie jest debilem.
Raczej potrzebna jest tutaj porządna szkoła i porządny nauczyciel, który nie traktuje swojej pracy jak karę.
Nie znam obecnego programu szkoły średniej (kończyłem paręnaście lat temu). Ale ta postać to chyba na lekcjach religii co najwyżej była "wspominana" bo na pewno nie na lekcjach historii.. (chyba że to katolicka szkoła średnia była, to wtedy jeszcze bym to zrozumiał).
Zgadzam się, że Biblia jest podstawą kultury europejskiej tak samo, jak mity greckie czy rzymskie i jej znajomość rzutuje na rozumienie połowy aluzji, metafor czy symboli w sztuce oraz literaturze, zwłaszcza tej stworzonej do początków XIX wieku. Nie trzeba wierzyć w Biblie, żeby ją znać, ostatecznie nikt z nas chyba już nie wierzy w Erosa albo Atenę, ale wypadałoby wiedzieć kim byli wg Greków. :) Ostatecznie na co dzień używamy symboliki biblijnej, gdy mówimy o zakazanym owocu, koźle ofiarnym, niebie i piekle, aniołach, szatanie, arce Noego.... :). A Gilliam też często korzysta z biblijnych symboli lub motywów, np. w Parnassusie jest ich kilka. A co do filmu, mam nadzieję, ze będzie lepszy od Parnassusa, który w ogóle mi się nie podobał i bardzo zawiódł moje oczekiwania. CHciałabym, zeby wrócił Gilliam z czasów 12 Małp :(
Zdecydowanie lepszy od Parnassusa. Ogólnie te baśniowe filmy Gilliama zbyt powalające nie są (prócz Krainy Traw, prawdziwe cudeńko). Klimat rodem z małpek jest obecny, jednak produkcja w oczywisty sposób nawiązuje do Brazil.
Wątpię, by jakaś znaczna część fanów Terry'ego się zawiodła.
Parnassus był chyba najsłabszy (przyznaję się, ze nie widziałam Parano, ale od lat chciałabym - jedynie tv jest dla mnie okrutna). Mnie osobiście najbardziej odpowiadały historie w rodzaju Dwunastu małp czy Fisher Kinga. Ostatecznie jeszcze może Przygód Barona Munchausena (autokorekta proponuje zmienić mi na Mauthausen i Sachsenhausen, co mnie przeraża). Niemniej, skoro mówisz, że jest lepszy do Parnassusa, spróbuję dać mu szansę. :)
Parano... Parano generalnie nie ma zbytnio fabuły jako takiej, ale nie określiłabym tego filmu jako najgorszego Gilliama. To taka zabawa typowo ćpuńskim kinem i to zresztą też jeszcze w miarę normalna (porównując do Nagiego Lunchu nawet bardzo normalna).
Za Fisher Kinga zabieram się już od dawna i jakoś zawsze coś przeszkadza w rozpoczęciu seansu. Może w przyszłym tygodniu dam radę.
A Brazil widziałaś? Jeśli nie, to zdecydowanie polecam, choćby po to, by zobaczyć, że można zrobić wspaniałą wariację na temat książki, nie czytając jej nawet.
Chciałabym powiedzieć "nie ma czego", ale jednak po Brazil nieco inaczej się patrzy na Mike'a Palina.