Film genialnie się zaczął, ale z chwila śmierci Sherwooda zrobiło się idiotycznie i z każdą sceną było coraz gorzej.

Poprawiłbym niektóre spaprane sceny (zwłaszcza śmierci tej policjantki), usunął bym końcówkę z tym dzieckiem (ta scena jest gwoździem do trumny tej katastrofy).

Zrobiłbym tak, że Mr Nobody jednak był niewinny. Gdy wszyscy wokół już nie żyją, Black krzyczy do niego „Ok, zabiłem niewinnego człowieka. I co z tego?”. Niezły moment, bo tutaj rządny sprawiedliwości Policjant rozumuje tak samo, jak morderca jego córki (też zabił niewinnego człowieka -I co z tego?).

Black mówi: „Co teraz? Zabijesz mnie?”, na co Nobody odpowiada „Przeciwnie. Pozwolę ci z tym żyć”. I w tym momencie do środka wpadają policjanci (posiłki wezwane wcześniej przez Gulloya) którzy idąc tu znaleźli pełno ciał martwych policjantów. Aresztują Blacka bo na niego padło podejrzenie że ich wszystkich powybijał (oni przecież nie widzieli Mra Nobodsy i nawet nie wiedzą, że tu był). W śledztwie uznają, że Black rozpętał krwawa jadkę, gdy w momencie kłótni Gulloya z Sherwoodem, pojawiła się obawa, że ktoś w końcu puści parę z ust i wyjdzie w końcu na jaw ich mroczna tajemnica.

Końcówka może i przewidywalna. Nie chce mi się za bardzo nad tym myślec, ale takie zakończenie uratowałoby ten film przed żenadą. W każdym razie mnie by satysfakcjonowało.