Podziwiam Stone'a, ze odwazyl sie robic film o Morrisonie-czlowieku legendzie, a jescze bardziej go podziwiam, za to ze mu sie to udalo. Gdy uslyszalem, ze Kilmer gra Morrisona to sie zalamalem, ale jednak to byl perfekcyjny wybor-teraz nie wyobrazam sobie nikogo innego w tej roli. Sam dobor muzyki do filmu, ukazanie koncertow tez swietne
Film wcale nie jest dobry traktuje osobe Morrisona powierzchownie i nie prawdziwie ukazuje jego postać, inni także pokazani są bardzo jednostronnie. Tylko ktoś kto nie ma pojęcia o postaci tego człowieka i grupy The Doors może tak ekscytować się tym filmem.
Morrison pokazany jest w filmie jako kawał skurwysyna który ma wszystkich w dupie i nic nie obchodzą go losy innych bliskich mu ludzi co było całkowitą nieprawdą gdyż tak naprawdę to inni wykożystywali całą jego szamańską moc nie zwracając uwagi na to gdzie go tym zaprowadzą.Na końcu życia wyczerpany nie ma dla kogo i po co żyć właśnie dzięki przyjaciołom których naprawdę kochał i szanował.
"Wybieram święto przyjaciół zamiast wielkiej rodziny"
"Zdradzony przez święto przyjaciół siedzę sam na drodze podczas burzy a kciuk wyciągnięty w górę zapowiada śmierć przez prawdziwe życie którego tak pożądałem"