Człowiek, który ocalił świat to obok Korkusuz jeden z najlepszych filmów z podgatunku turkploitation, jakie miałem okazję oglądać.
Idiotyczne walki, tragiczny montaż, sztuczne aktorstwo - to tylko nieliczne zalety tego filmu.
Zalety, bo nieudolność ekipy podpisującej się pod "Człowiekiem..." sprawia że śmiejemy się z każdym pokonanym dywanomonstrum bardziej.
W głębokim poważaniu autorzy tego dzieła mieli coś co nazywa się prawa autorskie.
Dzięki temu szczerzy nam się japa na widok i dźwięk znajomych motywów z naszych ulubionych filmów tu wykorzystanych w sposób niezamierzenie głupi.
Na przykład trudne do wykonania i zapewne bardzo kosztowne sceny batalii kosmicznych są żywcem wycięte z Gwiezdnych Wojen.
Naszemu protagoniście w momentach chwały a także pomiędzy kolejnymi odbiciami na trampolinie towarzyszy nieodłącznie motyw muzyczny z przygód dr Jonesa.
A oto lista innych filmów, z których twórcy zaczerpnęli muzykę:
(to, co udało mi się rozpoznać)
- Indiana Jones
- Ben Hur
- Flash Gordon
- Planet Of The Apes
Gdybym miał oceniać ten film pod kątem wartości artystycznych (sic!) to niezwłocznie wystawiłbym ocenę 1/10 z wykrzyknikiem.
Wszyscy jednak wiemy, że takich filmów nie ogląda się dla jakichkolwiek wartości, a dla czystej rozrywki, dla której zresztą kino powstało.
A w tej roli film pana İnança sprawdza się wręcz znakomicie, dlatego ode mnie z czystym sumieniem 8/10 w dziedzinie "rozśmieszaczy".
Zbierz kumpli, zdobądź zimne piwko, jakąś przekąskę, zasiądź przed telewizorem i baw się.
Tego filmu nie zapomnisz przez długi czas.