Rzadki ostatnimi czasy przypadek inteligentnego kina sensacyjnego trzymającego w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Podczas gdy ostatnimi czasy zostaliśmy zalani chaotycznie skręconymi sensacyjnymi śmiganiami będącymi bladą kalką przygód Jasona Bourne’a, „The International” jest powiewem świeżości, choć paradoksalnie jest podróżą w przeszłość i mami staroświeckim stylem opowiadania.
Tykwerowi udała się sztuka – połączył naleciałości starego kina z lat 70 o samotnym outsiderze stającym w szranki w potężniejszym od siebie systemem, z dzisiejszymi obawami i społecznymi strachami doby kryzysu gospodarczego. Sprawił, że film ogląda się jednym tchem.
Jestem pod wrażeniem, tym bardziej, że coraz trudniej dziś o niegłupią rozrywkę w sensacyjnym medium...
Moja ocena - 7/10