Historia kilkoro osób cierpiących na poważne choroby, którzy udają się do uzdrowicielki mającej nietypowe umiejętności i nadzwyczajną skuteczność. Wkrótce po wizycie dolegliwości znikają, ale pojawią się inne "problemy".

Opowieść zaczyna się intrygująco, ale niestety z biegiem akcji ciekawi coraz mniej. Reżyser traktuje poszczególne zgony, jak punkty do zaliczenia i szczątkowe, początkowe napięcie szybko znika. Strachu również nie ma - jeden czy dwa tanie "scarejumpy" i tyle. Uśmiercenia bohaterów również oryginalnością nie grzeszą i w kategorii gore mogę je ocenić co najwyżej 3/10. Finał nie odstaje od poziomu całości - jest bo jakoś ten horrorek musiał się skończyć.

O stronie technicznej się nie wypowiem, ponieważ się nie znam, ale fajerwerków nie ma. Aktorzy są, muzyka chyba jakaś była. Zdjęcia, ujęcia i montaż jak taniego serialu lat '90. Takie miałem wrażenie podczas The Healing, że oglądam odcinek jakiegoś taniego, młodzieżowego serialu w stylu Fringe czy innych Czarodziejek.