Jeśli o mnie chodzi dużo lepiej bawiłem się na Listy do M moim zdaniem najlepszy Polski film ostatnich lat po prostu jest dla mnie ciekawszy i bardziej śmieszny To właśnie miłość jest tylko niezły ma zbyt wiele wątków nie które są na siłę i nie śmieszą ale obejrzeć można jednak wiem ze większości z was o wiele bardziej podoba się To właśnie miłość ale każdy ma swój gust zapraszam wszystkich do głosowania.
Oba bardzo dobre, To właśnie miłość podobał mi się bo lubię angielski humor ale moim zdaniem zbyt nierealny:) Ten ostatni to nasze realia i historie jakby bardziej prawdopodobne:) Oba polecam:)
to ciekawe, ja też wolę Listy do M :) kiedy ponad rok temu miał premierę, było wiele głosów, że to "polska wersja Love actually", że gorsza itp., a dla mnie nie dość że jest inny, to zdecydowanie lepszy ;) w LA największą (gigantyczną w porównaniu z resztą aspektów) zaletą jest aktorstwo, natomiast poziom odrealnienia filmu (fabuły, postaci) mocno rani moją i tak tolerancyjną i otwartą wyobraźnię ;) Listy do M. były wielkim pozytywnym zaskoczeniem, obroniły się i przerosły "pierwowzór" (nie lubię w tych kategoriach patrzeć na te filmy). I klimat świąteczny jest tu o wiele bardziej przekonujący i zaraźliwy (w LA dla mnie niewyczuwalny! a jednak w założeniu był częścią fabuły, więc coś chyba nie wyszło...). Jednak z perspektywy czasu widzę, że żaden z tych filmów komediowym arcydziełem nie jest (eufemistycznie rzecz ujmując, żeby nie było wątpliwości), a ich humor broni się niestety słabiej niż można się było spodziewać. Ale świetnych chwil w kinie z Listami do M. doceniać nie przestanę :))
Listy do M to był komediodramat natomiast To właśnie miłość jest komedią romantyczną, moim zdaniem to głupie żeby porównywać te dwa filmy.
napisałam wyraźnie, że jest inny, i że nie lubię porównywać tych dwóch filmów - i to w sposób dosłowny, więc nie wiem, skąd ten post w polemicznym tonie. mój post z kolei miał być dokładnie właśnie przekorą przeciwko ich porównywaniu (ze wskazaniem jednak na upodobanie do Listów do M., ale wcale niekoniecznie w kategoriach porównawczych). wreszcie: czy to, że filmy są innego gatunku, naprawdę wyklucza zupełnie wg Ciebie możliwość ich porównywania? (chodzi mi o ten tok myślenia, abstrahując od dyskutowanego przykładu)
Filmy można porównywać po wieloma względami. Min. może się zdarzyć fabuła zupełnie różna lecz wątek przewodni podobny, albo jeżeli tło filmów jest zbliżone to można je porównywać w tej części itd. Jakkolwiek widz zawsze porównuje filmy kierując się swoim subiektywnym odczuciem, tzn. zależy jakiego kina bardziej oczekuje.
P.S. W przypadku Listów do M - dodam, ze podobał mi się ten film, ale to było takie zderzenie amerykańskiego klimatu (świąteczne wystawy, szał zakupów) z polskimi realiami (patologia w domu -matka alkoholiczka chłopca). Lepiej by to wyszło, gdyby pokazali więcej prawdziwej, polskiej tradycji świąt Bożego Narodzenia.
W Wielkiej Brytanii jest zupełnie inne podejście do świąt, niż w Polsce. U nas mają charakter bardziej sakralny, toteż inaczej pojmujemy atmosferę świąt. U nas Jasełka są wystawiane w kościele. W "Love actually" chyba nie było ani jednej postaci, która by w nim była. Jedna para spędziła święta na kanapie przed telewizorem. Chyba nawet kolacji wigilijnej nie jedli.
W "Listach do M." drażniło mnie to, iż obok aktorów dobrych i bardzo dobrych, występowali ludzie, których z braku lepszego określenia nazywam celebrytami. Ponadto było kilka elementów humorystycznych, które mnie zażenowały. Faktem jest, że gdyby te dwie rzeczy zmienić, film byłby arcydziełem.
Love Actually. Może dlatego, że Listy do M to standardowy średni polski filmik oczywiście - wiecznie z tymi samymi gębami. Listy do M widziałam raz i żałuję.
W zupełności się z tobą zgadzam,też mnie lepiej ubawiły listy do M,ale ten też nie był zły;)