Nie rozumiem fenomenu tego filmu...
Historia banalna, do tego przedstawiona w średni sposób.
Dałam mocno naciągane 6, bo zaskoczył mnie jedynie wątek tego, że ten koleś, którego pobił
to był kochanek jego matki.
Opcja ze śmiercią przyjaciela była jasna od pierwszego słowa na temat tego wyścigu. Jak dał
mu tę kurtkę to od razu pomyślałam 'oho, na pewno coś mu się stanie'.
Jeszcze ten zupełnie-niespodziewany brak happy endu!
A scena, w której lecą jej łzy jak obściskuje się z nowym facetem to już był szczyt, chciało mi się
śmiać jak to zobaczyłam.
Skąd taka wysoka ocena? Aż 7,7 dla przeciętnego filmu...?
Jedyne co zaliczyłabym na plus to wyraźna i fajna chemia między głównymi bohaterami - ale
jeżeli chodzi o grę aktorską, to tylko chłopak się wyróżniał.
Zastanawiam się mimo wszystko czy problemem tego filmu nie jest sama historia, bo
właściwie jeśli chodzi o sposób realizacji to bym się nie czepiała (chociaż piosenka "Forever
Young" podzas jej przyjęcia urodzinowego była nienajlepiej dobrana :P) ...