Jak to ujęła moja siostra podczas oglądania wraz ze mną tego gniota - "szukałyśmy taniego, nielogicznego horroru, a znalazłyśmy konkurencję The Room". Tyle w temacie. Czekałam tylko, aż usłyszę od któregoś z bohaterów "Anyway, how is your sex life?"
To nie taki znowu The Room skoro aż 2/10. Zabrakło charyzmatycznego Wiseau. Mimo kompletnej prowizory efektów, oraz wiedźmy, która sama nie wie czego tak właściwie chce, to bohaterów dało się polubić. ;p
Zamiast charyzmatycznego Wiseau dostaliśmy Sammy - twarde dziecko ulicy, które umie zagiąć policjantów, że ho ho. Może nie jest to Tommy, jednak coś w sobie ma, toteż nie czuję się aż tak stratna. ;) Co do 2/10, to ocena wynikająca z tego, że miałam się z czego pośmiać, gdyby horror nie dość, że był nieudany, okazał się jeszcze absolutnie nudny, to dałabym 1/10. Jeśli się gustuje w tekturowych makietach, w dodatku krzywo wyciętych, to można wręcz bohaterów pokochać! Osobiście lubiłam tylko tę czarnulkę, której imienia nie chce mi się sprawdzić. xD