Płakałam jak bóbr, bo wielokrotnie stałam na moście i zjawiały się anioły stróże czasem postaci dziewczyny, z którą sie zaprzyjaźniłam, czasem w postaci dzikiej euforii, czasem w postaci nowego małego wielkiego celu w życiu, idei, ktora prześwietliła mój umysł, psychiatry streetworkera… Anioły stróże istnieją i nas ratują i my też nigdy nie wiemy czyimi aniołami stróżami jesteśmy. George uratował brata, który uratował wiele żyć na wojnie. Uratował chłopczyka przed otruciem i właściciela apteki przed mizernym życiem gdyby uratował chłopca. Ale wydaje mi się, ze to takie metafory - nie musimy bezpośrednio uratować czyjegoś życia, żeby kogoś uratować. Tym aniołem Georga tak naprawdę była jego rodzina i jego społeczność, ktora zebrała pieniądze.
Warto żyć! Zawsze!