Gilliamowi ten film zwyczajnie nie wyszedł. Waltz też nie za bardzo pasował do tej roli. Było barwnie, surrealistycznie, jak to u Gilliama, ale tym razem całkowicie w tym chaosie zagubił się sens.
Nie zgodzę się. Poszukując sensu- sens właśnie gubisz, czy w filmie, czy w życiu. O tym własnie jest ten film. I to jest jego głęboki sens. Na prawdę bardzo mądry film.
Również się nie zgodzę. Właściwie całkowicie się nie zgodzę. O ile, czułem klimat w Las Vegas czy Parnasusie, tak ciężko było mi dostrzec tam jakiś większy sens, tak Zero theory uważam, za jeden z najlepszych, po Brazil i Fisher Kingu, przekazach Gilliama, oczywiście ubranych w cudną formę. Od razu podkreślam, że rozumiem i La vegas i Parnassusa (może trochę mniej), ale przekaz jest właśnie bardzo przytłumiony formą, a w tym przypadku jest inaczej.
Właśnie sens jest - i to całkiem jasny . Sens jest taki że Świat sensu ani celu nie ma !! I bez sensu jest go szukać . A Mancom właśnie ludzką chęć poszukiwania porządku i sensu wykorzystuje - dając ludziom małe i większe sensy - częstując ich reklamami, wymyślnymi religiami, no i pracą która jest bezsensu - ale jak człowiek jest głupi to i w pracy bezsensu znajdzie sens :) . Zarządca dba o to żeby ludzie się nie dowiedzieli , że świat celu i sensu nie ma . Obserwuje Qohena bo ten , zdaje się nie zadawalać prostymi podpowiedziami sensu - boruje , drąży i dokopuje się coraz głębiej. I to dlatego Zarządca zleca mu Teorię zera , żeby się czymś zajął , podsyła mu Bainsley żeby dała mu sens zajmując go zabawą i seksem, żeby przestał szukać . A tak apropo - czy syn Zarządcy to nie nawiązanie do Jezusa ... lub Lucyfera - który wg niektórych podań miał być bratem Jezusa?
Czyli innymi słowy film pokazuje jak bardzo korporacje/religie mamią ludzi. Ale też że ludzie chcą być mamieni i za wszelką cenę pragną by świat miał określony cel i sens. Dotyczy to nawet umysłów tęgich jak nasz filmowy bohater. Ludzie tacy jak Zarządca o tym wiedzą i bezwzględnie wykorzystują ten fakt dla swoich celów czyli władza/pieniądze. Na sam koniec Qohen zdaje sobie sprawę że choć pracował nad "teorią wszystkiego" został totalnie z niczym (jedno z najsmutniejszych zakończeń jakie widziałem).
A przynajmniej ja tak rozumiem ten film.