Chyba obejrzę ale mam obawy że to będzie jeden z najgorszych obecnych filmów Disneya i Pixara.
Animacja, której targetem są dzieci z coraz nowszych pokoleń - co za niespodzianka, no kto by się spodziewał?
Słuszne są Twoje obawy. Wyszła kupa, ale podejmująca trudny temat, więc większość jak zwykle dała się nabrać, że to Nutella.
Nie zgadzam się. Według mnie w tym wypadku targetem byli też obecni 3X latkowie: tamagotchi, stare telefony, 4TOWN czyli podróbka Backstreet Boys... Obecne dzieciaki pewnie tego nie zrozumieją ;) A film przyzwoity, wycisnął z siebie więcej niż obiecywał nędzny trailer.
Film słaby jest. Kolejna produkcja nie-wiadomo-dla kogo. Ma aspiracje bycia filmem "od lat 6 do 106" ale nie sprawdza się w żadnej kategorii.
Dorośli pośmieją się z Tamagochi, ale dzieciaki zupełnie nie zrozumieją o co chodzi z tymi wciskanymi guziczkami. Wizualizacja sennych koszmarów raczej nie jest najfajniejszą rozrywką dla najmniejszych milusińskich. Młodsza męska część widowni może mieć minę WTF?! po rozwlekanej co chwilą na siłę tematyce podpasek. Część żeńska to nie wiem - ale dopytywanie się w kinie "co to jest okres" chyba nie jest najlepszym miejscem. Animacja bardzo ładna, ale do bólu pastelowa, chyba cały film jest z ustawionymi filtrami koloru na 280%.
Mnie osobiście denerwowały trzy rzeczy:
- na siłę "mangowata" modła, co chwilę pojawiały się maślane oczy jak w japońskich bajkach sprzed półwiecza i serdelkowate usta. Kwestia gustu, ale do mnie to nie trafiło
- płaskość postaci. Większość postaci ma jedną, góra dwie cechy - i nic więcej. Mamy "małą śmieszną grubaskę", "dziewczynę-nerda", "ziom-kumpelę", ciotki są demoniczne, matka nadopiekuńcza a ojciec jest totalnie bylejaki.
- silenie się na pokazywanie multikulti. Nie mam absolutnie nic przeciwko, ale mamy japońską dziewczynkę, mieszkającą w Kanadzie, kumplującą się z mulatką, wzdychającą do afroamerykanina, uczącą się w szkole gdzie ochroniarzem jest Hindus. Filtr politycznej poprawności na 185%
I chyba nie za bardzo zrozumiałem co ten film miał przekazać odbiorcom. Ucz się, ale rozrywka też jest ważna? Musisz przejść mistyczną transformację - ale jak nie przejdziesz to też jest spoko. Że w kobietach są demony które trzeba wypędzić? Że wszystko jest słodkie i kolorowe, ale tak naprawdę to wszędzie są tajemnice i demony?
Zgadzam się.
W pierwszym odruchu stwierdziłem, że jest lepiej niż Rodzinka Mitchellów, która bazuje na najtańszych schematach. Po chwili refleksji jednak doszło do mnie, że tu jest tak samo.
Trudno dojrzeć ślady rąk Pixara przy tym dziele i czuć niestety maszynową produkcję.
Mitchellówie mi się bardziej podobali. Tam był jakiś motyw przewodni, jakaś heca - a tutaj kilka wątków. I wątki takie trochę jak ze współczesnymi gejami w filmie - ładujmy wszędzie ile się da. I tutaj mamy co chwilę żarty o podpaskach, o krwawym księżycu, o myciu delikatnych płatków kwiatu i stawaniu się kobietą po pójściu na koncert boysbandu. I w filmie dużo się dzieje, dużo upadków, biegania, krzyku, a samej treści cokolwiek mało...
Japońską????????????????? Proszę, najpierw się edukujemy, a później piszemy komentarze. Dodam tylko, ze świat nie należy do białych ludzi i jest różnorodny i to nie jest dziwne ani nic na sile, ze w filmie występują nie biali ludzie. Trochę więcej wyrozumiałości i otwartości życzę :)