Był raczej całkiem przyjemny. Miejscami trzymał w napięciu, nie uciekał od przemocy i krwi, a T-1000 był rewelacyjny.
Domyślam się też, że miała to być też jakaś metafora odnośnie "wojny pokoleniowej" pomiędzy Millenialsami a Baby-boomerami, ale takie rzeczy mnie mało obchodzą. Jedynie przez łamanie czwartej ściany pomyślałem o czymś takim.
Metafora czy nie, uważam, że film był całkiem spoko.