Czyli: pseudogłębia, pseudometafizyka i pseudopoważne rozmowy z Bogiem. A do tego za długi. Nie wiem co autor chciał w tym filmem powiedzieć. Jedyne plusy jakie znalazłem to ładne, młode aktorki i gra Pawła Królikowskiego. 3/10.
w zasadzie zgadzam się. Do plusów zaliczyłabym jeszcze chłopca, który grał syna Królikowskiego - śliczne oczy, fajnie grał, ale poza tym - jak dla mnie przerost formy nad treścią... w wielu sytuacjach totalna przesada.. ja też nie bardzo wiem co autor chciał osiągnąć... do połowy film niemalże beznadziejny, przy opowieści z chłopcem coś urzeka, ale patos i poetyka jakoś nie przystaje do reszty i nie ratuje to filmu. Nie do końca zrozumiały motyw papieża - uważam, że można było jakoś wykorzystać fakt "powszechnej miłości" Polaków po Jego śmierci, ale tutau czuję, że to jest naciągane. Po prostu dobry chwyt marketingowy...
Zabawny, żeby nie powiedzieć śmieszny, jest już sam początek, w którym mowa o zgaszonych światłach i nagromadzonej w Polsce energii. Sorry, ale to jest metafizyka dla ubogich. Zgadzam się, że nawiązanie do śmierci papieża jest niezrozumiałe. Film momentami bawi, to jakiś tam jego plus, pytanie tylko czy miał bawić w założeniach jego twórców? Co do tego mam poważne wątpliwości.